Go to content

„Jak wtedy, gdy byłem mały, a ona jakby bardziej była moją Mamą”. Bo bycie mamą może być ekscytującą przygodą

Fot. iStock/chuwy

Dzieci obudziły mnie rano bukietami moich ukochanych tulipanów. Wzruszyłam się… Pamiętam mój pierwszy Dzień Mamy. Było gorąco, całkiem jak dzisiaj. Czekałam na moich rodziców, którzy mieli pierwszy raz przyjechać do Świnoujścia, gdzie wtedy mieszkałam od kilku tygodni. W prezencie dla mojej mamy leżał zawinięty test ciążowy… Kilka dni wcześniej dowiedziałam się, że zostanę mamą… Dzisiaj mija 13 lat. Mój starszy syn to już nastolatek, który na hulajnodze gnał dla mnie po kwiaty. Macierzyństwo ma tak wiele barw… A bycie mamą dla mnie osobiście jest najbardziej ekscytującą przygodą życia. 

Moja przyjaciółka – która mamą nie jest, ale dzisiejszy dzień jest kolejnym, w którym nie może złożyć życzeń swojej mamie, bo jej już nie ma. Nie może pobiec z kwiatami, jak moje dzieci do mnie, na Facebooka wrzuciła wpis z Zapisków Wiedźmy…

Drogie Mamy… abyście zawsze miały w pamięci choć jeden dzień z dzieciństwa waszych dzieci.

 

Wiedźma odłożyła na stół koślawą paczuszkę. Bez wątpienia cieszyła serce, choć niekoniecznie oczy. Ozdobne wstążki zwisały zrezygnowane, zmęczone kolejnymi próbami stworzenia z nich barwnych kwiatów. Kot trącił jedną z nich.
– Gdybym był człowiekiem i świętował Dzień Matki podarowałbym jej coś niematerialnego – mruknął i przesunął ogon w stronę słonecznej plamy.
Wiedźma spojrzała na niego zaintrygowana.
– Masz coś konkretnego na myśli? – zapytała, a Kot potwierdził.
– Podarowałbym swojej matce jeszcze jeden dzień mojego dzieciństwa. Przypomniałbym nam jak to jest zarzucać mamie ręce na szyję, wtulać się w nią i całować, jak można położyć jej głowę na kolanach. Opowiedziałbym o swoim dniu, o drobnej sprzeczce i o tym, co mnie uszczęśliwiło, a później słuchałbym rad i pochwał, ale też ciepłej krytyki. Usiadłbym z nią do kolacji, którą przyrządzilibyśmy wspólnie. Dostałbym od niej po łapach za wyjadanie smakołyków, ze śmiechem zbieralibyśmy okruchy zbitej filiżanki wiedząc, że nie ma ona żadnego znaczenia. Że była tylko przedmiotem, czymś ulotnym w naszym wspólnym życiu, a jej koniec stał się początkiem naszego wspólnego wspomnienia. Wieczorem wyszlibyśmy przed dom wypatrywać gwiazd, lub łapać krople deszczu. Nie miałoby to żadnego znaczenia, jaka jest pogoda, bo bylibyśmy razem. Tak jak niegdyś. Jak wtedy, gdy byłem mały, a ona jakby bardziej była moją Mamą.
Kot zamilkł, milczała też Wiedźma, pełna podziwu dla kociej mądrości, tęsknoty za chwilami, gdy była bardziej dzieckiem i obawy, czy jeszcze kiedyś znów będzie bardziej Mamą.

tekst: Agnieszka Sawicz