Go to content

Ja się ciebie pytam, gdzie ty tego Boga widzisz? To jest niestety, coraz bardziej, kraj ludzi chorych z nienawiści

Fot. iStock/wundervisuals

Wiesz, droga koleżanko i szanowny kolego, jak śmieszni jesteście? Tak, do was piszę statusowi dobrodzieje, którzy na facebookowej tablicy kochacie bliźniego swego, jak siebie samego. Ale po wyjściu z domu zapominacie o swojej szumnie głoszonej tolerancji i brzydzi was każda inność – czym bardziej kolorowa, tym większa niechęć. Bo zamiast kogoś poznać, lepiej się głupio bać i pluć :

– na cudzoziemców,

– ludzi innej orientacji,

– ludzi innych wyznań,

– na osoby o innych poglądach,

– na polityków,

– na media,

– na znanych aktorów, piosenkarzy, celebrytów szczególnie, gdy im się noga powinie,

– na bezdomnych,

– na narkomanów,

– na feministki,

– na obrońców życia poczętego,

– na rząd,

– na sąsiada, bo przyjechał z Iranu. 

Zawsze ktoś się znajdzie, co nie?  Tak, do ciebie mówię patrioto z krwi i kości, który w imię honoru narodu swego lejesz pałą gdzie popadnie, niczemu niewinnych ludzi. I krzyczysz, że Bóg i Ojczyzna, a ja się ciebie pytam, gdzie ty tego Boga widzisz? W kałuży krwi, przy roztrzaskanej głowie człowieka, który dla ciebie, jest tylko nic nie wartym „pedałem”?

Maciek, którego pobito dwa lata temu, niechętnie o tym opowiada. Bo i co ma mi powiedzieć? Że o mało nie stracił życia tylko dlatego, że jego dziewczyna ma na imię Kamil? „Najgorsze było, że ja znam tych, którzy mnie tak urządzili. Z jednym z nich chodziłem do szkoły, pomagałem czasem przy matmie, drobne na bułkę pożyczałem. Była też z nimi dziewczyna, sąsiadka z osiedla obok, która wcześniej odpowiadała mi cześć. Wiesz, wtedy kiedy jeszcze się ukrywałem i byłem dla nich „normalny”. Gdy wyszło na jaw, że ja i Kamil, jesteśmy parą, od razu staliśmy się celem. Takimi śmieciami, który można kopnąć, rzucić nim w kąt, poniżyć i wyśmiać. Zupełnie jakbym z dnia na dzień stał się innym człowiekiem. Rozumiesz? Bo ja do dziś nie. Dorwali mnie we czworo, gdy wracałem z zajęć na uczelni. Nie miałem szans, bo mieli przewagę, byli silniejsi, nawet nie było jak uciec. Ta dziewczyna trzymała mnie za włosy, pluła na twarz i kazała lizać swoje buty. Reszta stała, śmiali się i podjudzali ją, aż zrobiła się agresywniejsza.

To ona uderzyła mnie pierwsza i zachęciła tym resztę. Dławiłem się własną krwią, leciały mi łzy, bo nie mogłem tego pojąć. Tego, że żyję w wolnym kraju, nieograniczonym wojnami czy skrajną biedą, a jednak tak ubogim. Biednym w zwykłe, ludzkie odruchy, odrobinę empatii czy po prostu akceptację. To tak, jakbym cię nienawidził i bił za twoje tatuaże i niebieskie włosy. Przecież to nawet brzmi jak chora abstrakcja. Ci którzy mnie wtedy kopali i okładali kijami, połamali mi rękę, spowodowali krwotok wewnętrzny, mają prawo wyborów chociażby w miłości, tak? Mogą związać się z kim chcą i kochać tę osobę. Popatrz na siebie i na mnie. Czym się różnimy, oprócz wyglądu? Niczym, bo oboje, jesteśmy tak samo wartościowymi i zasługującymi na szacunek, ludźmi. Więc dlaczego ja nie mam prawa pokochać, kogo chcę?

Czujesz coś złego patrząc na mnie i mojego partnera, czy na lesbijki trzymające się za ręce? Nie, bo jesteś zdrowa. A to jest niestety coraz bardziej kraj ludzi chorych z nienawiści, opętanych niezrozumieniem i brakiem jakiejkolwiek tolerancji. Cieszy mnie tylko jedno, że Robert Biedroń stąd pochodzi. Z tego nadal pogrążonego w ciemnościach zakątka Polski, który choć piękny, to nadal bardzo hermetyczny. Przez co niedostępny dla nikogo, kto ma odwagę być sobą. A Biedroń, przywraca mi nadzieję, że skoro jemu się tak bardzo udało,zmienić podejście tysięcy ludzi, to i mi starczy odwagi, żeby o siebie zawalczyć. Bo ja nie chcę stąd wyjeżdżać, tu jest mój dom, ale chcę poczucia wolności i bezpieczeństwa. Czy to tak wiele? A z tego przecież rodzi się szacunek do drugiego człowieka”.

Wstyd mi i wku*w mnie ogarnia, gdy widzę tęczowe zdjęcia na znak solidarności, a chwilę potem żółć zmieszaną z wiadrem pomyj, wylewaną wprost na głowę. I myślę sobie wtedy, że głupio mi jest coraz bardziej wychowywać własne dzieci w kraju, gdzie zawiść i nieuzasadniony strach odbiera ludziom rozumy. I tworzy tępe masy, które idą jak zombie za głosem większości, nie zastanawiając się nawet, w którą stronę i czy przypadkiem kogoś swoim wyborem nie krzywdzą. I śmieszne to i straszne, gdy 80 letnia kobieta, mówi mi, że ch*j ze mnie nie matka, skoro do kościoła dzieci nie prowadzam, a na drzwiach mam napisane WOŚP 2017. I boję, gdy na środku miasta stoi transparent i krzyczy, że jestem mordercą nawet, gdy tylko o tym pomyślę, bo patrzy na mnie martwy, rozerwany płód.

I zastanawiam się, gdzie jest ta cienka granica i czy nikt jej nie zatarł. Granica między człowieczeństwem a zezwierzęceniem,  jakiego dopuszczamy się każdego dnia. A do tego tak niewiele trzeba.  Do zwolnienia blokady z najgorszym złem –   brakiem miłości i szacunku dla drugiego człowieka.