Go to content

Fenomen Christophera Edge’a. Zobaczyć i czuć więcej, wiedząc mniej – może tylko dziecko…

Fot. iStock / Rastan

Zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest, kiedy cały świat zna twojego ojca „lepiej” niż ty? Albo jak to jest być „ważnym” i sławnym z powodu tego, co najbardziej ci doskwiera? Trudne prawda? A czy będzie trudniejsze, gdy okaże się, że masz 10 albo 14 lat?

Poznajcie Jamiego, jest nastolatkiem i autorem pewnego równania. Nie, nie jest dobry z matmy, wręcz przeciwnie. Ale to równanie opisuje jego świat – dokładnie tak jak jest skonfigurowany nasz wszechświat. Mama i tata – znajdują po się jednej stronie równania, on i siostra po drugiej. Zupełnie jak słońce i krążące wokół niego planety. Jamie nie może dotknąć swojego słońca, ale czuwa, by nic nie zaburzyło równowagi, gdy jego „słońce” jest zbyt daleko…  Jamie jest synem astronauty.

Sławny w całej szkole, bo co dzień musi tęsknić za ojcem…

To co z jednej strony napawa go ogromną dumą, jest jego największym cierpieniem. Dumny, ale zawsze w niedosycie. Znany, lecz w ciągłym stresie, niepewności. Obiekt zazdrości rówieśników, który pewnie wiele by dał, by móc pokłócić się z tatą o niezrobione zadanie. Takich dzieci jak Jamie jest bardzo wiele. Mieszkają z nami, za ścianą – w sąsiednim mieszkaniu albo… pokoju.

Historia Jamiego to najnowsza opowieść Christophera Edge’a (już niebawem, bo 11 października odbędzie się premiera tego tytułu, książka ukaże się nakładem Wydawnictwa Zielona Sowa), opowieść o rodzinie – bez nadęcia, lukru i literackich dramatów, bo ów autor ma dar niezwykły kreślenia relacji między ludźmi. I robi to tak, że ci mniejsi w jego książkach odnajdują drogowskaz do rozwiązywania najważniejszych problemów, a duzi – my, rodzice, zatrzymujemy się zdumieni faktem, że tak „inaczej” może wyglądać świat.

Na czym polega fenomen Christophera Edge’a?

Ma niesamowity dar opowiadania o rzeczach bardzo bliskich, ważnych – tych najważniejszych, w życiu każdego człowieka, dar opowiadania o nich w sposób magiczny i metaforyczny, a zarazem prowadzący prosto do celu. Dzieci kochają jego pióro, rodzice szukają w nim oparcia. Bo autor nie boi się pisać o relacjach, śmierci, trudnych więziach. Nie obawia się trudnych, dziecięcych pytań. Prowadzi nas niejako za rękę i pokazuje, że każda bajka może być prawdziwa. Jedyne, co trzeba zrobić, to pozwolić mu się poprowadzić.

Pierwszą książką tego autora, którą miałam okazję przeczytać była pozycja „Wiele światów Albiego Brighta” – książka mierząca się z tematem śmierci po mistrzowsku. Główny bohater, mały Albie, zmaga się z pustką po stracie mamy. Rozpaczliwie poszukuje innej, alternatywnej rzeczywistości. Bo jeśli istnieją równoległe wszechświaty, pewnie w którymś z nich żyje i czeka na niego mama. Czeka go naprawdę długa i trudna podróż. Droga, podczas której odkrywa, że nie zawsze to, czego szukamy, jest naprawdę tym, czego pragniemy. Piękna metaforyczna opowieść dla starszych dzieci o tym, że czasem wyruszamy w podróż do celu, ale po drodze odnajdujemy coś ważniejszego. To książka, która nie tylko oswaja umieranie, ale i pokazuje, że na każdy temat można z dzieckiem porozmawiać.

Osadzenie tak trudnego tematu, jak śmierć rodzica w niezwykłej i fantastycznej fabule, pomaga przede wszystkim uciec myślami od trudności tego problemu, odciążyć na chwilę głowę od własnego lęku przed śmiertelnością. Dziecko przeżywa wiele emocji, a umiejętne rozmawianie o nich, odcięte od obaw przed pytaniami i własnym strachem, jest najcenniejszym darem. To samo dzieje się w najnowszej książce Christophera Edge’a. Problem tak dla nas dorosłych niewygodny staje się opowieścią o dojrzewaniu,  trudnościach, wyborach, więziach… o naszych domach. Bo przecież nie trzeba być astronautą, by być daleko od rodziny.

Większość z nas lata codziennie na swoją stację kosmiczną rozluźniając więzi. Za każdym razem, gdy jesteśmy zbyt zajęci, gdy wracamy z pracą do domu, gdy nie zdążymy, zapomnimy, nie damy rady… przyjść na teatrzyk, trening, występ w „dużym pokoju”. I panicznie boimy się o tej bliskości rozmawiać, bo to jak uderzenie w najczulszy punkt – „Czy jestem dobrym rodzicem? A co, jeśli się okaże, że nie?”.

Przeczytajcie koniecznie „Równanie Jamiego Drake’a”, ta książka nie jest atakiem na zbyt zajętych rodziców, ani opowieścią o „biednym” chłopcu.  Nie trzeba się bać, jeśli tak, jak Jamie pozwolicie się przekonać, że istnieją szczęśliwe zakończenia i że czasem, w naszych rodzinnych równaniach, elementy zaczynają wirować, a emocje to nie matematyka.

Gorąco polecam – dla wszystkich, którzy skończyli 9 lat i lubią dobre książki!

PS: Warto sięgnąć po tę pozycję z jeszcze jednego powodu. Autor genialnie przemyca w fabule ciekawostki i wiedzę z zakresu fizyki i astronomii. Jak to robi? Delikatnie, naturalnie, zupełnie przy okazji. Tak, by dzieci mogły złapać bakcyla i zainteresować się dziedzinami nauki nieco dziś zapomnianymi.

Fot. Materiały prasowe równanie jamiego drake'a
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Wiek: 9+
Liczba stron: 192
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Wiek: 9+
Liczba stron: 192