Go to content

Jak stać się lepszą wersją siebie samego? I czy jest to nam w ogóle potrzebne?

Fot. iStock/filadendron

Można się zjeżyć, bo wydawać by się mogło, że lepsza wersja siebie, to stawianie sobie wymagań, oczekiwań i zawieszania poprzeczki tak wysoko, że staje się ona piekielnie trudna do przeskoczenia. Ale to zupełnie nie o to chodzi.

Aby stać się lepszą wersję siebie, należy zacząć od zrozumienia, że to my sami jesteśmy dla siebie najważniejsi. Że dopiero budując dobrą relację z samym sobą, jesteśmy w stanie budować dobre relacje z innymi ludźmi. Wchodzić w zdrowe związki, umieć stawiać granice, nie pozwolić, by inni nami manipulowali, by wykorzystywali. Być lepszą wersją siebie, to być dla siebie lepszym człowiekiem, to traktować siebie z szacunkiem, z miłością. To zaprzyjaźnić się najpierw ze sobą, a zaraz potem z całym światem. To w końcu być szczerym wobec siebie, szczerym czasami do bólu, bo dopiero świadomość tego, kim jestem, pozwala nam bez strachu i obaw patrzeć na świat i spotykać innych ludzi.

Jak stać się lepszą wersją siebie? Trzeba by było odrobić kilka lekcji.

Naucz się słuchać siebie

To nie jest łatwe i jeśli ktoś twierdzi inaczej, to nigdy tak naprawdę siebie nie słuchał. Bo tu chodzi o zatrzymanie się, wyłączenie wtyczki do wszystkich zewnętrznych bodźców i przyjrzenie się sobie. Posłuchanie, co chce nam powiedzieć intuicja, nasze ciało, emocje. Spytać siebie: „ale o co tak naprawdę chodzi” i usiąść ze sobą, pogrzebać w środku i znaleźć prawdziwą przyczynę niepokoju, stresu, chęci zmiany. Tylko sami jesteśmy w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, co nam przeszkadza, co nas blokuje. Trzeba tylko (albo aż) się zatrzymać i zdobyć na szczerą rozmowę z samym sobą.

Naucz się być dobrym dla siebie

Wiesz, co lubisz robić? O czym marzysz? Może jest coś, co przez całe życie odkładałaś, a teraz być może przyszedł czas na realizację swoich marzeń. Na przykład nauka gry na gitarze, lepienie z gliny, nauka rysunku? Nigdy nie jest za późno na robienie tego, co robić lubimy, a co przynosi nam niesamowitą frajdę, co – mamy takie poczucie – wzbogaca nas samych, a przede wszystkim uszczęśliwia. Nie mówię, że masz rzucić pracę, zakończyć związek, ale może zamiast skupiać się na tym, co złe, spróbować czegoś, co wniesie w nasze życie jego pozytywne aspekty.

Pomyśl, na co masz ochotę – teraz, w tym momencie i zrób to, nawet jeśli miałaby to być kawa w łóżku w duecie z dobrą książką. Zrób dla siebie coś dobrego, bo na to zasługujesz.

Naucz się przyjmować porażki i straty

Nigdy nie jest tak, że nasze życie składa się jedynie z pozytywów. Zawsze przychodzi moment, gdy musimy się zmierzyć z porażką, ze stratą. Kiedy wzbiera w nas smutek, złość, gdy jedynym sposobem na rozładowanie emocji jest płacz. Przyjmując, że to też część naszego życia, że warto ją do siebie dopuścić, wcale nie okazujemy słabości, wręcz przeciwnie, dzięki temu stajemy się dojrzalsi. Możemy się oszukiwać, że nasze życie jest pasmem sukcesów, dobrych relacji, cudownych znajomych, że wszystko układa się jak najlepiej, ale wówczas żyjemy iluzją, iluzją życia, które istnieje tylko w naszym wyobrażeniu. A co, gdy bańka pęknie pewnego dnia? A pęknie na pewno.

Naucz się żyć z dobrymi ludźmi

Nie zwracamy na to uwagi, ale istotne znaczenie ma, kim się otaczamy. Rozejrzyj się, jakich ludzi masz wokół? Czy tych, co widzą szklankę do połowy pustą czy pełną? Ważne jest, aby blisko siebie mieć ludzi, którzy mają dobre i spokojne życie. Może się nam to wydawać nudne i zupełnie niepotrzebne, a jednak to z takiej relacji jesteśmy w stanie wziąć dla siebie jak najwięcej. Bo nasze życie to zbiór wszystkich doświadczeń i obserwacji, zachowań, które często zupełnie nieświadomie naśladujemy.

Naucz się być sama ze sobą

Bardzo często zagłuszamy wszystko, co głęboko w nas, otaczając się nieustannie ludźmi. Zapraszając na kolację, umawiając się na wspólne wakacje, wyjazdy, szukając cały czas nowych znajomości. Dlaczego? Bo boimy się zostać sami, bo nie chcemy dopuścić do głosu tego, co nam naprawdę w duszy gra. Bo nie lubimy siebie, do czego nie chcemy się przyznać, bo ponosimy w jakiś obszarach naszego życia porażki, a przecież jesteśmy ludźmi sukcesu. Bo boimy się zajrzeć za kotarę, bo wiemy, że wówczas musielibyśmy się zmierzyć z naszymi słabościami i lękami. Spojrzeć prawdzie w oczy. Jasne, że można tak żyć, oszukiwać się, trwać w nieświadomości. Tylko jak długo? Dopóki nie pobędziemy ze sobą sami, dopóki nie poznamy siebie, nie pokochamy, to zawsze będziemy gonić za iluzją szczęśliwego życia. Tylko iluzją, czy o to nam w życiu chodzi? Żeby udawać szczęście, czy żeby prawdziwie je poczuć i żyć w zgodzie ze sobą?