Go to content

Rozgośćcie się

Jakimś cholernym cudem znalazłam kwadrans w tej swojej wielodzietności na spokojny przysiad z laptopem na kolanach. Postanowiłam nie dać się obiadowi wciąż niegotowemu a nawet, o zgrozo, niewymyślonemu, paznokciom z odpryśniętymi brzegami, zimnej już kawie i nebulizacjom najmłodszego.

Przysiadłam i czar prysł, o czym bowiem napisać, by nie zabrzmieć sztampowo (wiele dzieci choruje w tym czasookresie, prawda?), groteskowo (większość z nas zmaga się z niedoczasem, prawda?), banalnie (nie wszystkie wiemy, jak zbilansować dietę i dopasować się do poszczególnych gustów kulinarnych członków naszych rodzin) i płytko (odpryśnięty lakier, serio?).

Zatem, skoro (prawdopodobnie) większość z nas toczą te same troski, zmartwienia, problemy i błahostki, czym Was zaskoczyć, czym przyciągnąć, uraczyć i ugościć?

Czy zwykłe życie przeciętnej kobiety w połowie drogi do siedemdziesiątki, mentalnie ciągle dwudziestoparolatki, z trójką dzieci u boku, psem przy nodze i mężem w tle (choć przecież na pierwszym planie, na Boga!!!) i przemyślenia głębokie czynione przy praniu pieluch, czy po przeczytaniu kawałka dobrej treści, będą dla Was ciekawe?

Czy opowieści o katarze Melona, kartkówce z tabliczki mnożenia Arbuza czy fochach nastoletniej Maliny zatrzyma was przez chwilę?

Spróbuję – zobaczymy.

Tymczasem rozgośćcie się i ze smakiem popijcie łyk kawy/herbaty/wody z cytryną czy czegokolwiek, co Was uszczęśliwia i nawilża i miejcie dobry dzień!