Go to content

Skandal w Sejmie. O pigułce znowu chce się decydować bez nas, kobiet

Fot. iStock/egorr

„Nic o nas bez nas”, ta podstawowa zasada demokracji, nasze święte i niepodważalne prawo, niestety coraz mniej dotyczy kobiet. Coraz częściej chce się decydować w sprawach ważnych dla naszego zdrowia i bezpieczeństwa, a także naszego dobrostanu, bez naszego udziału, rady i opinii. Podczas ostatniego czytania ustawy o pigułce „dzień po” Straż Marszałkowska uniemożliwiła przedstawicielkom środowisk kobiecych wejście do Sejmu. Udało się dopiero po interwencji kilku posłów PO. Na czytanie dostało się wówczas 6 z ponad 30 delegowanych tam pań…

Jak czytamy w oświadczeniu rzecznika koalicji Mam Prawo, blokada okazała się jednak skuteczna – dyskusja plenarna nad projektem ustawy została wcześniej zakończona.

„Rząd proceduje propozycje nowych przepisów wbrew opiniom ekspertów oraz stanowiskom organizacji społecznych – pisze rzecznik Mam Prawo. – Zgodnie z prawem obowiązującym od 2015 roku w krajach Unii Europejskiej, w tym w Polsce, ellaOne jest sprzedawana bez recepty. Komisja Europejska zezwoliła bowiem na bezpośredni dostęp do leku ellaOne na podstawie pozytywnej opinii Europejskiej Agencji Leków. Obecnie ellaOne sprzedawana jest bez recepty w 26 krajach europejskich. Inaczej jest jedynie na Węgrzech.

Zdaniem ekspertów brakuje również przesłanek medycznych, aby zakwalifikować tabletkę ellaOne do leków wydawanych na receptę.

– „Komisja Europejska zadecydowała, że lek ten powinien mieć status OTC. Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych również nie wniósł w tej sprawie sprzeciwu. Oznacza to, że organy europejskie i polskie powołane do badania bezpieczeństwa leków, mając dostęp do badań klinicznych, raportów bezpieczeństwa oraz danych medycznych uznały, że jest to lek bezpieczny w grupie pacjentów, którzy osiągnęli okres dojrzewania płciowego. Decyzja więc o zmianie kategorii dostępności tabletki ellaOne i umieszczenia jej wśród leków, które wymagają uzyskania recepty nie jest podyktowana względami klinicznymi” – wskazywało ponad dwudziestu ginekologów w liście skierowanym do Ministra Zdrowia Konstantego Radziwiłła, którego resort odpowiadał za przygotowanie projektu ustawy.
Zdaniem ekspertów ograniczenie dostępności do środków antykoncepcji awaryjnej może również stanowić zagrożenie dla zdrowia kobiet, które z uwagi na długi czas oczekiwania na wizytę u ginekologa, w wyjątkowych sytuacjach mogą szukać środków tego typu poza oficjalnym obiegiem. Konsekwencją braku dostępu do „pigułki dzień po” może być również wzrost liczby nielegalnych aborcji.”

Walczmy o to, by decyzje dotyczące naszego zdrowia, szczęścia i bezpieczeństwa, nie zapadały za zamkniętymi drzwiami, po cichu i byle jak, bez naszego udziału. Róbmy wszystko, by nie podejmowali ich ludzie, dla których dobro kobiet pozostaje pojęciem abstrakcyjnym.


 

Na podstawie materiałów prasowych przesłanych przez Rzecznika Koalicji Mam Prawo