Go to content

Portret Jadowitej Baby

portret jadowitej baby
Fot. iStock ;/ Instants

Siedzę u fryzjera. Zarezerwowane późne popołudnie na co najmniej dwie godziny, bo farba, ścięcie i modelowanie. I przy okazji pani Marzenka mi hybrydę na dłoniach zrobi, toteż poświęcam sporo minut, by poczuć się dopieszczona, i połechtać moją kobiecą próżność. A co, raz się żyje! No raz na miesiąc, półtora chyba mogę bez skrupułów opuścić gniazdo i zostawić gromadkę moich dzieci (mąż też się w to wlicza). Jak i bez skrupułów mogę się przysłuchiwać rozmowom, prowadzonym w salonie. Ileż można czytać, że celebrytka A schudła 50 gramów, celebrytka B przytyła za to całe 88, celebryta C bierze czwarty rozwód w ciągu roku, a gwiazdka X wrzuciła milionowe zdjęcie na insta. Książki ambitnej żadnej nie wzięłam. Żałuję bardzo. Mea culpa. Przynajmniej bym się zatopiła w czyjejś biografii albo próbowała rozwiązać zagadkę kryminalną. A tak pozostało słuchanie. Chcąc nie chcąc.

Zaczęło się niewinnie. Do salonu wpada młoda kobieta, bardzo ładna, długie włosy, burza loków. Rzuca się w oczy. Jest przy tym cholernie szczupła. Aż sama mimowolnie wciągam brzuch jak ją widzę. Umawia się na wizytę u pani Marzenki i wychodzi. A baby w salonie, klientki dla jasności, aż się trzęsą komentując.

Ta to chuda. Pewnie anorektyczka. 
No jasne, że anoreksja. Normalnie taki chudy nikt nie jest.

A pani Marzenka mówi, że ta kobieta wygląda tak od zawsze. W ciąży też tak wyglądała. Tylko piłeczkę z przodu miała zamiast brzucha. Taki typ.

W ciąży? To ona dziecko ma???

Tak, dziewięcioletnie.

Na pewno jedno. Po drugiej ciąży by taka chuda już nie była. 

No musiała to dodać. Jad z siebie cały wyrzucić, inaczej by eksplodowała. Przecież to oczywiste, że normalne kobiety nie są szczupłe i w ciąży tyją po 30 kg, i już nigdy nie wracają do starej wagi. Tylko jak cierpiętnice dźwigają pociążową nadwagę dumnie obwieszczając światu, że oto i one powiły na świat dziecię płacąc za to najwyższym poświęceniem, utratą talii! Bezpowrotnie!!!!

A te włosy ciekawe gdzie zrobiła i jaki to numer farby. 

Włosy to ona też ma naturalne.

Kolor też??? Doczepów nie ma? Ani trwałej?

Ano nie. Taką fryzurę ma od liceum. Kiedyś mi zdjęcie pokazywała. Nic się dziewczyna nie zmieniła. Śliczna jest, prawda??

Uhm.

Jad podpłynął do gardła i nie mogła więcej z siebie wydusić bidulka. Ale przełknęła dzielnie i drąży dalej.

Ale pazury u pani robi? Sama nie umie?

Tego to ja nie wiem moja droga.

Jadem by się zakrztusiła, gdyby nie wypluła tego ostatniego pytania. No musiała. Żeby było na jej. Nie przeżyłaby, gdyby jeszcze tamta hybrydę umiała robić.
Owszem rzeczona kobieta ładna, włosów i figury pozazdrościć, bo się babka w trendy aktualne wpisuje, ale żeby tak dociekać, co ma zrobione, a co nie? Święta nie jestem. Ciekawska bywam, ale widzę, że do tego levelu jeszcze nie doszłam. A ta Jadowita, nomen omen, niegruba, niebrzydka, w wieku mniej więcej tamtej, zadbana, ale borykająca się najwyraźniej z podwyższonym poziomem jadu. Jak nic. Tabletek cholera na to nie ma?!
Siedzę sobie z gazetą jednak dalej. Farba mi się wgryza we włosy, a ja słucham, o czym to klientki z Jadowitą dalej prawić będą.

A słyszałyście dziewczynki, że Agnieszkę mąż kopnął w d… albo inaczej puknął jakąś młodą d…? Agnieszka załamana, ale nie ma się co dziwić. Zero fryzjera, makijażu. No po ciąży to już by mogła coś ze sobą zrobić. 

A jednak, po ciąży można? Eureka!!!

Jakaś studentka. Pokażę Wam na fejsie, Dorota mi ją pokazała. 

I leci biegiem po smartfona w różowej oprawie z brokatem i komentuje dalej.

No Aga szans przy niej nie ma. Ale studentka pusta. Zobaczcie rzęsy zrobione, doczepy, pazury, usta napompowane, w cyckach silikon, nogi rozkładać szeroko umie to chłop poleciał. 

I pokazuje zdjęcie młodej atrakcyjnej dziewczyny (mi także, choć słowem się nie odzywam), która pręży młode ciało na zdjęciu, chyba na siłowni. Owszem makijaż mocny, ale buzia śliczna i te cycki to raczej naturalne. Ma dziewczyna kawał biustu. Zdarza się, nawet w młodym wieku. Naprawdę!!! W ciągu dwóch minut dowiaduję się jak owa Agnieszka się nazywa, gdzie pracuje i jak to się dziewczyna o zdradzie męża dowiedziała. Jadowita i jej koleżanki perorują beztrosko, żonglując faktami. No cyrk!!! Dosłownie. Pani Marzenka i fryzjerka pani Ewa klasa sama w sobie. Coś przytakną, rzucą zdanie typu: no chłopu do utraty rozumu niewiele trzeba. Nie ciągną za język, nie rzucają nazwiskami, a podejrzewam, że o owej sprawie wiedzą więcej, jednak jako że królowa jest tylko jedna, to oddają jej scenę (a raczej salon).
Siadam w końcu na fotel. Pani Ewa czaruje mi na głowie coś nowego. Gadamy o pracy, pogodzie, ja nieśmiało o blogu. Świta Jadowitej się kurczy o jedną i zaczyna się show. Finał normalnie.

Jezu, dobrze, że ta Gośka już poszła. Patrzeć na nią nie mogę. Wyprostowała se te zęby i się szczerzy wszędzie. Jeszcze niech wybieli, to nas oślepi. 

Pani Ewa nic nie mówi. Pani Marzenka szykuje się na mnie i podpytuje o preferowane kolory. Mnie też zatkało. A jad jak płynął, tak płynie.

Prawie czterdziestka na karku, a ona myśli, że zębami świat zawojuje. By się za ćwiczenia wzięła, bo ledwo w fotelu fryzjerskim się mieści. By jeszcze pani Ewa szkody w salonie miała. 

Jadowita chichocze. Świta przebiera nóżkami (dokładnie rzecz ujmując są to dwie pary nóg). Ja odmieniona, może nie jakoś diametralnie, ale z trochę innym odcieniem i krótszą fryzurką, oddaje moje dłonie w ręce pani Marzenki. Wybieramy kolor. Biorę mocny fiolet. Tak mnie naszło. Rozmawiamy o mojej fryzurze, o salonie, bo po remoncie i jakoś nie czuję, by zarówno pani Marzenka jak i pani Ewa miały ochotę każdego oplotkować. Wręcz przeciwnie. Wolą chyba luźniejsze tematy.
Zza drzwi słyszymy głos Jadowitej:

No błagam dziewczyny, Gośka wyglądała jak potwór z tamtym zgryzem. Teraz jest po prostu potworem z ładniejszym zgryzem. Mam rację?

Krew mnie zalewa. Nie znam kobity, a już jej nie lubię. No nie cierpię baby, choć nic mi nie zrobiła. Pani Marzenka szybko uwinęła się z moją hybrydą. Żegnam się z nią serdecznie. Wracam do części fryzjerskiej po płaszcz i mówię głośno dobranoc uśmiechając się najszerzej jak umiem, oślepiając Jadowitą (zanim słodko mi powie jak Gosi, papa kochana moja) swoimi srebrnymi klamerkami na zębach. Na obu szczękach. I jestem niemal pewna, jak to Jadowita komentuje:

No następną pogrzało se zęby robić. 

Będzie miała dziewczyna pretekst, by sobie jadem popluć, bo widać, że jak nie pluje, to nie istnieje. To co jej będę żałować, nie?