Go to content

Miał być księciem z bajki, mógł być kimkolwiek. Oszust matrymonialny da ci złudzenie miłości, które kosztuje drogo

Fot. iStock/Siphotography

‘Miał być księciem z bajki. Myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi, bujałam w obłokach. Tymczasem utonęłam w kłamstwach, osiągnęłam dno finansowe.’ Wyznania ofiary oszusta matrymonialnego.

Marzyły o miłościach niczym z komedii romantycznych. Szczęśliwe, zakochane, wierzyły we wspólne życie i składane obietnice. Nie dostrzegały, że padły ofiarą oszusta matrymonialnego a pętle słów zaciskane wokół ich szyi to skrupulatnie napisany scenariusz bajki bez happy endu.

Basia jest nauczycielką, pracuje w przedszkolu. Atrakcyjna, choć bardzo skromna. Rozwiodła się niecały rok temu uwalniając się od koszmaru życia z mężem alkoholikiem.

– Wieczory spędzałam samotnie, nudziłam się w domu. Któregoś dnia weszłam na czat, znalazłam tam wiele tematycznych pokoi. Kliknęłam, odezwało się kilku mężczyzn, zaczęliśmy rozmawiać. Potrzebowałam czyjejś adoracji, uwagi. I wtedy odezwał się Darek.

Napisał, że ma dobrą pracę, jest wdowcem i szuka miłości. Komplementował, wiedział jak poprowadzić rozmowę. Wysłał swoje zdjęcie. Przystojny brunet, dobrze ubrany. Subtelny w rozmowie i obietnicach. Basia była nim wyraźnie zainteresowana.

– Opowiedziałam mu o sobie, o doskwierającym braku męskiego ramienia. Słuchał mnie. Opowiadał o kinie, literaturze w sposób niebywale mądry i ciekawy. Zadeklarował pomoc przy remoncie mieszkanie, bo akurat miałam to w planach. Przegadaliśmy kilkanaście wieczorów. W końcu zaprosiłam go do siebie.

Darek szybko zareagował na zaproszenie. Przyjechał w czwartek, powiedział, że ma czas do niedzieli. Przekonał Basię, że tym sposobem lepiej się poznają. Przywiózł walizkę pełną rzeczy. Basia była lekko zszokowana, ale nie protestowała.

– Ciągle mnie przepytywał, niewiele mówił o sobie. Nie przeszkadzało mu, że musiał zostać przez większą część piątku sam w moim domu, bo ja przecież pracowałam. Pytał ile zarabiam. Pytany o rodzinę uciekał od tematu, unikał kontaktu wzrokowego. Bywał podenerwowany. Zaproponowałam wspólny wyjazd na przyszły weekend to nie wyraził zainteresowania. Okolica w której mieszkam daje dużo możliwości. Chciałam wyrwać się z domu, pójść do fajnej restauracji, na basen, pospacerować. No i chciałam poznać jego rodzinę.

Darek twierdził, że poznanie bliskich to kolejny etap znajomości, że przyjdzie na to czas. Kiedy w sobotę wieczorem mieli pójść razem na grilla do przyjaciół Basi, Darek niezwłocznie musiał wracać do domu.

– Wyjechał i przez trzy dni nie odbierał ode mnie telefonu. Kolejnym krokiem było przysłanie zdawkowego smsa. Pisał, że był zajęty, że pracował.

Basia była zdziwiona. Kiedy był u niej odbierał sporo telefonów. Zawsze wychodził. Aparat miał zabezpieczony hasłem. Ich kontakt przygasał. Elementy układanki przestały składać się w jednolitą całość. Któregoś dnia Basia zadzwoniła do firmy, w której Darek rzekomo miał pracować.

– Nie znali człowieka, nie mieli pojęcia o kogo pytam. Mówił mi, że pracuje tam osiem lat, że jest zastępcą dyrektora. Myślałam, że może coś pomyliłam, nie dopuszczałam do siebie myśli, że zostałam oszukana.

Nastały kolejne ciche dni. Darek nie łaknął kontaktu z Basią, ona cierpiała, bo była zakochana. Wmówił jej, że jest miłością jego życia. Odwracał jej uwagę mamiąc ją dobrymi słówkami. Czuła się odtrącona, myślała, że może poznał jakąś inną kobietę, że może zbyt mało się starała. Najgorsze miało dopiero wyjść na jaw.

– Tuż przed jego przyjazdem wypłaciłam spore oszczędności z konta bankowego. Chciałam przeznaczyć je na remont, który miałam w planach. Przyszedł czas wpłaty zaliczek dla ekip remontowych. Wówczas zorientowałam się, że gotówka zniknęła.

Basi zapaliła się czerwona lampka. Myślała, że może gdzieś indziej te pieniądze schowała. Następnie przejrzała wszystkie szkatułki z biżuterią. Zniknęły cenne rodzinne pamiątki wykonane ze złota. Nie wierzyła własnym oczom, była zdruzgotana. Telefon Darka milczał, odpowiadała tylko poczta głosowa. Długo nie myśląc zgłosiła na policję, że została okradziona.

Darek, który tak naprawdę był Mariuszem widniał już w policyjnej kartotece. Jak się okazało oszukał i okradł wiele innych kobiet. Celowo rozkochiwał w sobie osoby samotne, łaknące miłości, zagubione, słabe. Zazwyczaj znajdował on ich czuły punkt, na którym się skupiał.

– Bardzo to przeżyłam. Paraliżował mnie wstyd. Musiałam się przyznać rodzinie i przyjaciołom, zostałam bez grosza. Wylądowałam u psychologa. Nie wiem jak mogłam dać się tak oszukać. Teraz jestem daleka od jakichkolwiek znajomości z mężczyznami. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek komuś zaufam. Może jak skończę terapię?

Łucja ma trzydzieści trzy lata, od dziesięciu jest sama. Przebojowa wysoka brunetka, kolorowy ptak, ekscentrycznie ubrana.

– Nie miałam pomysłu na to, jak zmienić swoje życie. Jak w dobie pracy niemalże przez większą część doby znaleźć faceta. Gdzie poznać mężczyznę, który zostałby towarzyszem życia. Z odsieczą przyszła moja znajoma. Powiedziała mi, żebym założyła sobie konto na instagramie, bo ten kanał to źródło testosteronu.

Łucję szybko wciągnął świat kolorowych zdjęć okraszonych masą hasztagów. Dodawała fotkę, podpisywała i zgarniała zainteresowanie.

Piotr nie miał zdjęcia. Na jego profilu widniała tylko nazwa użytkownika. Wysyłał Łucji serduszka, pisał wiadomości. Zapytany o brak fotografii, powiedział, że jest wojskowym i nie wolno mu widnieć na tego typu portalach. Opis jego osoby był krótki, lakoniczny, nie zawierał zbyt wielu informacji.

– Miałam kolegę, który był żołnierzem zawodowym, ale nigdy nie wspominał mi o tego typu zakazach. Kiedy mu o tym powiedziałam, odwrócił kota ogonem. Wspominał, że dodatkowo wykłada na jednej z uczelni we Wrocławiu i nie chciałby, żeby studenci widywali bo w formie prywaty.

Na wiadomości Łucji Piotr odpowiadał wyrywkowo. Po początkowej euforii stworzył spory dystans w tej relacji. Zawsze przepraszał. Mówił, że się nie logował, miał słaby zasięg bądź awarię internetu.

– Potem dzwonił, gubił się w zeznaniach. Myliły mu się informacje. Sprawiał wrażenie, jakby rozmawiał z jakąś inną, zupełnie nieznaną mi osobą. Zaklinał się, że tylko ja i żadna inna. Wierzyłam mu.

Piotr odwlekał spotkanie w realu. Mówił, że ma chorą matkę i przez to cierpi na chroniczny brak czasu. Że chciałby się spotkać, ale ostatnie pieniądze wydał na lekarzy i nie ma nawet na benzynę.

– Współczułam mu. Opowiadał, że jego matka miała krwotok z żylaka, że jej stan nie jest dobry. Mówił, że musi mieć niezwłocznie cztery i pół tysiąca na zabieg. Ja straciłam matkę w wieku ośmiu lat, serce mi pękało, kiedy go słuchałam. Szlochał mi do słuchawki. Myślałam, że cierpiał. Miałam jakieś oszczędności, zaproponowałam, że mu przeleję. Był dobrym aktorem, a ja się nabrałam.

Piotr bardzo dziękował. Do Łucji dzwonił codziennie, relacjonował jak się rzekomo miewa jego mama. Całkowicie zjednał sobie serce wybranki. Obiecywał, że będzie obsypywał ją kwiatami, że będą spacerować w blasku księżyca. Bo zasługujesz – dawał jej do zrozumienia.

Jego telefon ucichł dwa tygodnie później. Internetowe konto zniknęło. Łucja zaczęła podejrzewać, że mogła zostać oszukana. Mimo to racjonalne argumenty do niej nie docierały. Broniła się do ostatniej chwili. Nie dopuszczała tej myśli do siebie.

– Uwierzyłam, że wreszcie ktoś mógł mnie pokochać. Miał być księciem z bajki. Myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi, bujałam w obłokach. Tymczasem utonęłam w kłamstwach, osiągnęłam dno finansowe.

Łucja sprawy nie zgłosiła na policję.

– To by mnie zbyt mocno upokorzyło – dodaje na koniec.

Oszust matrymonialny to nie tylko bohater filmu ‘Tulipan’. Jest wielu mężczyzn, którzy z premedytacją wabią kobiety, po to aby się ich kosztem wzbogacić. Współczesne realia i świat internetu bardzo tę drogę upraszczają. W świecie online można być kimkolwiek. Warto zachować wszelkie względy bezpieczeństwa – choćby tak na wszelki wypadek.