Go to content

Zdążyła krzyknąć mężowi: „Łap je” i… urodziła na szpitalnym korytarzu

Fot. Facebook /Little Leapling Photography

To dopiero historia! Jesika Hogan, matka sześciorga dzieci z mieszkająca w Riley w stanie Kansas, urodziła swoje najmłodsze dziecko i jedynego syna, Maxa, w lipcu zeszłego roku, jednak dopiero teraz postanowiła podzielić się ze światem opowieścią o swoim porodzie. 

To nie była pierwsza ciąża Jesiki, więc specjalnie nie zaniepokoiły jej skurcze, które zaczęły się pojawiać przed zbliżającym się terminem porodu. Wiadomo, że te przepowiadające pojawiają się dosyć wcześnie, a nawet regularne występujące co 15 minut przez dwie godziny mogą się wyciszyć i być jedynie fałszywym alarmem.

Jesica miała skurcze przez kilka dni, ale martwić się, że nie zdąży do szpitala zaczęła, gdy w domu, w nocy, odeszły jej wody. Z mężem, Travisem, pojechała do szpitala, ale natychmiast po wejściu na szpitalny korytarz poczuła, że dziecko już przychodzi na świat. Zdjęła spodnie i poczuła główkę dziecka. Zdążyła powiedzieć swojemu mężowi: „Travis, łap go”, a on przytrzymał dziecko, nim przybiegły pielęgniarki.

Max urodził się tuż przed wejście do sali przyjęć o 3:38 rano, choć niecałe 25 minut wcześniej jego mamie odeszły wody. Max nim wydał swój pierwszy okrzyk chwilę odczekał. Był siny, ale to efekt błyskawicznego porodu. Wszystko skończyło się dobrze, a Jesika mówi, że to był jej najbardziej szalony, ale też najdoskonalszy poród.  „Nie planowałam tego, na szczęście skończyło się bez interwencji, ze zdrowym dzieckiem i niesamowitym wsparciem ludzi. To było piękne doświadczenie i na zawsze pozostanie w moich wspomnieniach” –

źródło: dailymail.com