Go to content

Zamknięte osiedle jest wspaniałe. Współczesne „Alternatywy 4” – czyli jak się skutecznie nie znać

fot. Brandon Griggs/Unsplash

Pamiętacie serial „Alternatywy 4?”. Groteskowy, przerysowany świat lokatorów wyjątkowego bloku, dużo mówił o ówczesnych sąsiedzkich stosunkach. Dziś symbolem relacji międzyludzkich stają się zamknięte, strzeżone osiedla.

Wetknijmy nos za zamykaną na pilota bramę i przyjrzyjmy się relacjom panującym wewnątrz…

Nasze osiedle jest wspaniałe…

Pan Wiesiek pracuje jako ochroniarz na warszawskim Ursynowie. Ma uniform, czapkę z daszkiem i plakietkę z imieniem, którego i tak nikt (prócz szefa zmiany i kolegów) tu nie pamięta. Jego osiedle uchodzi za jedno z droższych w tej dzielnicy, a to zobowiązuje. Codzienne obchody to dla starszego pana okazja do wielu ciekawych obserwacji na temat mieszkańców i osiedlowego życia. – Tu prawie każdy wychodzi rano i wraca wieczorem. Grzeczni są, ale tak dłużej porozmawiać, to tylko jak trzeba im coś załatwić. Tylko ci co z dziećmi siedzą na placu zabaw to jeszcze pogadają. – mówi trochę z żalem. Choć tak naprawdę wie o mieszkańcach więcej, niż oni sami o sobie.

… pan poseł lubi filmy akcji…

Pod dziesiątką mieszka pan poseł Z. . Właściwie nie mieszka, tylko nocuje, kiedy przyjeżdża na obrady Sejmu. Do domu wraca o bardzo różnych porach (wiadomo, służba nie drużba) i w bardzo różnym stanie. Często gości doradców, z którymi do rana debatuje nad przyszłością ojczyzny. Choć przysługuje mu hotel sejmowy, Z. woli wynajmować obszerne M4 z widokiem na las. Tu jest tak przytulnie i przede wszystkim… anonimowo.

Czy na pewno? Pan Wiesiek z uśmiechem wydyma wargi. Pamięta doskonale, jak pół osiedla wyległo na balkony, gdy poseł i doradcy urządzili sobie domowy przegląd filmowych hitów Schwarzeneggera, racząc się przy tym litrami alkoholu i wyśpiewując  znane z rodzinnych stron piosenki o lekkim zabarwieniu erotycznym. Ktoś chciał wezwać policję, ale w końcu rozeszło się po kościach. Tylko sprzątania było dużo pod klatką, po tym nocnym kinie…

… pan D. zamawia „panienki”…

Równie duży lokal zajmują Ci spod trójki. Elegancka, szczupła, mocno umalowana mama, tata w garniturze i dwójka dzieci. Kiedy rano wszyscy razem zjeżdżają windą, wyglądają wzorowo. W garażu rozdzielają się: pani D. zawozi dzieci do szkoły, pan D. i jego BMW udają się do pracy. Obowiązkowy „cmok” w policzek i serdeczne „miłego dnia”. Spotkają się dopiero na kolacji. A w weekendy? Z reguły wychodzą całą czwórką na obiad i krótki spacer. Jest pięknie.

Pan Wiesio zamyśla się cicho nad tą idealną rodziną. Korespondencję adresowaną do pani D., listonosz zostawia zawsze u niego. Tak się z panią D. umówili. Jakieś zaległe rachunki, listy z sądu?… Pani D. musi bardzo dbać o nerwy swojego męża i nie chce go niepotrzebnie martwić. Pan D. zaś dba o to, by jego żona mogła wypocząć. Kiedy kobieta wyjeżdża z dziećmi na dwutygodniowe wakacje, sam dzielnie organizuje sobie towarzystwo innych pań. Ochroniarz bez słowa wpuszcza je pod trójkę, a pan D. porozumiewawczo mruga okiem. – Dyskrecja, tak? – rzuca nerwowo. Choć wszyscy wiedzą, nikt nic nie powie. Przecież to sprawa państwa D., a prawo do prywatności to na tym osiedlu rzecz święta.

… a wszystkie dzieci (nasze) nasze są…

Piękny, kolorowy i drewniany plac zabaw w letnie dni tętni życiem. Mamy i opiekunki udzielają sobie porad i wsparcia podczas, gdy ich maluchy bawią się bezpiecznie w piaskownicy. Mamy chwalą się także niemowlęcymi gadżetami, nowym modelem wózka, nietypowym kształtem butelki do karmienia… Ładny, sielankowy obrazek, który pan Wiesio bardzo lubi. Nie lubi za to radości mam z faktu, że  „obce dzieci” nie wchodzą na „nasz plac zabaw”, nie zajmują drabinek „naszym dzieciom” i nie psują „naszych zabawek”. I ich nieszczerego współczucia dla jednej z koleżanek (tej z trzeciej klatki), o której wiedzą, że się u niej dzieje źle. Że mąż bije. Że ona się boi uciec, bo nie ma pomocy. Ale tu nie ma mowy o jakiś głębszych relacjach, panuje zasada „swoje brudy w swoim domu”.  Więc gra pozorów trwa nadal.

… a starszy pan woli patrzeć niż słuchać

Pan Wiesiek całe życie pracował w fabryce i trudno mu się pogodzić z tym, że nie ma do kogo buzi otworzyć. Czasem zagaduje z przekory i bada reakcje. Sympatyczny, starszy pan – trochę socjolog amator, doskonale wie, kogo warto „zaczepić”. O mieszkańcach wie dużo, choć im wydaje się, że są anonimowi. Ale marka samochodu, codzienne zwyczaje, nazwa dostawcy internetowych zakupów, to przecież doskonałe źródła informacji…

Ochroniarz przytrzymuje ciężką furtkę pani Małgosi, jednej z nielicznych lokatorek, z którą czasem uda mu się miło pogawędzić. Małgosia przedstawiła mu kiedyś swoją wizję kategoryzacji mieszkańców osiedla. Dzieli ich na „swoich” (Warszawiaków, przynajmniej od kilku lat)  i „przyjezdnych”. Tych ostatnich rozpoznaje po tym, że zostawiają buty na korytarzach, tuż obok wycieraczki. Kiedyś starsza córeczka pani Małgosi zgarnęła do domu elegancki but jednej z sąsiadek. Przeprosiny mogłyby być jakąś okazją do nawiązania dłuższej rozmowy. Ale skończyło się na niezręcznej wymianie kilku zdań.

Po skończonym dyżurze starszy pan przebiera się i i idzie do domu. Z żoną i dziesięcioletnim kotem mieszka w zwykłym bloku i bardzo to sobie chwali. Sąsiadów zna od kilkudziesięciu lat. Zna też ich dzieci, wnuki, problemy… Pamięta, jak jeszcze kilka lat temu w dzień nie zamykali żoną drzwi na klucz. Czasem ktoś zapukał, wpadał na herbatę. Było poczucie wspólnoty. Tu, gdzie pracuje, choć o wiele ładniej i nowocześniej, każdy żyje dla siebie. Obok.

Zamknięte osiedla, ładne z zewnątrz, kuszą porządkiem i sterylnością nowoczesnych form. Dlaczego uważamy je za coś luksusowego? Czy luksus, to dla nas dziś możliwość postawienia szczelnego muru i stojący na straży na naszego spokoju ochroniarz?


 

*Pan Wiesiek poprosił o zmianę imienia. – Teraz, to już z ludźmi nic nie wiadomo. – powiedział mi.