Go to content

„Mam 40 lat i spierd… sobie życie”. Nie chcesz tak kiedyś powiedzieć? Pracuj na to życie już wcześniej

Fot. iStock / lzf

Spotkałam się kilka dni temu z przyjaciółkami. Rocznik 1976, kilka trochę starszych. To była czterdziestka jednej z nas. Czułam się co najmniej jak bohaterka filmu „Dziewczyny z kalendarza”, czy „Zmowa pierwszych żon”. Kto widział, ten wie. Część z nas piła wino, bo właśnie weszła na drogę luzu i braku kontroli, część zieloną herbatę, bo wreszcie weszła na drogę kontroli (ja).

Pomyślałam, zresztą wszystkie to powiedziałyśmy, jak bardzo różni się życie kobiet czterdziestoletnich. Są wśród nas mężatki, kobiety mające romanse i takie, które nigdy na romans by sobie nie pozwoliły. Mężatki szczęśliwe, mniej szczęśliwe.  Rozwódki, singielki, które dopiero teraz zakładają rodziny. Jest wśród nas nawet A., która związała się z 20 lat młodszym facetem.

Jesteśmy dowodem na społeczne przemiany, dowodem, że modeli kobiecości jest dziś bardzo dużo. Ale jesteśmy też dowodem, że dojrzałość jest siłą, wsparcie kobiet jest siłą.

Nasza czterdziestolatka płakała, że „schrzaniła sobie życie”. Niedawno porzuciła męża, bo dowiedziała się o jego trwającej latami zdradzie. Brr. Siedziałam i myślałam: „Kurde, a miało nie być banalnie”. W naszym życiu miało nie być.

Wszystkie miałyśmy zrobić wielkie kariery, urodzić kilkoro dzieci, mieć świetnych mężów, cudowne domy

Wiadomo, każda dwudziestolatka WIE, że jej życie będzie inne. Wspaniałe. Każda czterdziestolatka WIE, że życie bywa jak rollercoaster. To, co wydało się najbardziej stabilne okazuje się jak domek z kart i odwrotnie. I nie chodzi nawet o związki. O wszystko. Czy to źle? Nie. Przypominałam sobie, jak zaraz po urodzeniu mojego syna, siedziałam z wózkiem na placu zabaw i myślałam. „Boże, to już koniec. Moje życie się skończyło. Wyszłam za mąż, urodziłam dziecko, pewnie urodzę drugie, weźmiemy kota, psa, ech… cudownie, ale…”. Uśmiecham się dziś do tamtej dziewczyny, bo przecież zaraz czekała ją życiowa rewolucja. I to właśnie wtedy, gdy myślała, że każdy dzień będzie już wyglądał tak samo.

Tak więc, nie martw się, jeśli się nudzisz. Życie zapewni ci miliony rozrywek, których nawet się nie spodziewasz. Miliony emocji, zdarzeń.

Tak czy siak doszłyśmy podczas tego spotkania (kilkanaście bab w okolicach czterdziestki, więc to nie przelewki), że choć dojrzała kobieta żadnych rad nie daje, to jednak kilka powinna dać. „Gdybym ja to wiedziała wcześniej…” powtarzały niektóre z nas.

Nie wiedziałyśmy, Ty też nie wiesz. Nikt nie wie. Ale…

Pracuj

Dwadzieścia lat życia zastanawiałam się, czy moja obsesja niezależności to jest głupota czy jednak mądrość. Życie ze mnie zakpiło, bo dziś to mąż zarabia więcej ode mnie. Ale ja czuję, że wciąż się czaję, mogę więcej. To się zaraz, już za chwilę stanie. 🙂 Nawet powiedziałam wczoraj koleżance, że czuję nadchodzącą rewolucję.

Wiem, że mogę na nią czekać– jednak pracuje 20 lat. Potrafię nie spać po nocach, potrafię być pokorna (no w miarę), wiele znoszę, szybko ( w miarę) się uczę.  Nie będę pisać, trudno, zrobię coś innego.

Moje koleżanki, które są zawodowo niezależne są silniejsze. Niezależność zawodowa pomogła im przy rozwodach, pomogła w małżeńskich kryzysach, pomogła też, gdy ukochany mąż tracił pracę czy chorował. To ogromne obciążenie dla rodziny, gdy zarabia tylko jedna osoba. Gdy tylko jej dochody mają znaczenie. To też ogromne obciążenie dla faceta– o czym już rzadko mówimy.

Są, oczywiście,  momenty, gdy kobieta zarabia mniej, ale bezpieczniej, gdy wie, że ten czas się skończy.

Zdarzyć się może naprawdę wszystko.

Dziś jedna z naszych przyjaciółek się rozwodzi. Jej mąż trzyma kasę. Trzyma wszystko. Ona ma czterdzieści lat i zachowuje się jak dziecko we mgle. Patrzę i nie wierzę. Była najlepszą studentką, być może najbystrzejsza z nas. Pamiętam, uczyłyśmy się do kolokwium– ona nawet nie musiała dokładnie czytać książek. Wystarczy, że je przejrzała.

Dlaczego dziś to ona szuka pracy u mnie? To niesprawiedliwie.

Ale nie poświęcaj życia na pracę

Jedna z czterdziestolatek mówi do drugiej: „Pamiętasz, wtedy się między nami popsuło? Kompletnie mnie olałaś, olałaś mnie nawet, gdy mnie rzucił X. i błagałam, żebyś się ze mną spotkała”. „Jezu, gdzie ja wtedy pracowałam?”” mówi ta druga. Kompletnie nie pamiętała. Hmm, ciekawe, poświęciła rok życia i emocje przyjaciółki, jasne, trochę histeryczne, dziś to wiemy. Ale wtedy?

Czy serio warto zniszczyć się dla pracy, której się potem nie pamięta. Tak, teraz myślisz, że to praca jedyna, jest szansą, rozwojem. No cóż….;-)

Wiadomo, są wyjątki. Są sytuacje, gdy nie mamy wyjścia. Koleżance, która ma dwoje małych dzieci i bezrobotnego męża nie powiem: pracuj mniej. Czasem się nie da. Ale warto codziennie zadawać sobie pytanie: czy muszę? Gdzie jest koniec takiego życia? Czy daję sobie prawo do tego, by ten koniec widzieć?

Nie poświęcaj dziecka dla mężczyzny

M. miała romans, gdy jej córka miała dwa lata. Ups. Odpłynęła kompletnie dla innego faceta. Zamiast bawić się z córką, spotykała z tamtym ( rodzinie mówiła, że jedzie w delegacje), często nawet przy dziecku myślała o tamtym. I co? Faceta nie ma, a M. wciąż myśli ile rzeczy ją omijało.

Matkom łatwo wpaść w poczucie winy, szczególnie potem, gdy dzieci dorastają. Pamięta się każdy błąd, niedopatrzenie. Jeśli facet jest tym właściwym, zrozumie, że nie masz dla niego 100 proc. czasu. Zrozumie, że nie masz go wcale. Poczeka.

Niczego nie poświęcaj dla mężczyzny (nieodpowiedniego)

Kilkanaście kobiet, każda chociaż raz zakochana w nieodpowiednim facecie. I rany, to się nigdy nie udało. Czy wszystkie możemy się mylić? Jasne, nieodpowiedni może być dla innej najlepszy. Nie chodzi o to, że on jest zły w ogóle. Ale może nie kocha nas, może nie jest dojrzały, gotowy?

Jeśli facet mówi „nie wiem”, „nie jestem gotowy”– to wie co mówi . Ufajmy temu. Jeśli to pokazuje– powinnaś wiedzieć to ty. Żyj „tu i teraz” jeśli nie umiesz skończyć, ale nie dawaj z siebie zanadto. Większość zranionych kobiet czuła, że to nastąpi. Większość rozwodów kończy się, bo ludzie latami tkwili w iluzji. Iluzja jest najbardziej zgubna.

Pierwsza i święta zasada zdrowej miłości: bez poświęceń.

Dla odpowiedniego mężczyzny, który też cię kocha, poświęcaj dużo

No chyba, że to poświęcenie dla mężczyzny, który wiele zrobił dla ciebie. I za to dam się pokroić. Dbaj o właściwego faceta, którego spotkałaś na swojej drodze. Bo kiedyś będzie ci przykro, że tego nie zrobiłaś. Bo pomyślisz: spieprzyłam ten związek. Dużo znam takich kobiet, które żałują.

A nawet jeśli z nim zostaniesz, on z tobą– będą budzić cię wyrzuty sumienia. Dlaczego nie zrobiłam dla nas wszystkiego? Czy on nie odejdzie? Czy jest szczęśliwy ze mną? Czy nie zasługuje na kogoś lepszego?

Nie rób sobie tego. Jeśli spotkałaś odpowiedniego faceta– kochaj go. Jeśli nie jest odpowiedni– rzuć go, po prostu.

Zawsze wybieraj dziecko (przynajmniej, gdy jest małe)

O tym już pisałam wyżej. Bądź dobrą matką skoro zdecydowałaś się na macierzyństwo.

Nie mów: zrobię to później

Później zawalczę o podwyżkę, pójdę pobiegać, schudnę, rzucę używki. Zrób to w momencie, gdy pojawi się pierwsza myśl. Najwyżej opracuj plan. Tak to stracisz czas, a i tak dojdziesz do tego samego punktu. Tylko już milion razy bardziej wkurzona. I sfrustrowana. Co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj.

Kochaj rodziców (i wybaczaj im)

Bo czas mija szybciej niż myślimy. A pewnych rozmów nie da się nadrobić. A gdy ktoś choruje już nie myśli się o żalu. Myśli się o miłości.

Oczywiście, nie mówię o sytuacji, gdy rodzice zrobili nam naprawdę krzywdę.

Dbaj o siebie

W końcu czterdziestka to nowa dwudziestka, prawda?:)

Zanim podejmiesz jakieś działanie – zastanów się czy prowadzi ono do celu… twojego celu

Święte słowa. Inaczej będziesz się miotać ileś lat, udawać sama przed sobą. Patrzyć z zazdrością na tych, którzy poszli tam, gdzie chcesz iść ty.

Na to też szkoda czasu.

I tak dojdziesz w końcu do tego momentu, gdy pomyślisz: „Co ja, k…, tutaj robię. Przecież moje marzenia są gdzie indziej”.

I jasne, są tacy, którzy w wieku czterdziestu lat mówią: No cóż. Już jest za późno, życie to wybory, raz podjęte– trzeba się ich trzymać. Życie to zobowiązania, układy, obietnice. Za późno, za późno, za późno.

Ale na nic nie jest za późno. Szczególnie w wieku czterdziestu lat.

„PIEPRZYĆ KAŻDE ZA PÓŹNO”. I to mówię ja, czterdziestolatka już w sobotę. Ale życie jednak bardziej mija niż zawraca i po prostu szkoda czasu. Szkoda czasu marnować chwile. I marnować cokolwiek.

Jeśli masz dwadzieścia lat– nie marnuj tym bardziej:)