Go to content

„Mamo, jak coś by ci się stało, to ja już wiem, jak ci pomóc!”. Uczmy się od naszych dzieci odwagi w pomaganiu innym

Fot. iStock/AleksandarNakic

Czytamy: „Dziecko uratowało swoją mamę”, „Rodzeństwo pomogło rodzicom”, „Mały bohater uratował kolegę”. Czytamy i trudno nam uwierzyć, jak takie maluchy zdobyły się na odwagę, skąd wiedziały, co robić, jak reanimować? Jak się zachować w sytuacji zagrażającej życiu ich najbliższych, ale nie tylko.

Podziwiamy, zostajemy na długo pod wrażeniem, ale może warto zrobić krok do przodu? Może warto spytać się siebie: „Jak ja bym się zachował? Co bym zrobił?”. To trudne, bo odpowiedź na te pytania wcale nie musi być dla nas satysfakcjonująca. Bo czy my – dorośli, wiemy, jak udzielić pierwszej pomocy? Czy wiemy, co zrobić, gdy ktoś przy nas zasłabnie, straci przytomność? Gdy jesteśmy świadkami wypadku? Niestety, nie zawsze… Ale nie ma co robić sobie wyrzutów. Często słyszę: „w szkole mnie tego nie uczono”, „pamiętam budowę pantofelka, ale jak zrobić masaż serca, nie mam pojęcia”. Warto jednak zdać sobie sprawę, że niewiedza wyniesiona ze szkoły nie zwalnia nas z odpowiedzialności. Po pierwsze dlatego, że jesteśmy rodzicami. Rodzicami, którzy dbają o bezpieczeństwo swoich własnych dzieci. Tymczasem nasza wiedza o udzieleniu pierwszej pomocy jest znikoma – co zrobić, gdy dziecko się zakrztusi, gdy nie może złapać oddechu, gdy skaleczy się tak, że trzeba się z nim udać na pogotowie? W głowie pojawia się paniczne „co zrobić?”. I bezradność. A przecież wszystkiego w każdym wieku można się nauczyć. Trzeba tylko chcieć i… się odważyć.

Marka Volkswagen przy wsparciu Fundacji Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zainicjowała program „Mali Ratownicy” mając na względzie bezpieczeństwo najmłodszych. Tyle, że celem programu nie było jedynie uświadomienie najmłodszym zagrożeń i niebezpieczeństw dzisiejszego świata, ale jak nieść realną pomoc. Od początku roku w akcji wzięło ponad sześć tysięcy dzieci, a w wakacje „Mali Ratownicy” trafili na nasze plaże – nie tylko nadmorskie, byli także w Olsztynie, by pokazać dzieciom, jak ratować życie drugiemu człowiekowi.

Miałam okazję znaleźć się w samym centrum tego programu, kiedy instruktorzy na plaży w Darłowie uczyli dzieci zasad udzielania pierwszej pomocy. Niesamowite było to, jak dzieci chłonęły tę wiedzę, jak zdawały sobie sprawę z tego, jak ważny jest to temat. Ale tam, na plaży, zauważyłam coś jeszcze – dorosłych, którzy z dużym zainteresowaniem przyglądali się wszystkim działaniom swoich (i nie tylko) dzieci. Pomyślałam – jak fantastyczne jest to, że my możemy się tak wiele nauczyć od najmłodszych. Bo one zarażają nas swoim entuzjazmem, swoją chęcią niesienia pomocy, empatią. „Mamo, jak coś by ci się stało, to ja już wiem, jak ci pomóc!” – mówił chłopiec do swojej mamy, której ze wzruszenia zaszkliły się oczy. Ona mogła mu się odwdzięczyć tym samym zapoznając się z zasadami udzielania pierwszej pomocy, zwyczajnie podczas wakacji, w ramach wspólnej zabawy. Bez presji, bez potrzeby zdawania egzaminu, za to tylko i wyłącznie z samej chęci współuczestniczenia z dzieckiem w czymś, co jest ważne.

Ja sama pochyliłam się nad fantomem. Odpowiedziałam świetnej instruktorce punkt po punkcie, co robię, gdy widzę osobę, której być może należy udzielić pierwszej pomocy. A później ona krok po kroku przeprowadziła mnie przez cały proces resuscytacji. I niby nic, a jednak coś się wydarzyło. Wraz z tymi dzieciakami nabrałam pewności, że teraz będę wiedzieć jak pomóc, co więcej sama poczułam się bezpieczniej mając świadomość, że gdyby komuś z moich bliskich coś się przytrafiło, wiem, co robić.

I wiecie co, pewnie nigdy nie zdobyłabym się na spontaniczną chęć nauki, gdyby nie te dzieci wokół. Pomyślałam: „Kurczę, to ja jestem dorosła, to one powinny czuć się bezpiecznie ze mną, a nie ja dzięki ich wiedzy”. Przecież to nic nie kosztuje, niczego od nas nie wymaga. „Mali Ratownicy” uświadomili mi, że oprócz tego, jak ważna jest świadomość wśród dzieci o udzielaniu pierwszej pomocy, to bardzo ważne, abyśmy my – rodzice, otworzyli się na taką naukę. By zachęcając dzieci do wzięcia udziału w programie „Mali Ratownicy” wyciągali jak najwięcej dla siebie. Wystarczy spytać: „Kochanie i czego się nauczyłaś?” i zobaczyć błysk w oku, wysłuchać informacji o zdobytej wiedzy i… spróbować samemu.

Przecież nikt tak, jak dziecko, nie nauczy nas empatii, otwartości na niesienie pomocy, spontaniczności w jej udzielaniu. Chłońmy tę wiedzę, wspierajmy nasze dzieci, ale też sami zdobywajmy tę istotną przecież wiedzę. Niech dziecko wie, że jest dla nas superbohaterem, niech czuje, że my w sytuacji zagrożenia będziemy w stanie wesprzeć je w udzielaniu pierwszej pomocy. Utrwalajmy w nas i naszych dzieciach przekonanie, że zawsze warto pomagać. A najważniejsze to wiedzieć w jaki sposób.


Artykuł powstał przy współpracy z marką Volkswagen