Go to content

Kochasz? Idź ze swoim mężczyzną na Gwiezdne Wojny…

Gwiezdne Wojny Ostatni Jedi
Fot. Screen z YouTube /DisneyFilmy

Jest taki film, niepodobny do innych pod każdym względem. Film, któremu wybacza się wszystko: przydługą fabułę, infantylne potwory,  irracjonalne wątki. Dość powiedzieć, że film ten jest jedynym obrazem filmowym, który łączy pokolenia od ponad 40 lat! Tak, tak, pierwsza część filmu do kin weszła w 1977 roku…  I kiedy mogłoby się wydawać, że zapowiadana ostatnia część (a może wcale nie) „Gwiezdne Wojny. Ostatni Jedi”, nie jest w stanie już nas niczym zaskoczyć, ani tym bardziej porwać nasze serca – dzieje się coś zupełnie odwrotnego.

Być może to właśnie siła bohaterów tego filmu. Bo kiedy ginie Han Solo i wydawać by się mogło, że sam Chewbacca już nie wystarczy, nagle okazuje się, że i po ciemnej stronie mocy ciągle tli się ziarenko dobra. To niebywałe, że film, który z taką konsekwencją wbija nam do głowy od lat odwieczną prawdę o nadziei, która umiera ostatnia, w ostatniej części wchodzi pod skórę jeszcze mocniej:

„Wygramy nie wtedy, kiedy będziemy walczyć z przeciwnikami, ale wtedy, kiedy będziemy ratować tych, których kochamy…”

Nie sposób o tym zapomnieć. Film obejrzałam w towarzystwie swojego sześcioletniego synka, który nie zamknął buzi do końca seansu, a na widok lodowych lisków i słodkich porgów  (nie, nie mam pojęcia czy to ptak o pysku surykatki, zadku lemura, czy jeszcze co innego, generalnie ptakowaty (gdyby ktoś miał inne skojarzenia, to proszę wpisywać w komentarzach ) – otwierał je coraz szerzej. Oj wiedzą tam w wytwórni Lucasfilm, jak zawładnąć naszymi umysłami. 🙂 Nie dość, że dzieciom mieszają w głowach, mężczyznom odbierają rozum, to jeszcze nas, kobiety wystawiają na próbę. Już po wcześniejszej części Gwiezdnych Wojen – Przebudzenie Mocy wiedziałam i ja, że moc tego filmu wróciła, bo zwyczajnie na widok podstarzałego Harrisona Forda i ś.p. Carrie Fisher zwyczajnie się popłakałam… Kto płakał razem ze mną, wie o czym piszę. I jestem w stanie nawet zaryzykować stwierdzenie, że to jedyna seria, która nie tylko łączy pokolenia, a robi coś znacznie więcej – łączy przede wszystkim kobiety i mężczyzn. Reszta jest kwestią gustu i ciągłych kompromisów. Tutaj zabawa jest wspólna. A jeśli z jakichś powodów, wasz mózg nie ogarnia tego fenomenu i w dalszym ciągu nie przyszło wam do głowy, by zaprosić Waszego faceta na Gwiezdne Wojny,  zróbcie to! Koniecznie. 🙂

Na film zaprasza

logo-Multikina

StarWars_filmweb_zaslepka