Go to content

Nieważne co założysz, ważne byś czuła się dobrze

Fot. iStock/Chris Bernard Photography Inc.

Ile raz słyszałaś co wolno ci założyć, a czego kategorycznie musisz unikać? Bo na to jesteś za gruba, na to za chuda, a do tego twoje cycki mają nieodpowiedni rozmiar. Nic dziwnego, że większość z nas nie uważa siebie za piękne. Gdyby choć raz zamiast „nie zakładaj tego”, usłyszeć „najważniejsze, że ty czujesz się w tym piękna” nasze podejście do ubierania znacząco by się zmieniło.

#WeWearWhatWeWant

Jako kobiety jesteśmy zarzucane sztywnymi regułami. A przecież zasady są po to, żeby je łamać! Przy okazji dbając o siebie i swoje samopoczucie. Z tego samego założenia wyszła dwudziestotrzyletnia blogerka plus size Simone Mariposa. Simone była zmęczona słuchaniem, że nie może wyjść na plażę w dwuczęściowym stroju kąpielowym, bo jest na to po prostu za gruba. I tak oto pojawił się najważniejszy dla krągłych kobiet hashtag w sieci – #WeWearWhatWeWant (nosimy to co chcemy).  –Każda dziewczyna plus size musi znosić potworną krytykę za to, jak wygląda i jak się ubiera. Koniec z tym! Przestańcie sprawiać, że pokazywanie skóry jest nieakceptowalne. Nasza szafa to nasza sprawa! – napisała na swoim blogu Simone.  A to, co zaczęło się dziać po wrzuceniu pierwszego zdjęcia przez blogerkę, przerosło wszelkie oczekiwania. Tysiące polubień, a do tego kobiety, które zaczęły publikować swoje zdjęcia w ciuchach, których teoretycznie nie powinny nosić. Może to początek czegoś dobrego?

Akceptacja siebie 

Doskonale wiem, jak to jest wysłuchiwać kazań na temat tego co wolno a czego nie. Bo wolno przede wszystkim strój wzorowany na habit, zakrywający każdy centymetr ciała. Nikt nie pomyśli o tym, że przy większym biuście najlepszy jest dekolt w kształcie litery V, a jeżeli kochamy swoje nogi powinnyśmy je pokazywać. Kilka tygodni temu kupiłam sukienkę, która może nie do końca pasuje do mojej figury. Miłość jest ślepa i nie widzi przeszkód. Po powrocie do domu przedstawiłam swoją nową zdobycz Ukochanemu. Widziałam, że nie jest do końca zachwycony moim wyborem, pomimo pięknego zamka z tyłu. I wtedy mnie zatkało. –Kochanie, nie podoba ci się, co?Po pierwsze we wszystkim wyglądasz pięknie, a po drugie najważniejsze, że ty czujesz się w tym dobrze.  Przyzwyczajona do fali krytyki za nieodpowiedni ciuch, aż uroniłam łzę. Bo miał rację, najważniejsze to zaakceptować siebie i czuć się dobrze we własnym ciele.

  In no part of this world would this outfit or these pictures be considered „flattering”. My legs peppered with cellulite, my big arms exposed, my silhouette clung to, the rolls of my side are visible, and the biggest crime of all, my belly outline is visible!!! We have been taught that everything we wear must somehow showcase our body in such a way that meets some sort of „curvy in the right places”, smooth, and firm ideal. That if somehow our bodies look and feel free or different that they do not deserve to be seen. That the real us is too much, that it’s not beautiful. And I wish I could just come out and say, well FUCK FLATTERING!!! And I mean it’s true, but it’s not that easy. We showcase our bodies in unrealistic ways. We photoshop them, we twist and contort them, we stuff them into glorified meat casings that makes us look like stuffed sausages. As if if we are smooth and shaped right we will somehow deserve to be taken seriously, to exist, to be valued, to be noticed. Well I don’t know about you, but even as a stuffed sausage I’m still pretty darn big at over 300lbs. And omg now I’m just big and uncomfortable. And while there is nothing wrong with using shapwear, we also aren’t obligated too. And honestly, while I still struggle with trying to smooth and shape my body and only seeing that as beautiful, I’ve also noticed that when a woman owns it, owns all her curves, even the ones that make her belly look like it has a crater in it, even the ones that dimple her legs, even the ones that roll down her back, I can’t stop looking. Looking at her beauty. Admiring her uniqueness. Seeing the magnificent strength and power she radiates. I see the freedom and celebrate it. It’s a lovely, breathtaking thing really. And I can’t help but ask, why keep playing this game of stuffing and smoothing, maybe I’m missing out on some of the most magnificent beauty there is, being comfortable and free in my own skin. So as my friend and inspiration, @honorcurves constantly challenges us to do, I’ll honor every single curve without shame today. #bodypositive #honormycurves #curves #curvy #vbo #bopo #effyourbeautystandards #louisville #takingupspace #nobs #bigandblunt   Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Melissa (@yourstruelymelly)

Lustro i ty 

W książce Slow Sex. Uwolnij miłość. Hanny Rydlewskiej i Marty Niedźwieckiej znalazłam ćwiczenie, które powinna wykonać każda kobieta. To właśnie fragment o samoświadomości i kochaniu siebie samej zapadł mi w pamięci bardziej niż wszelkie porady dotyczące seksu. Wszystko, co trzeba zrobić to stanąć przed lustrem i patrząc na nagą siebie dotykać powoli każdej części swojego ciała mówiąc, co o niej myślisz. Zupełnie szczerze, bez żadnych zahamowań i zważania na to, co mówią ludzie. Wyniki tego eksperymentu mogą cię naprawdę zaskoczyć. Nigdy nie myślałam, że patrząc na siebie w lustrze, będę potrafiła odnaleźć w sobie tyle odwagi, by szczerze powiedzieć jak bardzo nienawidzę swojego brzucha, ale za to jak bardzo kocham talię. I wiecie co? Wypowiedzenie tego wszystkiego na głos było najlepszą terapią. Słowa nagle uwolniły kompleksy, które tyle lat skrywałam przed całym światem. Takie ćwiczenie powinno być obowiązkiem dla każdej z nas! A gdy zrobisz to już sama, poproś o pomoc swojego partnera, niech on szczerze powie, co myśli o każdej części twojego ciała. Będziesz naprawdę zaskoczona.

Paski, szorty i spódniczki 

Każda z nas nasłuchała się wystarczająco dużo na temat swojego wyglądu. Pora przejść do momentu, w którym najważniejsza jesteś ty sama. Nie to, co mówią inni. Jeżeli masz ochotę założyć krótką, rozkloszowaną spódniczkę – zakładaj! Bluzka w paski? Oczywiście! Tylko pamiętaj, żeby dodać odrobinę głębokiej czerwieni na usta! No i kto to widział, żeby latem nie zakładać szortów?! 90% z nas ma cellulit, to całkiem normalne. Może przyzwyczajenie się do nowego podejścia będzie dość trudne i zajmie ci trochę czasu, ale warto. Naprawdę! Najważniejsze jest to, w czym ty czujesz się dobrze. I nieważne, jaki kolor czy krój ma ciuch, to tylko dodatek, który podkreśla twoją osobowość. Dlatego daj sobie trochę luzu i uwolnij prawdziwą siebie!