Go to content

Nie licz na „spokojny” rozwód. To bzdura, że teraz wszystko da się dogadać

Fot. iStock/weerapatkiatdumrong

Podobno istnieje, choć niewielu go widziało, a rzadko kto – doświadczył. „Pokojowy” rozwód, rozstanie bez wyrzutów, żalu, przepychane, niezdrowych emocji. Powiedzenie sobie z szacunkiem „nie daliśmy rady”, ale nie będziemy teraz obrzucać się błotem, grać dziećmi, szantażować, obrażać. Dla większości z nas to zbyt trudne, prawie niemożliwe. No bo jak to nagle „odpuścić”, gdy wciąż tyle nas łączy? Rozwód odkrywa najciemniejsze strony naszej osobowości i wcale nie jest prawdą, że „wszystko da się dogadać”. Czasem się nie da. I już.

Uczucia

Jeśli jeszcze się tlą, rozwód będzie prawdziwym piekłem, pewnym niespodziewanych wybuchów emocji, o których myślałaś, że już dawno ich w tobie nie ma.

Lepiej, żeby ich nie było. Obojętność to o wiele lepszy, rozsądniejszy doradca niż choćby resztki miłości. Miłość i rozstanie to żal, który popycha nas do powiedzenia zawsze „o jedno zdanie za dużo”. Miłość podjudza zazdrość, gdy on zaczyna układać sobie życie na nowo, ale dla ciebie wstępu do tego życia już nie ma. Nie potrafisz zrozumieć, że można tak się od kogoś odciąć, że przestałaś być twoim światem, że można nad tym rozwodem tak po prosu przejść do porządku dziennego. Nagle rozpaczliwie próbujesz go zatrzymać, tracisz resztki godności. Gdyby był ci obojętny, byłoby o niebo łatwiej.

Nienawiść do byłego partnera działa podobnie jak miłość. Nagle uświadamiasz sobie, jak wielką krzywdę ci wyrządził (nawet jeśli winę za rozpad małżeństwa można by sprawiedliwie podzielić na pół) i ogarnia cię jakaś przedziwna chęć zemsty. Choć z natury taka nie jesteś, odkrywasz nagle, że wobec niego, to właściwie jesteś zdolna to najgorszego.

A może wina rzeczywiście leży po jego stronie i ty nie możesz znieść świadomości, że „jedynie” się rozstaniecie, że on nie poniesie już żadnej innej odpowiedzialności za tę krzywdę, którą ci wyrządził? Jesteś bezradna, bezsilna, zmęczona emocjonalnie do granic wytrzymałości, ale wiesz jedno – nie odpuścisz, nie wybaczysz. Nie chcesz, by tak po prostu odszedł. Rozwód to dla ciebie za mało. I to pragnienie katy dla niego niszczy cię od środka równie mocno niż niszczył cię wasz związek. Sama sprawiasz, że nie możesz się od niego uwolnić.

Dzieci

Stoją teraz pośrodku. Choć umawialiście, że są najważniejsze, że mają ucierpieć na tym rozwodzie jak najmniej, to właśnie one stają się cichymi ofiarami waszej wojny. Najgorsze, co można zrobić, to potraktować je jak „kartę przetargową”. Manipulować, przekupywać, mówić wprost tak bardzo źle o drugim rodzicu, a swoim byłym partnerze. „Zdenerwowałem się na ciebie, bo rozmawiałem dziś z mamusią i ona wyprowadziła mnie z równowagi, to jej wina”. „Zobacz, tatuś znalazł sobie nową rodzinę, nowe dziecko, już nas nie chce”. To, co wmawiamy naszym dzieciom podczas rozwodu dezorientuje je, sprawia, że tracą poczucie bezpieczeństwa, są rozdarte między miłością a poczuciem lojalności. Boją się mówić, co naprawdę czują i myślą. W głębi serca chciałyby, żeby wszystko wróciło do normy, bez tych kłótni, niespodziewanych prezentów, którymi próbuje przekupić je teraz tatuś, który wcześniej był w ich życiu prawie nieobecny. Bez obrazu płaczącej co chwila mamy, która jest bezradna wobec swoich emocji i zapomina, że ma je pod opieką.

Rodzina

Jego rodzice zawsze staną po jego stronie. Nie łudź się, że uśmiechy i zapewnienia, że cię rozumieją, że masz ich wsparcie, cokolwiek oznaczają. Oznaczają tylko tyle, że jest im głupio powiedzieć ci to wprost: tak naprawdę kochają tylko swojego syna.  W sądzie zeznają na jego korzyść. Będziesz zdziwiona, kiedy okaże się, że zawsze uważali, że jako żona popełniałaś mnóstwo błędów. I że mogłabyś się lepiej postarać, by go uszczęśliwić, by uratować to małżeństwo. Matką też mogłabyś być lepszą. W każdym razie, nie spodziewaj się, że pomogą ci w tym, by sprawy toczyły się z korzyścią dla ciebie. To dla niego zrobią „wszystko”, to jego będą żałować. Kontakt z dziećmi raz na dwa tygodnie, mimo, że znęcął się nad nimi psychicznie, to stanowczo za mało, on będzie cierpiał, pamiętaj.

Rozwód to przeżycie dla ludzi o mocnych nerwach. Na końcu tej drogi nie ma wcale poczucia spokoju, nie pojawia się ono automatycznie. Sama musisz je sobie wypracować.