Go to content

„Wyobraź sobie, że szkolne zdjęcie, które właśnie robisz swojemu dziecku jest tym ostatnim, które będziesz mogła zachować w pamięci…”

Screen Facebook Julie Apicella

Nowotwory wśród dzieci to temat, którego każda z nas unika jak ognia. Nie myślimy o tym, udajemy, że problem nie istnieje. Jednak na oddziałach onkologii dziecięcej pojawia się coraz więcej małych pacjentów. Jedną z pacjentek była córka Julie Apicella, Emily. W wieku pięciu lat u dziewczynki wykryto guza Wilmsa – złośliwy nowotwór nerki wieku dziecięcego. Dziś, po jej śmierci, Julie nie pozwala światu zapomnieć o córce.

Wrzesień to na całym świecie czas powrotu do szkoły. Dla Julie Apicella to pierwszy rok, w którym nie zawiezie swojej córki na pierwsze zajęcia i nie zrobi zdjęcia przed pierwszym dniem nauki. Emily została zdiagnozowana w wieku 5 lat. Przez trzy lata dzielnie walczyła o swoje życie, przechodząc niewyobrażalną ilość chemioterapii, naświetleń i operacji. Niestety, przeciwnik był silniejszy. Julie postanowiła, że nie pozwoli światu zapomnieć o swojej ukochanej córeczce. Kilka dni temu na swoim Facebooku zamieściła wzruszający post. Zestawiła ze sobą dwa zdjęcia – to z pierwszego dnia szkoły rok temu na którym Emily śmieje się do obiektywu oraz to tegoroczne, puste. „Wyobraź sobie, że szkolne zdjęcie, które właśnie robisz swojemu dziecku jest tym ostatnim, które będziesz mogła zachować w pamięci…”

Apicella poprosiła swoich znajomych, aby zmienili zdjęcia profilowe i umieścili na nich złote wstążki. Jak pisze, to nic nie kosztuje, nie wymaga wiele, a może stać się takim samym symbolem dla nowotworów dziecięcych jak różowa wstążka dla nowotworu piersi. „Większość z moich znajomych ma dzieci. W przyszłości 1 z 285 będzie chorowało na raka. To tylko dowód na to, że nowotwory wśród naszych pociech nie są rzadkością, to kolejny wysoki mur, który musimy przeskoczyć. Musimy być bardziej czujni”.