Go to content

Jak zarobić na kobiecie? Szkolenia, katalogi i awanse lepsze od emancypacji, będziesz tańczyć jak ci zagrają

Fot. iStock

Jak zarobić na kobiecie? O, bardzo łatwo. Czasem wystarczy bajkowa wizja szczęścia na wyciągnięcie ręki. Tylko parę spotkań w życzliwym, kobiecym gronie. Kto inny zrozumie cię lepiej? Jeszcze tylko kilkaset złotych na pakiet startowy i  kariera konsultantki stoi przed tobą otworem. Wciągasz się w to i powtarzasz bezkrytycznie te same formułki, które usłyszałaś na szkoleniu. Właściwie to nie było szkolenie, tylko towarzyskie spotkanie z kobietami sukcesu. Jeszcze chwila i ty też będziesz jedną z nich. Ale to nie ty jesteś na scenie, ty możesz tylko tańczyć jak ci zagrają.

Tango Kasi

Kasia uważa, że przynajmniej w jej przypadku kluczowe są jeszcze okoliczności towarzyszące. Jak na przykład taka, że chwilowo nie miała przed sobą żadnych innych perspektyw. Kiedy urodziła dziecko, zrezygnowała z pracy pozostając na utrzymaniu męża. Nie było im ciężko, ale Kasia nie jest przyzwyczajona do tego, że nie zarabia. Ta sytuacja ją przytłaczała. Psychicznie. Ogłoszenie znalazła w internecie, ale o firmie X słyszała już wcześniej od koleżanki. Sprzedajesz znajomym kosmetyki, tylko takie z wyższej półki, masz „kieszonkowe”, a przy okazji dostęp do produktów dobrej jakości. Kupujesz tyle, ile potrzebujesz albo realizujesz zamówienia klientek. Zero ryzyka.

Z pierwszego spotkania wróciła jak nowonarodzona. Mąż nie mógł wyjść z podziwu, jak jedno babskie wyjście i zakupy (nie miał pojęcia, że w torbie znajdują się kosmetyki, na które żona wydała 1000zł) może poprawić humor. A ona miała już w głowie plan. Pokaże teraz wszystkim, jaki ma w sobie potencjał. Zostanie kobietą sukcesu i zrobi karierę w firmie X. A mąż pęknie z dumy.

Umówienie pierwszych spotkań i prezentacja kosmetyków poszły gładko. Kasia szybko „zapunktowała” u swojej przełożonej dobrym wynikiem sprzedażowym już na starcie. Na początku nie zrażało jej, że więcej inwestuje, niż zarabia. Cieszyła się, że jeżdżąc do klientek może zabierać ze sobą dziecko. Było tak rodzinnie, ciepło i kobieco. No i z uśmiechem, ten – najważniejszy.

Z czasem zaczęła coraz częściej uczestniczyć w spotkaniach organizowanych przez firmę, a coraz mniej czasu poświęcać córce i mężowi. Zaniedbywała dom, ale wreszcie miała gdzie założyć elegancką sukienkę, pięknie się umalować. Zakładała czerwone szpilki i z podziwem patrzyła, jak starsze stażem koleżanki odbierają nagrody za swoje wyniki. Przełożona szybko „wyczuła” Kasię. – Widzę, że jesteś ambitna – powiedziała jej któregoś dnia.  – Osiągniesz sukces.

I zaproponowała, by debiutantka podniosła sobie poprzeczkę wyżej. „Tak, żeby się sprawdzić, żeby podjąć wyzwanie”.

Kasia podjęła wyzwanie. Wzięła kredyt (oszczędności się skończyły), osiągnęła wymagany pułap sprzedażowy i zdobyła broszkę. Dziś mówi, że to najdroższa i najbrzydsza ozdoba jaką posiada. A przecież kosztów emocjonalnych nie wliczyła…

Przygoda z firmą X zakończyła się tuż po zdobyciu wymarzonej nagrody. Dzień po uroczystej gali, Kasia dostała telefon z gratulacjami i propozycją kolejnego wyzwania. Odmówiła. I wtedy przestało być miło. Odłożyła słuchawkę i usiadła na dywanie. To był dzień, w którym uświadomiła sobie, że w kosmetyki zainwestowała ponad 11. 000zł nie licząc kredytu na 5000zł oraz dwóch paczek kosmetyków wartych 2000zł, których już pewnie nikomu nie sprzeda. Rozpłakała się. Wieczorem powiedziała o wszystkim mężowi, który nie miał pojęcia o większości jej wydatków. Objął ją ramieniem, wysłuchał i w pierwszym odruchu mało nie zgniótł telefonu Kasi dzwoniącego nachalnie z propozycją kolejnego „wyzwania”. Z kłopotów finansowych wybrnęli we dwójkę.

Smutny walc Barbary

W sieci Kasia znalazła kontakt do Basi, która będąc konsultantką w firmie X zadłużyła się na 25 000zł. – Nie potrafię zrozumieć, jak dałam się w to wciągnąć – mówi Basia. – Może to nie jest biznes dla wszystkich, może ja się po prostu do tego nie nadaję? Żeby spłacić choć część długu, kosmetyki z firmy X sprzedaje na Allegro, po zaniżonych cenach. Oficjalnie jest to zabronione, ale Basia nie ma wyjścia  – Normalna cena zestawu do pielęgnacji twarzy to około 800 złotych – tłumaczy dodając: – Na szkoleniu mówi się nam, że produkt numer 1 nie zadziała, jeśli wcześniej nie umyjemy skóry produktem numer 2, a na końcu nie nałożymy produktu numer 3. Tylko wtedy mamy pewność, że otrzymujemy pełną pielęgnację. I my to samo mówimy klientkom.

Kiedy pytam o możliwość zwrotu niesprzedanego towaru, Basia uśmiecha się smutno. Prawda jest taka, że zwrotów nie ma. Osobiście nie słyszała o tym, by ktoś otrzymał pieniądze ze zwrotu. Jest za to presja „na wynik”, pranie mózgu na szkoleniach, szał i piski radości podczas uroczystych kolacji, na których rozdaje się nagrody oraz wymuszanie na konsultantach składania coraz większej liczby zamówień.

Basia nie ma pretensji do firmy. Za tarapaty, w których się znalazła wini jedynie siebie. Spodobało jej się marzenie o byciu panią dyrektor. Ono pociągnęło za sobą inne. To o mieszkaniu na kredyt, o nowych ubraniach (te, w których chodziła na szkolenia i spotkania pożyczała od siostry), o miłości nawet… Bo przecież ten, kto odniósł sukces, ma to wszystko, prawda?

Na jednym z forów internetowych, pod hasłem „firma x” znajduję historię Krzysztofa, jedynego żywiciela czteroosobowej rodziny. Jego żona podbierała pieniądze ze wspólnego konta, by opłacić kosmetyki, które prezentowała klientkom. Działała jak „zaprogramowana”. Filozofia sprzedażowa firmy i wizja kariery stała się nadrzędna w stosunku do dobra rodziny, dzieci. Trudno o jakiekolwiek porozumienie między małżonkami, logiczna argumentacja nie odnosiła skutku. Krzysztof, który ciągle wierzy, że żona jeszcze kiedyś zrozumie, zwraca się do innych kobiet z dramatycznym apelem: : „Jak będziesz chciała zostać konsultantką tej firmy, licz się z tym, że stracisz to co masz najcenniejsze”.

W sieci krążą podobne opowieści. Byłe konsultantki dzielą się swoimi historiami z chęci ostrzeżenia innych kobiet przed nieetycznym działaniem firmy. Co ciekawe, pod każdym takim postem pojawia się lawina komentarzy. „Jeśli nie sprzedajesz, to nie zarabiasz – proste”, „Pracuję w tej firmie od dwóch lat i jestem szczęśliwa”, „Te osoby same są nieszczęśliwe i szkalują innych”,” To najuczciwsza firma jaką znam”, „Przecież nikt Cię nie zmuszał”.

Marzenie o szybkim sukcesie i łatwych pieniądzach, mit kobiety wyglądającej jak milion dolarów i spełnionej w każdej dziedzinie. Tak łatwo padamy ofiarą manipulacji. Co takiego sprawia jednak, że nawet opadając na dno i ciągnąc za sobą najbliższych, nie potrafimy się opamiętać? I Kasia i Basia przyznają, że w ten „kobiecy” biznes zainwestowały grubo ponad swoje możliwości. Nie potrafią jednak wytłumaczyć dlaczego. Kasia wie jednak na pewno, że nigdy w życiu nie zaufa kobietom, które, tak jak jej przełożone, uśmiech mają przyklejony do twarzy i powtarzają „Dasz radę”.

Bo czy normalny człowiek jest szczęśliwy 24 godziny na dobę?