Go to content

Jutra czasami nie ma. Mamy czas dla swoich rodziców dopiero, gdy umierają

Fot. iStock / AleksandarNakic

Mam teraz tyle planów. Poszlibyśmy do kina (tak dawno nie byliśmy), zabrałabym go do nowej restauracji, gdzie serwują polską kuchnię i nad morze. Kupiłabym zaległy prezent urodzinowy, o którym zapomniałam. Opowiedziałabym mu o tych wszystkich sprawach, na które nie było czasu. Gdyby żył…

Ela, mama bliskiej mi osoby powiedziała mi ostatnio: „Wy młodzi macie czas dla swoich rodziców dopiero, gdy umierają. Wszędzie wam się spieszy”. Uderzyła mnie ta prawda bolesna. Nie mamy czasu dla swoich starzejących się rodziców. Odkładamy wszystko na jutro. Ich odkładamy. „Oddzwonię”. „Może później”. „Nie dam teraz rady. Przełóżmy się na przyszły tydzień”. Zaznacz w kalendarzu, ile razy widujesz się ze swoimi rodzicami w roku. Słabo to wygląda? No właśnie.

Czasami o tym myślałam, gdy Tata żył. Wysyłał SMS z przypominajką „Zadzwoń do Taty”. Łapało mnie poczucie winy, że o tym zapominam. W tygodniu myślałam, oby do weekendu. Przyjedzie jak zwykle na śniadanie w niedzielę i nadrobimy czas. W ostatnich miesiącach przyjeżdżał rzadziej. Gorzej się czuł. Albo nie miał siły jechać pod Warszawę autem. Trochę podróżował z żoną. Wypadały nam te niedziele i już kompletnie nie miałam czasu, by je nadrobić. Wpadłam wtedy na pomysł, byśmy jedli zawsze kolację w czwartki. Raz w miesiącu. On i my trzy. Zjedliśmy dwie? Wciąż ktoś przekładał. Nie on. Tak bardzo bym chciała teraz zjeść kolację w czwartek z Tatą.

Dzwonił z duperelami. Znalazł jakiś dowcip w Internecie i słał go nam mailem. Ledwo zerknęłam, o co chodzi. Pytał później, czy śmieszny. Śmieszny- odpowiadałam ucinając rozmowę, aby nie wyszło, że nawet nie przeczytałam do końca. Ile zabawnych obrazków znalazłam ostatnio, które rozbawiłyby go do łez. Ile bym dała za ten jeden mail nieśmieszny.

Siedzieliśmy z Jurkiem nad matmą. Utknęliśmy na jednym wrednym zadaniu. Mój syn: „Zadzwońmy do Dziadka”. Zapomniał albo dziecięco nieporadnie zażartował. Umiem szukać odpowiedzi w Internecie, ale w tamtym momencie widziałam tylko jedno rozwiązanie, które było już niemożliwe. Zaczęliśmy oboje płakać. Dlaczego Dziadek umarł tak wcześnie? Trzylatek pyta dlaczego dziadek umarł, dwunastolatek dlaczego tak wcześnie, dorosły już tylko dlaczego. Dlaczego?

Zbierał monety dla nas. Wiesz córeczko zawsze możesz to sprzedać, gdy będzie wojna. Jakie monety, jaka wojna – myślałam. Wkładałam je do pudełka, nie rozumiejąc, o co mu teraz chodzi z tymi monetami. Jakaś nowa fanaberia. Nudzi się na emeryturze. Czy podobała mi się ta ostatnia z Janem Pawłem II? Tak, pewnie, ale czemu z papieżem, skoro był niewierzący? Dlaczego nie zapytałam wtedy o Boga? Przecież  to takie ważne, szczególnie pod koniec życia. Może zmienił zdanie? Modlę się, aby przyszły te ostatnie monety, które zamówił na święta. Wreszcie będziemy mieli czas o nich porozmawiać. Przez ostatnie tygodnie przeliczyłam i przejrzałam kolekcję kilkakrotnie. Tak się cieszę z tego papieża!

Nie mówiłam mu ostatnio, że jest mi smutno i że się boję. Jesteś taka dzielna – mówił. Wszystko potrafisz. Nie chciałam go martwić, a może nie chciało mi się opowiedzieć tego w taki sposób, by się nie martwił? Cierpliwie od początku do końca. Jak historia, która ma swój wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Musielibyśmy posiedzieć dobre kilka godzin przy winie nawet. Kto ma dziś tyle czasu? Teraz już wie wszystko. Mówi mi, żebym się nie bała. Jak Boga kocham, wysyła mi znaki, że jest. W dniu,w  którym umarł – projekt, o który się tak martwiłam, złapał wiatr w żagle. Wszystko zaczęło nam wychodzić. Dzieją się dobre rzeczy wokół mnie. Też.

Niezwykłe jest to, że nagle mam czas dla niego. Mnóstwo czasu. Chodzę na cmentarz, piszę listy, przeglądam stare fotografie, szukam opowieści o nim. Rozmawiamy dużo. Może więcej niż przez całe życie. Gadam do jego zdjęcia, gdy dzieci zasną. Mówię mu ostatnio o tym, co tak bardzo mnie boli. Pytam, co uważa. Co mam zrobić, bo kompletnie jestem zagubiona. Mówię mu, że tęsknię. Nawet, że go kocham. Jakie to było trudne kiedyś powiedzieć: „Tato, kocham Cię… Czy kiedykolwiek powiedziałam to z należytą powagą? Bez spuszczania wzroku, zbędnego śmiechu? Teraz mówię często. Kocham Cię Tato. Tęsknię za Tobą. Wróć.

Mój bliski przyjaciel przez wiele lat nie ruszył nic w pokoju swojej mamy. Na biurku leży otwarty notes na „M”, gdzie szukała telefonu do kogoś. Plus wizytówka do montera telewizji kablowej zapisana jakąś datą. To było 7 lat temu? Paradoks polega na tym, że zatrzymujemy rodziców, gdy ich nie ma, a nie zatrzymujemy ich, gdy jeszcze są.

Iluminacje świetlne wypełniają ulice miast. Święta tuż tuż. Pierwsze bez mojego Taty. Pomyśl teraz, ile jeszcze świąt spędzisz ze swoimi rodzicami? Mamą, Tatą, Babcią, Dziadkiem, jeśli żyją? Nawet najlepszy scenariusz jest tak naprawdę pesymistyczny. Niewiele nam czasu zostało. Ale niewiele to nadal nie jest NIC. Pomyśl o tym już teraz i nie odkładaj na jutro. Jutra czasami nie ma. Mój Tata w tym roku nie przywiezie mi choinki.

Dziękuję, Elu…