Go to content

„Małżeństwo nauczyło mnie pokory wobec zmian”. Lekcje, które dało mi moje małżeństwo

Fot. iStock/YakobchukOlena

Zostaliśmy zaproszeni na 15-tą rocznicę ślubu naszych przyjaciół. Nic wielkiego, najbliżsi znajomi, rodzina. Wesoło. Wspominaliśmy ich ślub, bo dokładnie pamiętaliśmy ten dzień, nawet zdjęcia obejrzeliśmy płacząc ze śmiechu. Matko, jak wyglądaliśmy. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak te 15 lat nas zmieniło.

Ale zmieniliśmy się nie tylko na zewnątrz, zadziało się coś w środku. Wtedy byliśmy pełni nadziei, wiary, że teraz zaczyna się fantastyczne życie. A dzisiaj? Dzisiaj każdy z nas jest na różnych biegunach swoich ówczesnych postanowień i składanych obietnic. Ale oni wytrwali. 15 lat małżeństwa, które świętowali szczerze, nie na pokaz.

Kiedy mogłyśmy usiąść spokojnie, spytałam najbardziej idiotycznie, jak to było możliwe: „Jak wy to robicie, że po tylu latach jesteście ze sobą szczęśliwi?”. Ale wtedy przyjaciółka powiedziała mi, czego nauczyło ją 15 lat małżeństwa.

Nie możesz myśleć, że coś jest na zawsze

„Pamiętasz, jak wtedy byliśmy pewni, że teraz to już naprawdę razem do śmierci?” – spytała. Jasne, że pamiętałam. Sama na taką przysięgę nigdy się nie zdobyłam, ale wielu z moich znajomych obiecywało sobie miłość na dobre i złe, tylko, gdy przyszło to złe, najczęściej się rozstawali. Sekret polegał jednak na tym, żeby nie myśleć, że skoro jesteście małżeństwem, to macie siebie na zawsze. Każdego dnia powinniśmy być wdzięczni za to, że możemy się budzić obok tej drugiej osoby, wypić z nią kawę, porozmawiać wieczorem. „Nie wiedziałam tego przez długi czas, ale kiedy nasz związek wisiał na włosku, zaczęłam doceniać, że on jest i dziękować każdego dnia (często tylko w myślach) mojemu mężowi, że mną wytrzymuje i że mnie kocha”. To daje siłę.

Bliskość nie równa się obecności

Kto tego nie zna – rutyna. Ile razy siedzieliście obok siebie na kanapie, ile razy jedliście wspólnie obiad, kiedy każde zajęte było swoimi myślami. Jak często piliście rano kawę, każde zapatrzone w swój telefon? W związku nie wystarczy obecność, ważna jest bliskość, a tej nie da się stworzyć samym byciem. „Przez te lata zrozumiałam, jak ważne jest prawdziwie wspólne spędzanie czasu. Jak jemy śniadanie, to mamy czas, żeby ze sobą porozmawiać. Wieczorem zmęczeni chociaż się do siebie przytulimy. To takie banały, ale dzisiaj wiem, że dzięki tym banałom, jesteśmy razem w tym miejscu”.

Nie można zamknąć się w swoim świecie

Często obserwuję kobiety, które wychodząc za mąż zapominają o swoich przyjaciółkach, koleżankach, nie mają już dla nich czasu, bo przecież mąż, dom, za chwilę dzieci. Tylko, że później przychodzi kryzys – w związku, w macierzyństwie, z samą sobą… I wtedy nie ma się do kogo odezwać, z kim porozmawiać. Rozglądasz się wokół i jesteś sama jak palec. „Pamiętam, jak powiedziałaś mi, żebym nie znikała po ślubie. Wiem, że zniknęłam, ale też cieszę się, że wróciłam w porę, że z przyjaciółkami mogłam przejść wszystkie trudne okresy”. Mąż powinien być przyjacielem, ale nigdy nie powinien zastąpić przyjaciółek, one są bardzo ważne w naszym życiu. Bardzo. Bo kto z tobą wypije niejedną butelkę wina, wysłucha, jak ci źle, kopnie w tyłek, kiedy trzeba i zrozumie, gdy powiesz, że masz dość?

Warto przyznać się do błędu

„Kłóciliśmy się kiedyś o wszystko, o kolor ścian w mieszkaniu, o kuchenkę do kuchni, pralkę, o to, czy lepiej pojechać z dziećmi na wakacje do hotelu czy pod namiot. Każde twardo upierało się przy swoim, nie dopuszczając, że drugie może mieć rację. Ale wyjazd z dziećmi pod namiot był cudownym doświadczeniem, a ja myślałam, że z dziećmi to tylko do hotelu…”. Warto czasami odpuścić, oddać inicjatywę, pomyśleć sobie: „Przecież on nie chce dla nas źle” – to bardzo pomaga. Bo on nigdy nie chce źle, tak samo jak ty tego nie chcesz.

Nie matkuj

Jakbyśmy się nie zarzekały, mężczyźni budzą w nas instynkt macierzyński, w końcu mamy kogoś, kim możemy się opiekować, komu dogadzać, kogo uszczęśliwiać. Tyle, że często tracimy granicę między byciem żoną, partnerką, kochanką, a matką. Prawda jest taka, że same przyzwyczajamy mężów do dobrego – śniadanko, ciasto, obiad z dwóch dań, posprzątane, wyprane, choć oni w ogóle tego od nas nie wymagają. I pewnie dlatego są zdziwieni, gdy po latach robimy im karczemną awanturę, że mamy dość tego usługiwania, że on też mógłby coś dać od siebie, i tak dalej. Bywa, że z tego powodu odchodzimy, a oni zostają zdziwieni nie wiedząc o co chodzi… Bo przecież wcześniej nigdy się nie skarżyłaś…

Doceniaj

Nie kwiaty, które w końcu ci przyniesie, nie prezent, który kupi po twoim nieustannym przypominaniu, że za tydzień masz urodziny. Faceci okazują miłość inaczej. „Długo trwało, nim to zrozumiałam. Ale pamiętam, jak musiałam wyjechać służbowo. Wsiadam do auta, a ono wysprzątane w środku, zatankowane. I nie, nie dlatego, że on dba o samochód, wiem, że zrobił to z myślą o mnie. Podobnie jak wiele innych rzeczy. Nowe lustro w łazience, wymienione żarówki w sypialni, porządek w domowych papierach. On tak dba o mnie, o nas, a ja nauczyłam się to dostrzegać i doceniać. A kwiaty mogę sobie sama kupić, skoro chcę je mieć w domu, prawda?”. Prawda.

Szanuj

Eh… szacunek to długi temat. Bo chyba każdy przechodzi w związku moment, kiedy przestaje szanować tę drugą osobę, przestaje jej słuchać, ma ją za nic, jedyne, co czuje to irytację i złość. Szacunku tam nie ma. A on jest niezwykle ważny. Bo jeśli nie będziemy szanować siebie nawzajem, to wpadniemy w błędne koło oskarżeń i kłamstw. A na czym, jeśli nie na szacunku powinniśmy opierać związek? To jeden z najważniejszych filarów.

Naucz się przepraszać

„Nigdy nie zapomnę swojego pierwszego „przepraszam”. Strzeliłam focha o jakąś głupotę, źle zrozumiałam, co powiedział. Obraziła się na śmierć i życie, a kiedy pozwoliłam sobie wytłumaczyć, o co chodziło, to było mi potwornie wstyd…”. Słowo przepraszam ma w związku wielką moc, pokazuje, że nikt nie jest doskonały, daje prawo do błędów i możliwość ich wybaczania. Obyśmy nie musieli używać go zbyt często, ale też nie zapominali o jego istnieniu.

Zadbaj o siebie

„A co lubi pani robić dla siebie” – spytałam kiedyś pewną kobietę. Po dłuższej chwili usłyszałam: „Nie wiem. O Boże, nie wiem”. Nic dla siebie nie robiła, bo wszystko było dla innych. Dla dzieci, dla męża, dla rodziców, teściów, szefa w pracy. A przecież my też jesteśmy ważne, my też mamy prawo do tego, żeby o sobie pomyśleć. Wyjść na basen, na fitness, na spotkanie z przyjaciółkami. „Przychodzi taki moment, że już wszystko cię wkurza, że myślisz, że dłużej nie dasz rady i wtedy trzaskasz drzwiami i idziesz na długi spacer, i podczas tego spaceru dociera do ciebie, że jest to pierwsza rzecz od dawna, którą zrobiłaś dla siebie. I jest ci z tym dobrze. I to jest początek zmiany na lepsze”.

Zadbaj o swoją niezależność

„Gdyby ktoś się spytał, jaka jest najtrudniejsza rozmowa w związku, to odpowiedziałabym, że ta o pieniądzach”. Nikt nas nie nauczył rozmawiać o pieniądzach, powielamy stereotyp, że moje i twoje to nasze, że głową rodziny, a także tym, który decyduje o domowym budżecie jest facet. Nie pozwólmy, by to przekonanie zakorzeniło się w naszej głowie. Każda kobieta powinna zachować finansową niezależność, bo to daje jej poczucie bezpieczeństwa, pewność siebie i wiarę we własne możliwości. Nie można pozwolić się tego pozbawić.

Nie rezygnuj

„Największym grzechem przeciwko związkowi jest zaniechanie. Rezygnacja, machnięcie ręką z poczuciem, że już lepiej nie będzie, że albo decydujemy się żyć według wypracowanych reguł, albo się rozwodzimy”. Tak nie może być. Za każdym razem warto zadać sobie pytanie: „Wyobrażasz sobie życie bez niego, bez niej? Naprawdę chcesz z was zrezygnować? Przecież kiedyś byliście razem szczęśliwi”. Moja przyjaciółka przeszła takie chwile zwątpienia, pewnie zdarzają się one w wielu związkach. Ale nie poddała się. On też się nie poddał. Obojgu zależało na tym, żeby między nimi było dobrze, żeby nauczyli się siebie na nowo. Żeby zaczęli ze sobą w końcu rozmawiać, po latach wymiany komunikatów typu: kto odbierze dzieci, co dzisiaj na obiad, kto zrobi zakupy.

„Wiesz, jaka lekcja jest dla mnie najważniejszą? Małżeństwo nauczyło mnie pokory wobec zmian. Bo nic nie jest takie samo, jak te 15 lat temu. My jesteśmy zupełnie inni, niby tacy sami, a jednak zmieniliśmy się bardzo. Nie chcę doszukiwać się w moim mężu chłopaka, w którym się zakochałam. Chcę kochać mężczyznę, którym się stał, który dzisiaj jest ze mną. Kocham go. Dojrzalej, bardziej świadomie, niż wtedy. I tak, jestem szczęśliwa”.

Mam nadzieję, że i ja będę mogła kiedyś tak powiedzieć.