Go to content

Oskarżone o „czarną bluzkę”… Nauczycielki muszą tłumaczyć się przed komisją dyscyplinarną. Dokąd zmierzamy?

Oskarżone o "czarną bluzkę"... Nauczycielki muszą tłumaczyć się przed komisją dyscyplinarną. Dokąd zmierzamy?
Fot. Flickr/Iga Lubczańska / CC BY 2.0

Podczas październikowego, czarnego protestu dziesięć nauczycielek z Zespołu Szkół Specjalnych nr 39 w Zabrzu przyszło do pracy ubrane na czarno. W czasie przerwy, gdy nie opiekowały się dziećmi, zrobiły sobie zdjęcie i pokazały je na Facebooku. Fotka nie podobała się jednemu z kolegów, który o całej sprawie doniósł nie tylko do kuratorium, ale także do MEN. Rozpętała się burza, a przeciwko kobietom wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Ja podaje Dziennik Zachodni, postawiono im zarzut „publicznego manifestowania swoich poglądów związanych z poparciem dla zorganizowanego w tym dniu na terenie całego kraju protestu dotyczącego zmian przepisów w zakresie prawa do aborcji.” Groziła im za to nawet utrata pracy.Dzisiaj, w piątek przed Śląskim Kuratorium Oświaty w Katowicach stawiła się jedna z nich, Aleksandra Piotrowska. Szczęśliwie została uniewinniona. Nie uchybiła godności zawodu nauczyciela.

Komisja dyscyplinarna uznała, że każdemu obywatelowi RP zapewnia się wolność sumienia i religii oraz wyrażania swoich poglądów. Zaznaczyła jednocześnie, że etyka zawodu nauczyciela wymaga szczególnego wyczucia w wyrażaniu publicznym swoich poglądów. Czyli niby nie ukarała, ale pogroziła palcem.

W tej chwili można by uznać, że całe zamieszanie wokół zdjęcia było tylko burzą w szklance wody i zamknąć temat. „Jest super, jest super, więc o co ci chodzi?”

Wydaje mi się jednak, że spuszczenie nad tą sprawą zasłony milczenia byłoby znacznym uproszczeniem. Po pierwsze fakt wszczęcia postępowania dyscyplinarnego na podstawie donosu za bardzo przypomina niechlubne czasy PRL. A fakt, że kuratorium nie zignorowało tego donosu, nie machnęło ręką i nie puknęło się w czoło, świadczy o tym, że ryzyko, iż ktoś za ujawnianie swoich poglądów na prywatnym koncie może stracić pracę, jednak istnieje. Zastraszono pracowników szkół? Z pewnością tak. Na przyszłość każda nauczycielka trzy razy się zastanowi, zanim zdecyduje się na bluzkę takiego a nie innego koloru.

Sporo mówi się ostatnio o klauzuli sumienia. Dyskutujemy, czy ginekolog może mieć prawo do odmawiania dokonania aborcji czy przepisywania antykoncepcyjnych środków hormonalnych. Pytamy, czy prawo do klauzuli sumienia ma lekarz-genetyk, który bada chore dzieci? Osoby o konserwatywnych poglądach bronią tych lekarzy twierdząc, że żyjemy w kraju, w którym wolność sumienia i wyznania gwarantuje nam przecież konstytucja. I lekarz też ma do tego prawo.

Ile ludzi, tyle opinii. Ja uważam, że trudno zmuszać lekarza do postępowania wbrew sumieniu. Jego wybór. I wybór każdej z nas. Możemy wybrać takiego, który klauzulą sumienia się nie zasłania. I wydaje mi się, że problemu ze sprawami światopoglądowymi nie powinno być aż do czasu, gdy byłby to jedyny lekarz przyjmujący np. w gminnym ośrodku zdrowia. Bo wtedy pacjentki są zmuszone do przyjęcia za własne poglądów lekarza. Nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy. A to już nie fair.

Ale ze swoim wysoko tolerancyjnym podejściem do klauzuli sumienia, trudno mi się zgodzić z tym, że ktoś odmawia prawa do własnych przekonań i kierowania się własnym sumieniem nauczycielkom. Czy to ma oznaczać, że prawo do klauzuli sumienia ma lekarz, ale nauczyciel już nie? Albo że prawo do ujawniania własnych poglądów ma tylko ten, kto ma poglądy „słuszne?” Albo żyjesz zgodnie z zasadami głoszonymi przez partię rządzącą, albo będziesz mieć kłopoty? Tak już mieliśmy. I wcale nie był to dobry czas dla tego kraju i żyjących w nim ludzi.

Trudno jednak dyskutować z faktem, że nauczyciel jest zawodem szczególnym. Z pewnością nie chciałabym, żeby na lekcje do mojego dziecka przychodziła nauczycielka wyglądająca jak przydrożna tirówka. Albo nauczyciel w damskich fatałaszkach i w pełnym makijażu. Ale dlaczego miałabym się zastanawiać nad tym, w jakie ciuchy wskakuje nauczyciel po przyjściu do domu. Nie jest moją sprawą, czy zakłada sukienkę w kwiatki czy w kratkę. Nie obchodzi mnie, czy wspomniana wyżej nauczycielka przegina się kusząco przed mężem lub kochankiem. Mnie obchodzi to, co robi w szkole a nie w swoim domu.

Oczywiście gdyby ci nauczyciele po pracy leżeli pod szkołą pijani w rowach i dzieci by na to patrzyły, to też by mi się nie podobało. Ale od czarnych bluzek do pijaństwa droga daleka. One nie zrobiły nic zdrożnego na oczach swoich uczniów. A czarna bluzka to jeszcze nie przestępstwo.