Go to content

Tylko się nam wydaje, że stać nas na zdrowy egoizm. Prawda jest taka, że nadal nie potrafimy o siebie zadbać. Uczmy się tego!

Fot. iStock / misfire_asia

Bo wszystko inne jest ważniejsze. Praca. Rodzina. Dom. Nawet teściowa. W robieniu (za przeproszeniem) innymi dobrze posuwamy się do granicy absurdu. Mówimy: „Jestem szczęśliwa, kiedy szczęśliwa jest moja rodzina”. No fucking way.

Wściekamy się na stereotypy narzucające role kobiecie i mężczyźnie. Udowadniamy, że my kobiety też potrafimy wymienić koło w aucie. Że wymalujemy pokój i jeszcze ugotujemy pyszny obiad dla całej rodziny. Że pobawimy się z dziećmi, powiesimy pranie, posprzątamy łazienkę, a wieczorem z uśmiechem zasiądziemy do zaległości z pracy po ostatnim zwolnieniu lekarskim, kiedy młodszy syn chorował. I uwaga, jeszcze nogi z dziką rozkoszą rozłożymy w nocy. Tak, to my kobiety, które wszystkich chcą zadowolić nie dbając zupełnie o siebie.

I te odwieczne wyrzuty sumienia, poczucie winy. „Tak, wyjdę do kina” i za chwilę: „Ale przecież dzieci tak czekają, żebym przeczytała im ostatni rozdział książki”. I już wiadomo, że z kina nici. „Może następnym razem, muszę się bardziej zorganizować”. Rezygnujemy z wyjazdu z przyjaciółkami, bo przecież mąż wróci zmęczony do domu po tygodniu w delegacji. Nie można mu zostawić dzieci na głowie. Aaaa, jak mnie to wkurza. I nie, nie żebym się różniła. Wiem, o czym piszę. Przyjaciółka mówi: „Zostań na noc, co będziesz po nocy wracać”, a mi w głowie już rozbrzmiewają: „Dzieci będą tęsknić, czy mają zakupy zrobione, czy mąż pamięta, na którą godzinę idą do szkoły i jakie mają zajęcia! Nie dam im buziaka z rana”. Zaraz za nimi idą racjonalne przesłanki, że przecież jestem z dziećmi non stop, mąż ma ręce, głowę i nogi, plan lekcji na lodówce, i że ucieszy ich męski wieczór i poranek. Wiem też, że przegadanie z przyjaciółką pół nocy dobrze mi zrobi. Złapię dystans, zatęsknię. W końcu też musze się wygadać, wyluzować. Zostaję, ale z samego rana, tuż po kawie jadę do domu.

Plus jest taki, że wiem, iż z każdym kolejnym razem łatwiej będzie mi zostać, powiedzieć: „Chłopaki muszę wyjechać, umówiłam się na babski weekend, wiem, że sobie poradzicie”. Oczywiście nie tak świetnie, jak gdybym ja była i upiekła w sobotę ciasto (wrrrr już wkurzam samą siebie takim myśleniem). Pani Niezastąpiona. Basta. Koniec. Jestem dla tych, których kocham, ale jestem też dla siebie. Bo siebie też kocham. Nie jestem jedynie od zapamiętywania planu lekcji, dodatkowych zajęć, wymyślania atrakcji, gotowania i sprzątania, i zabawy. Muszę nauczyć się dbać też o siebie.

Myślałam, jak się do tego zabrać najlepiej. Spróbuj.

Lista rzeczy, które zrobiłaś dzisiaj dla innych

Usiądź wieczorem z kartką . Podziel na rodzinę, na kolegów z pracy, na swoich rodziców, teściów i wypisz, co dla nich dziś zrobiłaś. Po kolei. Od zrobienia kanapek na śniadanie dzieciom, kawy mężowi, zakupów swojej mamie. A teraz zaznacz wszystkie te rzeczy, których robić nie musiałaś, bo inni poradziliby sobie sami. I te, w przypadku których mogłaś poprosić o pomoc – choćby przy wieszaniu prania w domu. I jak? A teraz kolejny krok.

Lista rzeczy, które zrobiłaś dla siebie

Ale tylko dla siebie. Nie liczy się, że ustawiłaś pralkę, by pranie rozpoczęło się na godzinę przed twoim powrotem do domu. Czy kupiłaś ciasto do kawy, z którym podzieliłaś się koleżankami z pracy. Nie. Tylko dla siebie. Drzemka po południu? Słuchawki na uszach i pół godziny relaksu z muzyką? Wyjście na ćwiczenia? Bieganie? Z poczuciem, że robisz to dla siebie, a nie po to, żeby schudnąć i bardziej podobać się mężowi. Chodzi o rzeczy, gdzie zaspokajasz tylko i wyłącznie swoje potrzeby. Poleżenie na podłodze w pokoju u dzieci i przyglądanie się z im? Powiedzenie: „Nie mam siły/ochoty” na zrobienie czegoś, o co proszą cię inni. Bo dzisiaj zwyczajnie ci się nie chce. Co przecież nie znaczy, że jutro tego nie zrobisz. I jak? Masz te dwie listy? Porównaj je. I zrób kolejną.

Lista rzeczy, które cię wkurzyły

Wszystko, co cię zdenerwowało. Niezakręcona pasta do zębów, przestawione kubki w kuchni, każda pierdoła. I obok zaznacz, w którym sytuacjach dałaś upust swojej złości. Powiedziałaś, że coś cię denerwuje, wyprowadza z równowagi, że ci się nie podoba. A ile razy zacisnęłaś usta i umyłaś filiżankę po kawie, podniosłaś skarpetki z podłogi i powiesiłaś ręcznik w łazience. Złościsz się? Mówisz o tym? Dopóki nie powiesz, co cię wkurza, nie oczekuj, że ktoś się tego domyśli. Tak wiem, czasami nie chce się po milion razy powtarzać tego samego, więc może nie powtarzaj. Powiedz, że nie będziesz robić niczego za innych. Mąż wychodzi z kolegami, a ty chciałaś wyjść pojeździć rowerem? On wiedział o tym. Daj sobie prawo do złości.

Lista rzeczy, które chciałabyś zrobić

Ale tylko dla siebie. Wyjście do kosmetyczki, odkładanego od dwóch tygodni fryzjera. Na basen, masaż, saunę, aerobik czy jogę. Do przyjaciółki na kawę lub na film do kina. A może pospać pół godziny po przyjściu do domu? Wypisz wszystko, co ci przyjdzie do głowy, nawet kąpiel w wannie przy świecach, kiedy nikt nie wejdzie do łazienki. Masz? To teraz weź kalendarz i wpisz, kiedy co zrobisz dla siebie. Zaplanuj to. Powieś na lodówce, żeby wszyscy domownicy zobaczyli i wzięli pod uwagę twoje plany. Ty ich plany przecież uwzględniasz. Dodatkowe zajęcia dzieci, koszykówkę męża. Wplatasz to, co dla ciebie w ich rozkład dnia. Jeśli coś z czymś koliduje, ustalcie kompromis.

Spójrz w lustro

Masz te listy? Przyjrzyj się im. Może to jedyna rzecz, którą dziś dla siebie zrobiłaś? Stań przed lustrem. Uśmiechnij się do siebie i powiedz patrząc sobie w oczy, że nie zasługujesz na to, co znajduje się na ostatniej liście. Że nie możesz sobie tego dać. Bo wszyscy inni są ważniejsi do ciebie. Co czujesz?

Właśnie…

Daj sobie szansę na egoizm. Zadbaj o siebie. Kochaj. I bądź szczęśliwa również sama ze sobą, a może przede wszystkim.