Go to content

Wzięły biznes w swoje ręce i stworzyły wyjątkowe miejsce dla kobiet… i nie tylko

Arch. prywatne

XXI wiek to czas, w którym królują fastfoody, wszystko musi być szybko, przez co czasami usługi tracą na swojej jakości. Zupełnie inaczej jest w Eyebar w Warszawie, który jest jedynym w Polsce urodowym fastfoodem. Tutaj prędkość jest wprost proporcjonalna do jakości usług, które gwarantują świetne samopoczucie i jeszcze lepszy wygląd. Eliza Moczydłowska i Aleksandra Głos postanowiły pokazać Polkom, że wszystko zaczyna się od brwi, a potem można już podbijać świat.

Zacznijmy standardowo, bo pomysł na biznes, który Panie prowadzą nie jest zbyt sztampowy. Skąd tak właściwie wziął się Eyebar?

Eliza Moczydłowska: Zaczęło się od problemu, który obie miałyśmy, a mianowicie brwi, którymi nikt nie potrafił się zająć. Zawsze ta usługa była marginalizowana, traktowana po macoszemu. Nie było nawet ku temu specjalnego miejsca, bo zazwyczaj regulacja odbywała się w gabinecie, gdzie trwał już zabieg innej klientki. Brwi zawsze wyglądały tak samo, nie były dopasowane do twarzy, a ich kolor pozostawiał wiele do życzenia. Obie z Olą miałyśmy dość wysokie oczekiwania, aczkolwiek patrząc teraz na nasze klientki mam wrażenie, że nie byłyśmy wcale takie wymagające!

Wszystko więc zaczęło się od problemu…

E.M.: Dokładnie, potem postanowiłyśmy spojrzeć na problem szerzej. Pojechałyśmy do Londynu, który jest zlepkiem wszelkich kultur i swego rodzaju kolebką świata beauty w Europie. Podróże kształcą, a ta pokazała nam zupełnie inne podejście do tematu brwi.

Aleksandra Głos: Na Zachodzie poświęca  się brwiom dużo uwagi,  a w Polsce kosmetyczki znają zasadniczo dwa odcienie brwi – czarny i czarny. W Londynie zobaczyłyśmy, że pomysł który gdzieś siedzi nam w głowach wcale nie jest innowacją, bo na świecie funkcjonuje już od dawna. Może ze względu na to, że obie z Elizą jesteśmy typami podróżniczek zupełnie inaczej podchodziłyśmy do tego tematu i czułyśmy, że nam, Polkom także należy się taka usługa i uwaga skierowana na brwi.

Wychodzi na to, że znalazły Panie spektakularną niszę.

A.G.: Skupiłyśmy się na brwiach, bo uznałyśmy, że Polkom naprawdę się to należy! To był totalny must have, który nie mógł dłużej czekać. Kiedy wymyśliłyśmy z Olą biznes skierowany na brwi, myślałyśmy sobie, że to ogromny przełom, bo dlaczego nikt na to nie wpadł? Aż tu nagle, tak jak powiedziała Ola, zobaczyłyśmy Londyn, w którym to jest na porządku dziennym. To naprawdę był ogromny szok. Proszę sobie wyobrazić, że w Polsce nie było ani jednego salonu, który zajmować się tylko i wyłącznie brwiami, a w Rosji, Stanach czy Londynie takie miejsca świetnie funkcjonowały od kilkunastu dobrych lat.

Arch. prywatne

Arch. prywatne

Londyn jest o tyle ważnym punktem na osi czasu, że naprawdę dodał nam skrzydeł. Uświadomiłyśmy sobie, że to światowa usługa i nie mogłyśmy już zrezygnować. Chyba właśnie wtedy uwierzyłyśmy, że to naprawdę może się udać.

E.M.: No i zobaczyłyśmy coś, co musiałyśmy ściągnąć do Polski – threading czyli nitkowanie.

To faktycznie niezbyt popularna usługa, nawet teraz.

A.G.: Personel był najtrudniejszym elementem układanki. Ta metoda u nas raczkowała. W Warszawie powstał indyjski salon, gdzie wykonywany był masaż, a przy okazji Hinduski wykonywały depilację nitką. Po jakimś czasie to miejsce zniknęło z mapy stolicy, bo odwiedzali je tylko obcokrajowcy mieszkający w Polsce. Jak się okazało, to nie jest tak trudne; wymaga tylko znajomości zasad i czasu. To naprawdę najlepszy wybór, a ja jestem tego dobrym przykładem! Ostatnio nitkowanie robiłam przed wakacjami, czyli jakieś trzy tygodnie temu. Po powrocie usiadłam na fotelu i rzuciłam szybko „dziewczyny, zróbcie mi piękne brwi!”, a one zgodnie odpowiedziały, że tak właściwie nie mają za dużo pracy.

No dobrze, to brzmi naprawdę obiecująco!

E.M.: A włoski naprawdę odrastają wolniej i są o wiele delikatniejsze! Do tego to prawie bezbolesna metoda, a ja mam niski próg odporności na ból. Pierwszy kontakt z nitkowaniem jest trudny, ale potem nie widzisz innej opcji.

A Panie nauczyły się nitkowania?

A.G.: Uczyłyśmy się na pierwszych szkoleniach; znamy podstawowe ruchy czy metody skręcania nitki. Zostawiamy to jednak specjalistkom, i to nie takim z podstawowym wykształceniem, a wizażystkom, które spojrzą na nas całościowo. Bo tutaj liczy się wszystko! Kształt twarzy, kolor włosów, ton karnacji, kolor oczu, kształt nosa, grubość włosa – każdy element jest bardzo istotny. Wizaż to dziedzina bardzo twórcza, artystyczna. Bo może wprowadzamy trochę matematyki poprzez linijkę, ale tutaj trzeba dużej dozy kreatywności.

Tak na dobrą sprawę o brwiach zrobiło się bardzo głośno dzięki YouTuberkom, które edukują Polki w sprawach pielęgnacji.

A.G.: Same jesteśmy zaskoczone! Zakładając Eyebar miałyśmy w sobie pewną dozę niepewności czy ten biznes na pewno się przyjmie. Dzisiaj możemy śmiało powiedzieć, że znaczna ilość usług, które świadczymy to właśnie stylizacja brwi. Klientki, które do nas przychodzą sygnalizują nam, że od dawna szukały takiego miejsca jak nasze, bo niejednokrotnie przychodzą do nas „okaleczone”. Zdarza się, że dziewczyna jest umówiona na stylizację paznokci, a my zachęcamy ja, żeby jednak zdecydowała się na stylizację brwi. Wtedy słyszymy zdecydowane „nie, nikomu już w tej kwestii nie zaufam”. Dopiero po kilku razach, kiedy obserwują zabiegi przy okazji paznokci czy fryzury, decydują się na powierzenie nam swoich brwi.

Osoba zajmująca się naszymi brwiami to chyba trochę taka przyjaciółka, w końcu trzeba do tego ogromnego zaufania.

A.G.: Trzeba pamiętać, że klientki przychodzą do nas niejednokrotnie z bardzo mocno wyskubanymi brwiami. Tak jak powiedziała wcześniej Eliza, najważniejsze, żeby ktoś spojrzał na nas kompleksowo. Stąd też u nas wizażystka, która powie gdzie trzeba skrócić, gdzie wydłużyć, bo to wcale nie jest tak, że od razu robimy piękne brwi na podstawie tego, co aktualnie mamy na twarzy.

Arch. prywatne

Arch. prywatne

Panie także przeszły metamorfozy?

A.G.: Oczywiście! Ja sama wcześniej miałam bardzo cienkie, czarne brwi, a aktualnie są one grube, zagięte w delikatne łuki. Dzięki temu cały wyraz twarzy jest łagodniejszy. Eliza miała za to brwi znacznie za długie. W momencie, kiedy zostały skrócone o około pół centymetra, oko się otworzyło! Co prawda Eliza nie potrafiła się przyzwyczaić do swojego nowego wyglądu, ale naprawdę wygląda teraz o niebo lepiej. Ciężko było się nam przyzwyczaić do nowych wizerunków, ale teraz już wiemy, że zmiana brwi to taka interwencja chirurgiczna bez użycia skalpela.

Wiele kobiet jednak ciągle uparcie chodzi do kosmetyczek…

A.G.: A one skubią brwi tam, gdzie odrastają, nakładają hennę – dziękuję, do widzenia. Nie biorą w ogóle pod uwagi tego, czy brwi są dobre czy nie, a to przecież ma ogromne znaczenie!

E.M.: U nas cała usługa to Eyebar System, bo nie można tego nazwać regulacją czy stylizacją brwi.  Zaczynamy właśnie od elementu, którego brakuje u kosmetyczek czyli oceny tego, co mamy, bo to właśnie na tej bazie jesteśmy w stanie doprowadzić do idealnych brwi. Dużo klientek odsyłamy do domu, bo trzeba jeszcze zapuszczać brwi przez jakiś czas. Panie dostają od nas olejek rycynowy i szczoteczkę, dzięki którym przy regularnym stosowaniu brwi pięknie rosną. Na to niestety trzeba czasu, czego doskonałym przykładem jest Ola, której zajęło to pół roku.

Eyebar System to w takim razie praca architektoniczna.

E.M.: Dokładnie! Zaczyna się już od rozmowy. Przychodzą do nas młode dziewczyny z pięknymi brwiami i chcą, żeby wyskubać im je na bardzo cienkie kreski. Zdarza się nawet płacz, ale ostatecznie idziemy na kompromis, ale staramy się jednak wytłumaczyć klientkom, co będzie dla nich najlepsze. To dopiero ciężka praca!

Zwracają Panie uwagę na brwi przechodniów?

A.G.:Teraz to już jest choroba!

E.M.: Siłą rzeczy rozmawiając z kobietami nawet na biznesowych spotkaniach myślimy sobie: kurcze, tu trzeba by było zapuszczać, a tu brwi są za krótkie u nasady oka. Czasem, jeżeli znamy się   dłużej, po prostu zapraszamy do Eyebaru. Nawet moje córki zwracają na to uwagę! Chodzimy często do kina na kreskówki, a tam bardzo ważne jest to, jak uniesione są brwi, bo to przecież podstawa mimiki. To dobry przykład na to, jakie ważne jest dobre dopasowanie do twarzy.

Eyebar to chyba miejsce pełne mody.

A.G.:Staramy się kreować standardy, ale i trendy. Na lato wprowadziłyśmy kolorowe brwi. Dziewczyny podchodzą do tego dość ostrożnie, ale na festiwal, imprezę czy spotkanie nad Wisłą bardzo chętnie wybierają właśnie tą opcję. Dla kobiet 30+ wprowadziłyśmy dokładne style – glamour, boy brow, super natural. Najbardziej chyba jednak cieszy to, że nauczyłyśmy klientki naszego systemu. Kiedyś zapisywały się na regulację brwi, a teraz przychodzą na Eyebar System.

Ile czasu potrzebujemy na skorzystanie z Eyebar System?

E.M.: Sprawdzałyśmy to kiedyś z zegarkiem w ręku. Usługa trwa około 20-30 mint, krócej niestety nie da rady. To takie pół godziny do idealnych brwi.

 Jest jeszcze masaż twarzy, który jest czystą przyjemnością?

E.M.: Cały system nazywa się Face Gym.  Przeniosłyśmy ćwiczenia z siłowni na twarz i ćwiczymy wszystkie 41 mięśni, które mamy na twarzy. W zależności od tego, czy jest to Face Gym relaksacyjny czy liftingujący, trenujemy inaczej. Dzięki systematyczności w zastosowaniu, najlepiej dwa razy w tygodniu, możemy po trzech miesiącach zapewnić sobie ładny owal twarzy, a po pół roku uzyskamy efekt wszystkich igieł i zabiegów plastycznych. Co najlepsze – efekty widać już po pierwszym razie! Twarz wygląda jakbyśmy przespały 12 godzin.

Brzmi bajecznie!

E.M.: To stare metody, o których zapomniałyśmy, a przecież w Japonii do każdego kremu dołącza się masaż, w Indiach tak samo. Całe szczęście, że teraz się do tego wraca. Ile krzywdy sobie wyrządziłyśmy przez botoks i inne wypełnienia możemy zauważyć na celebrytkach, które przecież codziennie wyglądają inaczej. My przypominamy o ekologicznych formach dbania o twarz, pakujemy je w ładną formę i podajemy w formie Face Gym.

No dobrze, ale skoro to taka siłownia dla twarzy,  dzień później także towarzyszą nam zakwasy?

E.M.: Face Gym w wersji liftingującej sprawia, że czujemy wszystkie mięśnie na twarzy, ale poza tym, to czysty relaks.

Kim są klientki Eyebar?

A.G.: Jesteśmy otwarte na każdą kobietę. Mamy dużo klientek z problemami onkologicznymi. Panie nie radzą sobie z włosami, które im odrastają i nie ma się co dziwić; bardzo często na brwiach pojawiają się kręcone włoski, z którymi ciężko samemu zrobić porządek. Chcemy pomóc każdej kobiecie, która przychodzi do nas z każdym problemem. Nie ma takich sytuacji, w których jesteśmy bezradne. Mamy tak przeszkolony zespół, dziewczyny które są wizażystkami z pasji, że na wszystko znajdziemy rozwiązanie.

Arch. prywatne

Arch. prywatne

Słucham tak Pań i myślę sobie, że macie to, czego brakuje w wielu salonach piękności – indywidualne podejście do klienta.

A.G.: Oto właśnie nam chodziło! Może naszym ogromnym atutem jest to, że Eliza i ja nie jesteśmy zawodowo z branży beauty. Początkowo bałyśmy się, że to nasza słaba strona, ale dzisiaj widzimy, że to nasza ogromna zaleta, bo patrzymy na wszystko oczami klientek. Oddzwaniamy do klientek, odpisujemy na maile. Chcemy, żeby czuły się naprawdę ważne i piękne.

To brzmi trochę jak relacja między przyjaciółkami.

A.G.: Trochę tak. Robimy wszystko, żeby kobiety poznały swoje piękno. Kilka dni temu pewna pani popłakała się na widok swojego makijażu. Szlochała i mówiła, że ostatnio była tak pomalowana na własnym ślubie, że nie pamiętała już nawet, że jest tak piękna. Musiałyśmy cały makijaż robić od nowa, ale dla takich chwil warto prowadzić ten biznes!

E.M.: Była też pani, która w sobotę rano przed ślubem siostry przyszła do nas na makijaż, prosto od fryzjera! Usiadła na fotel, spojrzała w lustro i zaczęła płakać, bo fryzura cała się rozwaliła. Uspokajałyśmy ją, zrobiłyśmy fryzurę gratis i przepiękny makijaż, po czym szczęśliwa pobiegła na ślub. Na koniec powiedziała nam, że nigdy nie spotkała się z tym, że ktoś zrozumiał jej problem.

A dodatkowo mamy specyficzne wnętrze, bo stoły są w stylu barowym. Dlatego jak klientki siedzą obok siebie, mają możliwość porozmawiania ze sobą – o sukienkach, imprezach czy facetach. W ciągu tygodnia za to dziewczyny przychodzą w czasie przerwy lunchowej na pedicure z laptopami i załatwiają sprawy biznesowe.

Klientki przychodzą z całymi rodzinami?

A.G.: Oczywiście! Miałyśmy taki przypadek, że przyszła mama z nastoletnią córką, bo bała się, że zwykła kosmetyczka zrobi jej krzywdę. Kilka dni później obie przyprowadziły babcię, która tylko czekała na to, aż ktoś się nią zajmie i przypomni, jak jest piękna. Starsza pani nie mogła się doczekać, aż ktoś zajmie się jej brwiami, bo sama miała już za słaby wzrok. Była tak zachwycona, że później przyprowadziła swoje koleżanki. I o ile rzadko robimy zdjęcia w salonie, proszę sobie wyobrazić moment, kiedy przy stanowiskach siedzą tylko panie 65+! To było naprawdę niesamowite!

E.M.: Mamy też usługę Manicure Kids. Mamy przychodzą z dziećmi, które siedzą obok i na paznokciach robią sobie Hello Kitty, radości jest wtedy co niemiara! po prostu łączymy pokolenia!

Prawdziwie domowa atmosfera.

A.G.: To też zasługa stałego zespołu, który towarzyszy nam od samego początku. Stawiamy bardzo wysokie wymagania dla naszych pracowników, ale dzięki nim klientki czują się naprawdę świetnie. Mamy komplet dwunastu dziewczyn, które są zatrudnione na umowę o pracę, żeby czuły się bezpiecznie.

E.M.: I co ważne, to nie są przypadkowe dziewczyny. Żeby z nami pracować, trzeba przejść naprawdę masę kursów i szkoleń z zakresu nitkowania, FaceGym, modelowanie włosów, czy nawet makijażu, bo zazwyczaj na kursach uczy się cudownych makijaży wieczorowych czy scenicznych, ale jest problem z makijażem dziennym. Teraz nie ma z tym problemu, a klientki korzystają z usługi makijażu dziennego w drodze do pracy.

Kobieta może się u was poczuć jak gwiazda filmowa!

E.M.: Często to słyszmy! Ponieważ mamy manicure, pedicure, stylizację włosów, makijaż i oczywiście Eyebar System, panie mogą skorzystać z kompleksowej usługi, w czasie której robimy wszystko naraz czyli Eyebar Express . Skupiamy się na niej i tak oto do wielkiego wyjścia może być gotowa w godzinę, a nie pięć. Oszczędność czasu, a przy okazji ogromna przyjemność!

Stawiacie także na edukację.

A.G.: Zauważyłyśmy, że dziewczyny albo się w ogóle nie malują albo nakładają tylko podkład i tusz.  Chcemy przekonać kobiety, żeby otworzyły się na makijaż i robiły to bardzo świadomie. Standardowo używamy jednego, no maksymalnie dwóch podkładów w ciągu roku, a tak naprawdę powinnyśmy je zmieniać w zależności od tego, jaka jest pora roku, w jakim przebywamy klimacie czy w jakim stanie jest aktualnie nasza skóra. To samo dotyczy cieni do powiek czy maskar. Potrzeba nam po prostu większej świadomości.

E.M.: Cieszymy się, że warsztaty się przyjęły. Szczerze mówiąc, sama dużo się nauczyłam dzięki temu. Bo tak oto dowiedziałam się, że powinnam mieć dla swojej karnacji dwa podkłady, które powinnam mieszać. Z drugiej strony, wcale nie musisz mieć dwóch podkładów w kosmetyczce, bo rano w Eyebar zrobisz makijaż dzienny za 19 zł, a do tego napijesz się kawy i zaczniesz dzień w świetnej atmosferze.