Go to content

„Jesteś dobrą przyjaciółką, bo można przy tobie błyszczeć”. Czy rywalizacja wyklucza przyjaźń?

Fot. iStock / Eva Katalin Kondoros

Dużo piszecie o wsparciu kobiet, bliskości, sile jaką może dać druga kobieta. Zastanawiam się: czy ja żyję w innym świecie. Albo inaczej: czy mój świat się zmienił?

Ostatnio zapytałam kogoś na czym polega przyjaźń między kobietami, jak ją rozpoznać. Usłyszałam, że to poczucie bezpieczeństwa, wymiana, dobra energia, którą czuje się po spotkaniu z przyjaciółką.

Ja mam poczucie, że najbliższa mi do niedawna kobieta nie jest moją pokrewną duszą, ale rywalką. Że chce się poczuć lepiej moim kosztem, nawet jeśli robi to nieświadomie.

Przykład z dzisiaj. Cztery nieodebrane połączenia w ciągu kilku minut. Cała Magda. Potrafi milczeć tygodniami, nie odpowiadać na wiadomości. Ale jeśli sama chce kontaktu– nie odpuści. „Nie ma większej egocentryczki” powtarza mój mąż. „Nie lubicie się, jesteście inni. Czy to powód, żeby ją oceniać?” – broniłam jej długo. Ale przestałam.

Punkt zwrotny, dwa lata temu, wakacje w Czarnogórze. Magda przyjeżdża z nowym narzeczonym, ja z mężem, jest też kilkoro naszych znajomych. Słońce, plaża, wino. Ale nie odpoczywam. Moja przyjaciółka zajmuje sobą całą przestrzeń. Głośno mówi, śmieje się, nawet kocha się tak, że wszyscy słyszymy. Kolorowe sukienki, i codzienne: „Ja robię kolację, tym razem serwuje bakłażany w sosie musztardowym i sernik mojej babci. Oszalejecie”.

Czy ona zawsze musi być w centrum zainteresowania?” złości się mój mąż. To dla mnie duży problem – ich wzajemna niechęć. On się na nią złości, ona nim pogardza. A ja po środku, „Związek ma kipieć od emocji. Seks, namiętność, pasja. Nie godzę się na półśrodki” słyszę od Magdy. „Zależy co jest dla kogo ważne, ja stawiam na stabilizację” odpowiadam szczerze. Parska śmiechem. „Akurat. Jeszcze zobaczysz”. Wtedy, w Czarnogórze, są moje urodziny: „Życzę ci, żebyś znalazła wielką miłość”. Patrzę oszołomiona. „No co?” – tłumaczy się. „Ten wyjazd tylko mnie upewnił, że to z Adamem to nie pasja. Nie pasujecie do siebie. Mówię ci to, bo jestem prawdziwą przyjaciółką”. Zatyka mnie.

Po wyjeździe nie odzywam się do niej kilka miesięcy. Do szafki wsadzam wspólne zdjęcie. Kiedyś byłyśmy, jak siostry. Emocjonalne, trochę szalone. Nagły wyjazd do Krakowa, bo chciałyśmy zaszaleć na Kazimierzu. Powrót o świcie, żeby zdążyć na zajęcia na ósmą. Wciąż nowi ludzi. I słynne kolacje w naszym wynajmowanym mieszkaniu. Znajomi wspominają je do dziś. Nie czułam się od niej gorsza, choć czasem słyszałam: „Ona tobą rządzi”, „Zachowujesz się przy niej, jak szara myszka”, „Nie ufaj jej, nawet nie wiesz, co o tobie opowiada”. Nie wierzę w to, choć często czuję, że na imprezie musi poderwać każdego faceta i jeśli ja komuś się podobam to wydaje się zdziwiona. I chce natychmiast zwrócić tego kogoś uwagę na siebie.

Po Czarnogórze przypominam sobie te dawne opinie. I pierwszy raz się z nimi zgadzam. Było idealnie, bo żyłam tak, jak chciała. Gdy byłam w nią wpatrzona. Gdy przestałam – zaczęła mnie niszczyć.

Pierwsza rysa na naszej przyjaźni to właśnie mój mąż. Człowiek żyjący pasją, historyk. Na pierwszej randce dyskutował ze mną o powstaniu styczniowym. I oparł się Magdzie, choć czarowała go, jak każdego faceta, powtarzając jednocześnie: „Dbaj o Gosię, jest taka dobra, delikatna”. „Fajną mam przyjaciółkę, dopytywałam potem. „Trochę pusta” uśmiechnął się. „Bzdury” wykrzyknęłam. Magda miała wiedzę, świetnie się uczyła, zazdrościłam jej ambicji. Potem zrozumiałam: Adam ją rozgryzł. I wiedza nie ma nic do tego. Jej świat kręcił się wokół pieniędzy, które chciała mieć, kolejnych chłopaków, którzy zaspokajali jej potrzeby. Gdy tracili pracę, mieli problemy – bez skrupułów odchodziła. I ciągle powtarzała: „ja to, ja tamto”.

Gdy zobaczyła, że nie oczarowała Adama – zaczęła go nie lubić. „Jest chyba nudny, co?, „A jak wasz seks?”. Nie potrafiłam się zbuntować. Wciąż tłumaczyłam: nie jest nudny, seks mamy super, kocham go. Potem wspólnym koleżankom zaczęła opowiadać, że jestem z nim tylko dla poczucia bezpieczeństwa. „Po co to mówisz?!” krzyczałam. „Słuchaj koleżanek! Przytakują ci, a wiesz co naprawdę myślą? Że wcale nie jest przystojny! Że beznadziejnie się ubiera i ma krzywe zęby”. Przez nią dostawałam paranoi. Unikałam spotkań, odsunęłam się od starych znajomych. I wciąż chciałam jej udowodnić, że Adam jest fajny, że jesteśmy szczęśliwi.

Druga rysa na naszej przyjaźni. Moje urodziny, dostałam propozycje awansu. Ale pod wieczór dzwoni zapłakana Magda. „Boję się, że mnie zwolnią”. Od dawna mówiła o problemach w firmie. „Muszę do niej pojechać” tłumaczę Adamowi. Kiwa głową, ale jest zły. Już któryś raz zostawiam go, bo Magda potrzebuje. Jadę na drugi koniec miasta. Siedzę do nocy. Rozmawiamy tylko o niej– nawet nie pamięta, że mam urodziny. „Awansowałam”– mówię już wychodząc. Mruży oczy. „Hmmm….nie wiem czy nadajesz się do zarządzania. Bycie szefem to sztuka. Ale oczywiście życzę powodzenia” w sekundę podcina mi skrzydła. W samochodzie lecą mi łzy. Przecież zawsze powtarzała: „Jesteś mądra, ale musisz bardziej przeć do przodu”.

Życzy Ci dobrze, dopóki nie masz szans tego osiągnąć” twierdzi Adam. Znów się na nią żalę, potem czuje się wstrętną i nielojalną przyjaciółką. Nie ma już między nami szczerości. Jest napięcie, rywalizacja. Taki obrazek. Siedzimy w kawiarni. „Lecimy do Grecji. Cieszę się na rodzinny wyjazd” mówię, bo wiem, że ją to zaboli – jest teraz sama. „Umówiłam się z bardzo przystojnym instruktorem snowboardu” wypala ona. Wie, że uwielbiam jeździć na desce i mam żal do Adama, że nie chce się nauczyć – kiedyś nieopacznie się z tego zwierzyłam.

Czy tak wyglądają spotkania z przyjaciółką? Z każdego wracam zmęczona. Czuję się gorsza. „Powinnaś schudnąć, zaniedbałaś się przy Adamie” rzuca. Zaraz dodaje: „Przecież się o ciebie troszczę”. „Rany, kiedy zrobicie remont?” wpada do naszego mieszkania i od razu komentuje. We wszystkim jest troska. Ona chce dla mnie dobrze. Ale ja tego nie czuję. Kiedyś wprost powiedziała: „Fajnie być twoją przyjaciółką, bo łatwo przy tobie błyszczeć”.

Kilka razy próbowałam z nią porozmawiać: „Nie zachowuj się, jak dziecko. Jesteśmy dorosłe” bagatelizuje moje obawy. Po to, by dzień później dzwonić i – jak nastolatka opowiadać o swoich podbojach miłosnych. Jestem zmęczona, zmęczona, zmęczona. Co dalej?

W telefonie siedem nieodebranych połączeń. I SMS. „Możesz się odezwać?! Potrzebuję cię”. Ostatnim razem gdy tak napisała, znów wszystko rzuciłam. Tylko, że potem wypomniała: „Nie uważasz, że to dziwne, że zawsze wybierasz mnie, a nie rodzinę? Czy to nie dowód, że czegoś ci brakuje?”.

Łączy nas przeszłość, sentyment, to, że ja wciąż czuję, że ona jest dla mnie ważna. Jednocześnie mam dość bycia publicznością jednego aktora. Jestem tym zmęczona, mam wrażenia, że nie wynika to z kompleksu niższości (wbrew temu co sugeruje Magda, nie czuje się od niej brzydsza czy mniej atrakcyjna)tylko z tego, że ona stawia się wyżej ode mnie.

Czasem postanawiam: „Koniec kontaktów. Wolę mniej kolorowe znajomości, za to pewne i stabilne”. Potem ona znowu dzwoni i ulegam. Wtedy się gubię: może mi się wydaje, może to moje paranoje?

Kompletnie nie wiem co robić. Czuję się bezradna i jest mi przykro, że nie czuje się bezpiecznie z własną (kiedyś?) przyjaciółką.

G.