Go to content

Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Dlaczego boimy się zmian?

Fot. iStock / frankiefotografie

Na świecie podobno tylko jedna rzecz jest pewna – zmiana. Nieustannie zmienia się środowisko naturalne, panujące obyczaje czy aktualna moda. Nawet nasze ciało zmienia się niezależnie od nas i co siedem lat wszystkie komórki organizmu zostają zastąpione przez nowe. Skoro zatem ta zmienność jest naturalnym zjawiskiem, nie powinna być dla nas niczym dziwnym i strasznym. A jednak… zmiany potrafią przerażać i cholernie boleć, a my często nie jesteśmy do nich pozytywnie nastawione. Dlaczego tak się dzieje?

Do zmian trzeba dojrzeć

Zmiany tylko pozornie wydają się proste. I nie mówię tutaj o przemeblowaniu, nowej fryzurze czy zrobieniu zakupów w innych niż zawsze sklepie, ale o przeobrażeniu całego życia i totalnej reorientacji. W filmach bohater pod wpływem jednego zdania albo spotkania odpowiedniej osoby decyduje się na porzucenie dawnego życia, pakuje swój dobytek w jedną walizkę i wyrusza z uśmiechem w nieznane, ku lepszemu. W realnym życiu bywa jednak nieco trudniej, bowiem do zmiany trzeba najpierw wewnętrznie dojrzeć. Większość z nas jest trochę jak inżynier Mamoń z „Rejsu”- lubimy to, co dobrze znamy. I nic w tym dziwnego, bo znane jest pewne, bezpieczne, nie szokuje i nie skrzywdzi. A nowe… nowe to wielka niewiadoma, nieodkryty ląd i potrzeba nie lada odwagi, by po nie sięgnąć.

Jest dobrze, nie trzeba psuć

Bywa tak, że chcemy coś odmienić w naszym życiu (lub w samych sobie), wręcz pożądamy czegoś zupełnie innego, nowego, ale nie robimy nic by wymarzoną zmianę wprowadzić. Co nas powstrzymuje i przeszkadza nam w transformacji i ewolucji? Z pewnością sprawy nie ułatwia poczucie odpowiedzialności za rodzinę, partnera, dzieciaki – zmiana w naszym życiu będzie miała wpływ także i na naszych bliskich, więc boimy się zaryzykować i postawić na szali ich dobro i komfort życia. Stabilność, bezpieczeństwo finansowe, przewidywalność – oto czynniki, które niejednokrotnie są dla nas ważniejsze od ambicji, marzeń i potrzeb własnych.

Przeszkadzają nam także drzemiące w nas przekonania i dobre rady płynące od życzliwych (lub raczej „życzliwych”). Od wyrażenia „trawa zawsze wydaje się bardziej zielona gdzie indziej”, poprzez rady „siedź tam, gdzie ci dobrze i nie psuj”, aż po powiedzenie „lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu” – każda z nas nie raz usłyszała te lub podobne słowa, która miały na celu odwieść nas od podjętej decyzji i powstrzymać zmianę. Często nie opieramy się zbytnio i nie protestujemy, bo opuszczenie strefy komfortu to dla większości z nas nic przyjemnego.

I tutaj dochodzimy do kolejnej przeszkody – strachu. Strach przed porzuceniem dawnego życia i przed porażką w tym nowym jest tak wielki, że paraliżuje nas i powstrzymuje przed działaniem, swym cieniem przykrywa nasze chęci i zabija wewnętrzną motywację do zmian. I chciałabym czegoś innego, i boję się po to sięgnąć, więc trwam w tym, co jest. Porzucić to, co znane, pewne i bezpieczne na rzecz nowego, wymagającego dopiero zbadania i często nieprzewidywalnego? Kto by się na to zgodził!

Ryzyk-fizyk

A jednak wielu ludzi decyduje się na wprowadzenie zmian lub nawet odwrócenie swojego życia o 180 stopni. Porzucają wygodne korporacyjne posady, przeprowadzają się na drugi koniec świata lub zaszywają gdzieś na bieszczadzkim odludziu, otwierają własny biznes, odchodzą od wieloletniego partnera, z którym łączą ich jedynie wspomnienia i kredyt we frankach. Skąd w nich ta odwaga i motywacja? Odpowiedź brzmi: z wnętrza samego siebie. Bo do Zmiany ( takiej przez duże Z) nie wystarczy inny adres, nowa posada i odmienny styl życia – to tylko ostateczny efekt tego, co wcześniej zadziało się w naszej tożsamości, światopoglądzie i sposobie myślenia, skutek głębokich przemyśleń, refleksji nad życiem i odwrócenia się priorytetów, modyfikacji w wyznawanych wartościach.

Fot. iStock / golubovy

Fot. iStock / golubovy

Nie bój się zmian!

Utrata pracy, zdrada partnera, śmierć bliskich, bankructwo – czasami okoliczności decydują za nas o reformach i nowej jakości życia. Nie czekaj jednak aż dopadnie cię los i zmusi do zmian! Jeśli męczysz się w swojej pracy, tkwisz w toksycznym związku, czujesz się wykorzystywana przez przyjaciół lub po prostu, jesteś nieszczęśliwa, to nie ma na co czekać – marzenia same się nie spełniają, marzenia się spełnia. Każda zmiana wiąże się z dyskomfortem, ale istnieją sposoby na to, by odczuwać go nieco mniej.

mów rozwój zamiast zmiana – już samo słowo „zmiana” może przerażać i napawać nas lękiem. Zamień je na wyrażenia takie jak: nowe możliwości, inna droga, rozwój.

ustal swoje cele – wypisz je na kartce, sporządź listę i powieś ją w widocznym miejscu by przypominała i motywowała. Pamiętaj, by twoje cele były realne i możliwe do realizacji.

przyjmij metodę małych kroczków – radykalna zmian i odwrócenie życia do góry nogami może się udać, ale pewniejsza jest metoda małych kroczków i dążenia do celu etapami. Daj czas samej sobie i swoim marzeniom, nie śpiesz się, nie wymagaj od razu spektakularnych efektów.

wizualizuj swoje nowe życie – karm swój umysł obrazami sukcesu i zaprogramuj go na powodzenie i wygraną. W ten sposób nastawisz się na działanie w odpowiednim kierunku.

zadbaj o odpowiednie wsparcie – otaczaj się ludźmi, którzy cię motywują, myślą pozytywnie i wspierają. Nieżyczliwym, pesymistom i wiecznym maruderom powiedz do widzenia.

doceniaj sama siebie – czerp siłę z tego, co już dokonałaś, dostrzegaj nawet najmniejsze postępy i osiągnięcia, mów o sobie pozytywnie, a wszelkie niepowodzenia traktuj jako cenne lekcje, a nie porażki i katastrofy.

Zmiana jest jedną z nieodłącznych cech życia, bez niej nie ma mowy o rozwoju i postępie. Łatwo powiedzieć, by się jej nie bać, trudniej jednak radę tę wprowadzić w życie. Powiem więc coś innego – nawet jeśli boicie się zmiany nie rezygnujcie z niej. Mamy tylko jedno życie, więc warto przeżyć je tak, jak chcemy. Więcej odwagi – wszak kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.