Go to content

Moje kosmetyczne „MUSZĘ MIEĆ”, czyli jak za nieduże pieniądze czuć się zadbaną

Fot. Istock / AleksandarNakic

Od najmłodszych lat jesteśmy bombardowane pięknymi reklamami luksusowych kosmetyków, prezentowanych przez idealne modelki lub aktorki. I nie powiem, sama nieraz uległam tym kolorowym zapewnieniom, że już po pierwszym użyciu tego produktu będę młoda, piękna a przez to szczęśliwsza. Zwykle oczywiście kończyło się rozczarowaniem, bo po takich szalonych zakupach debet na koncie, a efektów jak nie było tak nie ma. Dlatego od kilku lat jestem wierna tanim, zwykle polskim „perełkom”, które wynajduję testując na sobie. Moim pacjentkom też równie często polecam poniższe kosmetyki – i zwykle dziwią się, że niedrogie rzeczy mogą mieć tak pozytywny wpływ na naszą skórę i samopoczucie. Dziś chciałabym się tą wiedzą podzielić. Kosmetyczne cudeńka nie muszą być drogie!

ZIAJA kuracja dermatologiczna z witaminą C+HA/P – powinnam zacząć od tego, że najbardziej wierzę właśnie w witaminę C oraz retinol. Tylko te dwie substancje mają zdolność przenikania przez naskórek, a tym samym działają dogłębnie, a nie tylko na powierzchni skóry. I dlatego moja codzienna pielęgnacja opiera się właśnie na tej cudownej witaminie (o serum napiszę poniżej). Witamina C jest antyoksydantem, ma właściwości napinające oraz rozjaśniające, a więc same zalety. Dodatkowo krem spełnia moje oczekiwania – ma treściwą, choć nietłustą konsystencję, szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustego filmu a co najważniejsze działa – rano moja skóra jest świetlista i napięta.

ZIAJA krem nawilżający z kwasem hialuronowym. Krem ma same zalety -konsystencja śmietany, przyjemny zapach, szybkie wchłanianie, bez pozostawiania tłustego filmu oraz co dla mnie decydujące o tym, że jest kremem nr 1 na dzień – nie roluje się pod fluidem i dobrze z nim współgra.

BIELENDA Skin Clinic Profesional, Super Power Mezo Serum (Aktywne serum korygujące Anti-Age do cery mieszanej i tłustej, z niedoskonałościami) – kosmetyczne serum, które zawiera kolejny mój kosmetyczny hit, a mianowicie kwas laktobionowy, który ma zdolności złuszczające naskórek oraz stymulujące mechanizmy naprawcze skóry. Przy regularnym stosowaniu goi zmiany skórne, zmniejsza ilość wytwarzanego sebum, rozjaśnia, napina oraz koryguje pierwsze zmarszczki. Kwas laktobionowy jest wspierany przez delikatne działanie kwasu migdałowego oraz witaminy B3.

LiQ CC Light 15% Vitamin C Boost – ponownie pojawia się moja ulubiona substancja na wszelkie zło. Do wypróbowania tej konkretnie polskiej marki namówiła mnie Angelika prowadząca blog www.kosmostolog.blogspot.com która ma na tym polu ogromne doświadczenie. I jak zwykle po konsultacjach z nią nie zawiodłam się. Serum jest treściwe a co ważne bardzo wydajne. Co ciekawe ma przepiękne opakowanie, którego nie powstydziłby się żaden luksusowy, zagraniczny kosmetyk. Pozostawia moja skórę napiętą, a że jest silnym antyoksydantem wierzę, że zapewniam jej profilaktykę przeciwstarzeniową. Link do opinii Angeliki

http://kosmostolog.blogspot.com/2016/02/liq-cc-najlepsze-serum-z-witamina-c.html

 

TOŁPA ekspresowe serum antycellulitowe 14 dni – po latach poszukiwań i testowania specyfików od tych po kilkanaście złotych po te za kilkaset (tak, tak naiwność moja nie znała granic!) wiem, że żaden, ale to żaden specyfik za mnie z problemem cellulitu się nie upora. Nie oszukujmy się, tylko dieta, ruch i zabiegi w zespole mogą zmniejszyć ten problem. Jednak lepiej się czuję jak okolice objęte cellulitem codziennie pielęgnuję jakimś kremem. Wybór padł na Tołpę gdyż jest pozbawiona jakichkolwiek substancji konserwujących, zawiera borowinę (panaceum na wiele dolegliwości) a dodatkowo pozostawia skórę pięknie, ale nie tandetnie rozświetloną bardzo małymi i błyszczącymi drobinkami.

RETIMAX – absolutny mój hit od wielu lat, aż sama się dziwię, że od niego nie rozpoczęłam zestawienia. Cudo za dokładnie kilka złotych. Zawiera witaminę A, z tego co wiem o najwyższym stężeniu dostępnym w takich maściach na rynku i nadaje się po prostu do wszystkiego. Regularnie stosuję ją jako krem pod oczy (nadmiar odciskam chusteczka higieniczną), krem na noc na serum z witaminą C, krem do stóp, krem do rąk, błyszczyk a nawet jako krem do pupy dla moich dzieci. Jedyna jego wada to nieporęczna metalowa tubka, ale biorąc pod uwagę jego liczne zalety i fantastyczną cenę mogę przymknąć na to oko.

IWOSTIN prefectin re-liftin – tym razem peeling z kwasem laktobionowym, wspomnianym poniżej. Ale proszę nie wystraszyć się słowa „peeling” w nazwie, gdyż działa bardzo delikatnie i bliżej mu jednak do serum. Działa podobnie do serum Bielendy, ale dodatkowa zawartość regenine oraz actopontine sprzyja odbudowie naskórka oraz pobudza syntezę kolagenu, czyli działa przeciwzmarszczkowo. Sama aplikacja jest bardzo przyjemna – nie szczypie, nie podrażnia. Często na ten peeling stosuję krem z wit C Ziai lub retimax. Połączenie idealne.

ANTIDRAL – moja tajemna broń w walce z potem. Stosuję go nieco inaczej niż zaleca producent, gdyż aplikuję go co 3-4 dzień na noc i rano zmywam, nie stosując już żadnego innego zabezpieczenia przed potem. I działa! Czuję się komfortowo a przez fakt, że nie muszę stosować żadnych innych dezodorantów nic nie miesza się z moim ulubionym zapachem perfum.

OXEDERMIL– to odpowiedź na problem suchych i pękających stóp z uwagi na bardzo dużą bo aż 30% zawartość mocznika. Jego skuteczność została zwiększona poprzez dodanie do preparatu kwasu mlekowego, gliceryny, alantoiny oraz masła shea. Często również polecam ten krem pacjentkom, które mają problem z nadmiernym rogowaceniem skóry (kolana, stopy, łokcie, dłonie) a także rogowaceniem przymieszkowym (głównie ramion). Po zastosowaniu peelingu mechanicznego w tych okolicach oraz regularnej aplikacji można dosyć szybko pozbyć się problemu.

DERMOSAN – obok tego małego cudeńka za grosze zapewne przeszłabym obojętnie, gdybym nie przeczytała, że regularnie stosuje go Anja Rubik. Wiedziona zawodową ciekawością oczywiście musiałam spróbować! Od tego momentu na stałe zagościł w mojej kosmetyczce. Głównie stosuję go jako krem na zimę, zarówno dla mnie jak i dla dzieci. Sprawdza się idealnie – chroni przed warunkami atmosferycznymi, a nowa wersja ma nawet filtry UVA i UVB, które mogą chronić przed krótkotrwałą ekspozycją na słońce. Poza sezonem jest idealny jako krem do rąk oraz krem na noc lub w celu regeneracji skóry po zabiegach w moim gabinecie.

Z żadnym z wyżej wymienionych producentów kosmetyków nie jestem w żaden sposób związana, oprócz czystej przyjemności stosowania. Chętnie przeczytam w komentarzach czy stosujecie podobne kosmetyki.