Go to content

To już rok. Bałyśmy się, miałyśmy wątpliwości, bo jesteśmy takie jak wy, nic nas nie wyróżnia

Fot. iStock/svetikd

Tak często piszemy o tym, żeby wziąć życie we własne ręce, żeby sięgać po swoje marzenia, że przecież to nasze życie i nikt lepiej niż my same go za nas nie przeżyje.

Namawiamy was: zrób ten jeden malutki krok, którego tak bardzo się boisz, a który może okazać się milowym, poprowadzi cię ku nowemu, często ku lepszemu.

Dzisiaj chcę wam zdradzić pewną tajemnicę. Ponad rok temu, gdy usłyszałam: „zróbmy to, zróbmy nasz własny portal dla kobiet”, bałam się jak cholera. Bała się każda z nas, choć wtedy żadna o swoim strachu głośno nie mówiła. Wszystkie wierzyłyśmy, że tak, że to musi się udać. Bo jesteśmy razem, bo mamy wspólny cel, wspólne marzenie. Chcemy my, kobiety, zrobić coś wartościowego dla innych kobiet.

Gosia wtedy mówiła: „Sprzedajemy nasze marzenia, naszą wizją, sprzedajemy coś, w co okazuje się, że inni wierzą, bo my wierzymy tak bardzo”. Dzisiaj uśmiechamy się do tych słów. Bo uwierzyć kilku wariatkom, które internetu się uczyły, które postawiły wszystko na jedną kartę… gdybym tego nie zobaczyła, nie przeżyła, nie uwierzyłabym. I oczywiście byli tacy, którzy pukali się w głowę, wróżyli nam krótką karierę, mówili: „Zwariowały. Kto tak ryzykuje? Kto ma czelność być tak pewnym powodzenia własnego pomysłu”. Zdradzę wam kolejną tajemnicę… Nie byłyśmy pewne, w każdej z nas tliła się iskra niepewności: „A co, jak się nie uda?” – szeptał nam tył głowy… Mogłyśmy tego głosu posłuchać. A jednak spróbowałyśmy. Bo żyjemy tylko raz, bo lepiej żałować tego, co się zrobiło niż tego, czego nigdy się nie spróbowało.

Dzisiaj każdej z nas zakręciła się łza wzruszenia w oku.

To nie była łatwa droga. Pamiętam, jak rok temu obgryzałam ze stresu paznokcie, jak pytałyśmy Hani, która stawiała stronę: „Ale jesteś pewna, że jesteśmy gotowe, że to dziś?”. Ona nie była pewna, żadna z nas nie była. Chciałyśmy, żeby było idealnie, a wiedziałyśmy, że wiele mogłybyśmy zrobić jeszcze lepiej. Tę naszą niepewność mogłyśmy przeciągać w nieskończoność, mogłyśmy pozwolić, by strach przed waszą opinią – opinią naszych czytelniczek, paraliżował nas jeszcze przez wiele tygodni.

A przecież to był dopiero początek, pierwszy dzień. A później tydzień i miesiąc… Powtarzałyśmy sobie jak mantrę: „Spokojnie, małymi kroczkami, największe rzeczy przychodzą powoli, pracuje się na nie latami”. A wiadomo, że my chciałyśmy już i teraz i natychmiast. Kto by nie chciał! Z mieszanką wybuchową naszych temperamentów, gdzie każda z nas jest inna, bywało ciężko. Zresztą bywa nadal. Ale o tym też wam piszemy, że nic tak nie rozwija, jak problem, który musisz rozwiązać, jak zmierzenie się ze swoimi słabościami i słabościami innych, jak nie uciekanie przed trudnymi sytuacjami, tylko szukanie kompromisów i nowych rozwiązań. Tak, tego ten rok na pewno nas wszystkie nauczył.

Jeszcze jakiś czas temu napisałabym: nie lubię kobiet, nie ufam im, ale na własnej skórze miałam się przekonać, że to właśnie w kobietach siła, że w nas tkwi niesamowity potencjał i gdy zjednoczymy się w jednym wspólnym celu, w który wierzymy, choćby się waliło i paliło, będziemy razem szły do przodu. Nauczyłam się, że możemy być dla siebie prawdziwym wsparciem, wyzwaniem, inspiracją. Jesteśmy jak wielogłowy smok. Kiedy jednej głowie brakuje sił, wyskakuje ta kolejna, a później następna. Tak, dzisiaj jestem pewna, że za sukcesem każdej kobiety, stoi jakaś inna silna kobieta.

Czy miałyśmy dość? Jasne, dopadały nas chwile zwątpienia, załamania, myślenia: „nie damy już więcej rady”, kiedy zmęczenie ze stresem miesza się i odbiera nam ochotę do działania. Tak, tego pewnie nie było widać na zewnątrz, ale tu w środku, z pewnością każda z nas takich emocji doświadczyła, bo jesteśmy takie same jak wy. I tak samo bywam zmęczone, zniechęcone, z próbą wykrzesania w sobie choć odrobiny motywacji. Ale ten rok pokazał nam, że zawsze przychodzi kolejny dzień, że na ten dzień warto poczekać, że trzeba być cierpliwym i czasami odpuścić, żeby móc ruszyć z podwójną siłą.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo chcę wam pokazać, że można. Że chcieć, to móc. Naprawdę chcieć. I że ta duma, która przychodzi, jest bezcennym uczuciem. Ta energia i moc, która każe nam być coraz lepszymi dla was, ale też dla nas samych to efekt tego, że pewnego dnia każda z nas powiedziała: „Dobra, spróbuję, a niech się dzieje co chce”.

Jeśli się boicie – my też się bałyśmy.

Jeśli obawiacie się opinii innych – my też się obawiałyśmy – ośmieszenia, niezrozumienia, porażki.

Jeśli macie wątpliwości – my też je miałyśmy, pewnie każda z nas mogłaby wymienić ich co najmniej kilka.

Jeśli paraliżuje was strach – pokonajcie go, omińcie, przeskoczcie, zignorujcie, udawajcie, że wcale go nie ma, nie pozwólcie by on ograniczał realizację waszych marzeń.

I tak – nie będzie łatwo. Ale jeśli macie wokół siebie ludzi, którzy pójdą z wami, choćby mieli się pojawić tylko na chwilę – czerpcie z tego jak najwięcej. Uczcie się, doświadczajcie, bo nic oprócz was samych nie jest w stanie was zatrzymać.

Dzisiaj myślę sobie o tych wszystkich ludziach, którzy przez rok istnienia portalu się pojawili, o tych wszystkich historiach, które od was usłyszałyśmy. To wszystko składa się na całość. Każdy jedna osoba naszej układanki pod tytułem Oh!me była bardzo ważna. I nadal będzie. I za to też dzisiaj dziękujemy. Za to, że byliście z nami, za to, że jesteście.

To dopiero rok… Co się będzie działo za kolejny i jeszcze następny? Patrzymy w przyszłość z uśmiechem i wiarą, że będzie tylko lepiej i… planujemy kolejny dzień, ten jutrzejszy, bo do dużych sukcesów prowadzą te najmniejsze kroki.