Go to content

Jedyna słuszna postawa, to małżeństwo i seks dla prokreacji. Przestańmy ślepo ufać szkole, uważajmy na to, czego uczą się nasze dzieci!

Fot. iStock/alexkich

Drodzy rodzice przestańcie sobie wmawiać, że wasze dzieci są jeszcze za małe, że was temat nie dotyczy, że lepiej niech szkoła zajmie się wychowaniem seksualnym waszych dzieci niż wy sami.

Przecież to wy zawsze powtarzacie, że dobro dziecka jest dla was najważniejsze, że za to, by było bezpieczne, oddalibyście życie. Tymczasem oddajecie walkowerem jedną z najważniejszych sfer w naszym życiu i życiu naszych dzieci – tę seksualną. Dziwicie się?

Spotykam ostatnio znajomą, mówi do mnie: „Wiesz, w naszej szkole jest ośmiolatek uzależniony od pornografii” i zaraz dodaje „Mateusz (jej syn lat 12) też przyszedł raz ze szkoły jakiś nieswój, po kilku dniach dopiero mi powiedział, że koledzy puszczali sobie na telefonach filmy pornograficzne”. I to nie jakieś erotyki, ale twarde porno! Więc nie dziwcie się rodzice, że coraz głośniej się krzyczy, byście zauważyli ten problem.

Dobra, ktoś powie – my też gówno wiedzieliśmy i jakoś wyszliśmy na ludzi. Serio? Wyszliście? Jak wygląda wasz seks dzisiaj? A jak wyglądał 10, może 15 lat temu? Jak wyglądała wasza wiedza na temat seksualności, gdy byliście nastolatkami? Okej, bawiliśmy się jako dzieci w lekarza, później po cichu zabierało się ojcu czy wujkowi gazetki, czasami na VHS-ach jakieś porno lekkie można było obejrzeć, chłopcy się onanizowali, a dziewczynki? Dla nas zawsze seks był czymś nieczystym, tabu, a w końcu czymś, co tylko z miłości.

A dzisiaj? Dzisiaj dzieciaki siedząc w domu, tuż za ścianą na domowym wi-fi trafiają na rzeczy, o których nie mamy pojęcia. Jeny, daleko nie szukać. Prozaiczny przykład. Na jednym z popularnych serwisów, gdzie można obejrzeć filmy za darmo, szukając tytułu włączyła mi się reklama, która nie pytała, czy mam 18 plus, a która na mnie samej zrobiła piorunujące wrażenie. Nagie, wyuzdane kobiety w przeróżnych pozach, jedne ssące penisy, inne używające wibratorów. Dla mnie to było obrzydliwe, bo przedstawione w daleki od bliskiej mi seksualności sposób, a po chwili pomyślałam, że przecież moi synowie też z tej wyszukiwarki korzystają.

I jasne, można było olać, zostawić, przecież nic się nie dzieje. A można było porozmawiać. Edukatorki seksualne z Grupy Ponton mówią, że dzwonią do nich nauczyciel i rodzice zaniepokojeni faktem, że coraz młodsze dzieci mają kontakt z treściami pornograficznymi.

Ale nie o pornografii miało być, ale o zajęcia z Wychowania do Życia w Rodzinie. Rozgorzała dyskusja nad nowym programem, tylko w sumie nie powinno nas to dziwić. Przecież wiadomo, kto nad programem pracował, jakie mądrości wygłaszała pani Urszula Dudziak mówiąca chociażby, że stosowanie prezerwatyw powoduje raka piersi. I możemy się śmiać, możemy też twierdzić, że dzieci edukacji seksualnej nie potrzebują, bo po co mają wiedzieć o antykoncepcji więcej niż o kalendarzyku małżeńskim. Ale nastolatki seks uprawiają! Seksem się interesują! Seks jest dla nich ciekawy, kuszący i pociągający, tyle tylko, że kompletnie nieznany. Bo skąd?

Wystarczy zajrzeć na forum Ponton-u, by dowiedzieć się, jakie pytania zadają nastolatkowie, jakie mają wątpliwości. Aleksandra Józefowska – edukatorka seksualna Grupy Ponton – podkreśla, że „pontonowy” telefon zaufania dzwoni cały czas, że pytania na forum pojawiają się bez przerwy. Nastolatkowie chcą wiedzieć o seksie więcej, niż to, co zobaczą u kolegów na komórkach. Oni potrzebują wsparcia, potrzebują rozmowy i potraktowania ich poważnie. Cudownie jeśli zdarzają się nauczyciele kompetentni i wspierający (bo trzeba podkreślić, że tacy też są), jednak najczęściej są to ci, którzy sztywno trzymają się swojego światopoglądu, bez marginesu tolerancji, którzy wstydzą się wypowiedzieć słowo „seks”.

Nowa podstawa programowa WDŻ to, jak mówią edukatorki seksualne Grupy Ponton – szkolenie ideologiczne. Ktoś sobie wymyślił, jak dzisiejsza młodzież ma wyglądać zupełnie nie dostosowując się do rzeczywistości. Według podstawy młodzież ma świadomie korzystać z internetu, gdzie jedne z badań mówią, że dzisiaj spędzają w sieci sześć godzin dziennie! Naprawdę lekcje WDŻ mają ich uświadomić, że to fuj i ble i niestosowne? Mają cytować medyczne konsekwencje stosowania antykoncepcji? I moralne aspekty inicjacji seksualnej w małżeństwie? A gdzie dyskusja, gdzie rozmowa, gdzie tłumaczenie, że tak jak świat, tak i nasza seksualność nie jest biało-czarna?

Uczniowie mają słyszeć, że jedną słuszną droga seksualną człowieka jest założenie rodziny i współżycie dla prokreacji? Szanuję poglądy każdego, szanuję tych, którzy gotowi są na seks po ślubie. Ale powiedzmy sobie szczerze, ile z naszych dzieci swoją inicjację seksualną przeżyje dopiero w małżeńskim łóżku? Przestańmy zamykać oczy, na to co się dzieje. Przestańmy nie zauważać, że seksualność naszych dorastających dzieci istnieje. I jasne, że można dać chłopcom w rękę prezerwatywy, a dziewczynkom powiedzieć, żeby się szanowały. Ale czy naprawdę wierzycie, drodzy rodzice, że to wystarczy?

Czy chcecie, by waszym dzieciom kładziono do głów wiedzę opartą jedynie na ideologicznych przesłaniach? Czy weźmiecie odpowiedzialność za to, że wasze dziecko może zajść w ciążę, może zostać ojcem, może zostać zgwałcone albo samo zgwałcić, bo przecież kolega pokazywał na filmiku, że to fajne było.

To co nieznane pociąga najbardziej, to co zakazane i owiane tajemnicą, może doprowadzić do tragedii. Dzisiejsza podstawa programowa jest niepokojąca, tak o niej mówią edukatorki seksualne Grupy Ponton. I nie ma co się dziwić. Jeśli w podstawie pojawia się 173 razy słowo „rodzina”, a tylko trzy razy słowo „seks”? Ja wiem, że my byśmy chcieli, żeby nasze dzieci uprawiały seks po ślubie, w zaciszu rodzinnym, ale nasze chcenie nie ma tu nic do rzeczy. Coraz młodsze dzieciaki są po inicjacji seksualnej, coraz młodsze i coraz więcej jest uzależnionych od pornografii. Dlaczego w nowej podstawie programowej nie uwzględniono zagrożeń, które się dzieją tu i teraz na naszych oczach. Aleksandra Józefowska, która poza pracą w Pontonie od kilu lat prowadzi zajęcie dla rodziców, podkreśla, że rodzice są pełni obaw o dobro swoich dzieci, oczekują wsparcia placówek oświatowych w zakresie edukacji seksualnej, ale niestety go nie otrzymują. I to nie jest tak, że wcześniej otrzymywali. Powiedzmy sobie szczerze, że lekcje WDŻ kulały za czasów poprzedniej władzy, ale za czasów obecnej ideologizacja i propaganda najsilniej rzucają się w oczy.

Z podstawy programowej wybrzmiewa zdecydowanie, że jedyną słuszną postawą jest życie w rodzinie, współżycie tylko w związku małżeńskim ku celom prokreacyjnym. Drodzy rodzice, jeśli mieliście jakąkolwiek nadzieję, że wasze dzieci o swojej seksualności dowiedzą się w szkole, to zastanówcie się dwa razy, czy zapisywać je na lekcje WDŻ, które są nieobowiązkowe. Szczerze – obawiam się jednego, że za chwilę dzieciaki usłyszą, że za masturbację, stosowanie innej niż naturalna (jeśli taka w ogóle ma rację bytu) antykoncepcji i czerpanie przyjemności z seksu będą palić na stosie. I to nie jest wyssane z palca, to już dzieciaki słyszały od pań, które czerwieniły się na lekcjach słysząc słowo penis.

Chcemy dobra i bezpieczeństwa naszych dzieci, weźmy odpowiedzialność za ich seksualność, bo nie ma co liczyć, że ktoś to zrobi za nas.

Edukatorki seksualne Grupy Ponton zainicjowały akcję „Zwalniam się z WDŻ” , która ma przede wszystkim skłonić rodziców do refleksji i do uważności na to, jaka wiedza seksualna przekazywana jest ich dzieciom w szkole. Naprawdę – warto zwrócić na to uwagę mając na uwadze dobro naszych dzieci i ich bezpieczeństwo.

Oficjalne stanowisko Grupy Ponton dotyczące nowej podstawy programowej znajdziecie TUTAJ.