Go to content

Ty jesteś dziennikarką, a ja dziwką. Każda z nas ma swoje, inne życia. Lepsze czy gorsze?

Fot. iStock / piranka

– Możesz napisać wprost, że jestem dziwką. Ja tego nie uważam za coś obraźliwego. Pani ze sklepu jest kasjerką, ty jesteś dziennikarką, a moim zawodem jest ku*ewstwo. Jestem prostytutką od sześciu lat, miałam przyjść na chwilę, żeby załatać dziury w budżecie, ale tak mi się spodobało, że zostałam. Ile ty tam w tej swojej redakcji zarabiasz? Pewnie raczej niewiele, a ja pachnę perfumami za blisko pięć stówek. Że na d*pie zarobione? Moja d*pa, moja sprawa. Jestem dorosła, dzieci się za mnie nie wstydzą, bo ich nie mam, rodzina nie wie. A jak się dowiedzą? Płakać nie będę, nie jestem małą dziewczynką, zresztą nigdy jakoś zżyci nie byliśmy. Nie, nie pochodzę z patologicznego domu, raczej zwyczajnego. Ojciec na budowie pracował, matka w markecie, bracia mają rodziny i tak zwane normalne prace. Tylko siostra ku*wa. No co tak patrzysz? Skoro ja do tego podchodzę normalnie, to ty też chociaż spróbuj. Każdy ma swój sposób na życie i ja nikogo nie oceniam. Nikomu nie robię krzywdy, nie zmuszam żeby do mnie przychodził. Że siebie krzywdzę? Nawet gdyby, to czyj to jest problem? Na pewno nie twój.

Daria ma dokładnie 28 lat, mówi o tym szczerze i otwarcie. Bardzo ładna dziewczyna, wcale nie ma wyzywającego makijażu ani tyłka na wierzchu, a wiem, że zaraz po naszej rozmowie idzie do swojej pracy. Jest ubrana tak, żeby odpowiednio podkreślić swoje walory, ale nie wyzywająco. Faktycznie ładnie pachnie, jest zadbana, i jakkolwiek to nie zabrzmi, nie wygląda jak prostytutka. Zamawia kawę i dobre ciastko, mruga do mnie okiem i śmieje się, że przy jej zawodzie nadwaga jej nie grozi. Cały czas mam mieszane uczucia i Daria chyba to wyczuwa.

Daria: „Posłuchaj, ja nie będę się użalać. Nie usłyszysz ode mnie, że zły los mnie do tego pchnął, że ciężko, chore dziecko albo bieda aż piszczy. Mówiłam już wcześniej, normalny dom miałam, nie było na ekscesy i wakacje na Majorce, ale też chleba nie brakowało. Książki do szkoły mieliśmy na czas, w dziurawych czy starych butach też nie chodziłam. Były skromne, ale zawsze prezenty na gwiazdkę, tort na urodziny, opie*dol po wywiadówce. Standardowo, jak w większości domów. Uczyłam się przeciętnie, zresztą nie czułam, żeby ktoś ode mnie więcej wymagał. Skończyłam technikum żywieniowe i na jednej z imprez poznałam taką Magdę. Starsza ode mnie o dwa lata, miała wypasione ciuchy, takie wiesz – z drogiego butiku. Widziałam też w łazience, jakich kosmetyków używała, sam podkład miała za dwie stówki. Zapytałam, czy ma bogatych starych. Roześmiała mi się w twarz i rzuciła : „Coś ty, głupia? D*py daję, to mnie stać.” Wiesz, ja już wtedy nie byłam specjalnie święta.  Zwyczajnie lubiłam seks, miałam wielu partnerów, ale jakoś mnie to tak uderzyło. Nie skomentowałam, nie wypytywałam, nie przywiązałam do tego większej uwagi. Minął spory czas, pracowałam trochę, mieszkałam z rodzicami. Ani nic złego w tym nie było, ani też wymarzonego. Ot, takie tam życie po prostu. I wtedy znowu spotkałam tę Magdę. I to był też pierwszy raz, jak poszłam z klientem. I zarobiłam kilka stów, za niecałą godzinę.

Szybko się wciągnęłam, tym bardziej, że dobrze trafiłam. Ten gość z którym poszłam się bzykać, był potem przez długi okres moim stałym klientem. Podobało mu się to, że jestem otwarta, że się nie czaję, że wprost mówię, że zależy mi na pieniądzach, więc będę się starać. Obopólna korzyść, bo jemu było bardzo dobrze, miał, co sobie zażyczył i sowicie mnie za to nagradzał. Niestety, wyjechał w interesach na stałe, ale polecił mnie kilku swoim, równie bogatym koleżkom. W niecały rok zarobiłam na mieszkanie, stać mnie było nawet na wynajęcie dekoratorki wnętrz. Zrobiłam prawko, kupiłam fajne auto. Zainwestowałam w edukację, lekcje angielskiego i hiszpańskiego, teraz też niemiecki. Kontynuuję naukę, także tę związaną z odżywianiem. Uczę się tańca towarzyskiego i języka migowego. Po co mi to? Bo w końcu mogę, zarabiam, czy to ważne jak? Zresztą, lata lecą, przyjdą młodsze i mnie zepchną z piedestału. Wiecznie dziwką nie będę, oszczędności się skończą, a z prostytucji emerytury nie ma. Ubezpieczam się prywatnie, ale chciałabym za jakiś czas robić coś innego. Dlaczego? Dziewczyno, czuję się  po prostu zmęczona. To nie jest lekki kawałek chleba, potrafię przerobić 12-tu gości dziennie. Tylko potem muszę wziąć ze dwa dni wolnego, bo fizycznie źle się czuję, wszystko mnie boli…

Mroczne strony? Nie zdarzyło mi się pobicie, czy zastraszanie jak innym dziewczynom z branży. Nie wiem, czy to moja ostrożność czy głupie szczęście. Ale miałam parę razy niefajne sytuacje. Raz mnie koleś wywiózł, taki niby z polecenia był. Fakt trochę mojej winy, bo ostrzegali, że kasiasty, ale świr. Do domku takiego pod lasem pojechaliśmy, a tam dwóch jego bardzo napalonych kolegów. Typowe karki, nie było nawet mowy o dyskusji czy sprzeciwie. Poharatali mnie wtedy, zabawiali całą noc. Raz osobno, raz wszyscy na raz. Zapłacili i  to dużo, ale tydzień leczyłam się w domu. Krew się ze mnie lała, sorry że tak dosłownie, ale ja nie umiem w ładne słówka ubierać, zresztą po co? I też parę razy takich chamów miałam, co wiesz, jak zwierzę charczał i rżnął mnie, jak szmatę taką, aż bolało. Ale odpoczywasz, nie wnikasz w sentymenty i wracasz do roboty. Zresztą wypadki się wszędzie zdarzają, na budowie, w policji, w sklepie czy banku.

Po co to roztrząsać, każdy sam odpowiada za swoje wybory. Życie nie było, nie jest i lekkie nie będzie. A mnie nikt do niczego nie zmusza. Skończę z tym wtedy, kiedy sama uznam to za stosowne, będę już pewna, co chcę robić dalej. Ryzyko? Takie głupie trochę gadanie. A jak wychodzisz z domu na ulicę, to nie ryzykujesz? Skąd wiesz, że pijany kierowca nie rozjedzie cię na zielonym świetle? Życie ogólnie jest ryzykowne, ale czy przez to ktoś z niego ot tak rezygnuje?

Nie wiem co będzie za rok czy pięć lat, zresztą może już jutro wyjadę. Kto to wie, co komu pisane. Miłość? Wiesz, ja się tyle naoglądałam i nasłuchałam od tych, którzy do mnie przychodzą, o tych niby uczuciach czy zaufaniu. Bo faceci do mnie różni trafiali. Jak w filmach o burdelach, serio jest tak, że czasem się typ chce wygadać, przytulić. Nawet popłakać, bo takich też miałam. Nawet nie masz pojęcia, ile ja dramatów ludzkich przerobiłam, przez te lata. Ile historii poznałam.  O rodzinie, wierności, o tej waszej przereklamowanej miłości też. Obserwowałam również moich rodziców, patrzę na rodziny moich braci. I widzę, jakie to wszystko naciągane, przerysowane, aż smutne i ciężkie do uwierzenia. Może kiedyś ktoś nauczy mnie kochać i mieć nadzieję, że ludzie potrafią być ważni w życiu. Że można całe życie z jednym człowiekiem chcieć spędzić.  Na razie liczę tylko na siebie i tylko sobie wierzę. Nie czuję się samotna. Tak wybrałam i nie mam do nikogo o nic pretensji. Tak jak już mówiłam.  A znasz skalę, która potrafi to ocenić? Bo ja nie…”.


Wysłuchała: Anika Zadylak