Go to content

Ela Hübner: „Stereotyp kobiety 50- letniej, o której niektórzy myślą w kategoriach „próchna wyżartego przez korniki” trochę runął”

Fot. Magdalena Treber

Niektórzy twierdzą, że dla kobiety wszystko, co wspaniałe w życiu zaczyna się wtedy, gdy przekroczy ona 40-tkę, inni przesuwają tę granicę jeszcze śmielej wzwyż. O tym, jak zmienia się nasze postrzeganie kobiecego wieku „średniego” i dlaczego kobiety i mężczyźni po 50-tce zaczynają się „mijać”, rozmawiam z Elą Hübner, autorką bloga „Fajna baba nie rdzewieje”.

Anna Frydrychewicz: Co dziś oznacza słowo starość? Wydaje się, że ten przedział wiekowy ciągle się przesuwa?

Ela Hübner: Światowa Organizacja Zdrowia wyznaczyła jako przedział starości wiek 65 lat, ale teraz to idzie już chyba w kierunku 70-tki!

Ale przecież dużo młodsze kobiety, te „50 plus”, zaczynają być już troszkę „niewidzialne”…

I to  właśnie było dla mnie inspiracją do rozpoczęcia pisania bloga. Trzy lata temu w Newsweeku pojawił się artykuł Anny Szulc „Babeczki nie babcie, czyli chce się żyć po 50-tce”. Na okładce zdjęcie Agaty Młynarskiej –  wtedy przed 50tką. Był to okres, w którym media szeroko opisywały jej „spektakularną metamorfozę”, bo wyglądała bardzo atrakcyjnie. Nagle okazało się, że stereotyp kobiety 50-letniej, o której niektórzy myślą w kategoriach „próchna wyżartego przez korniki” trochę runął.

Nagle okazało się, że kobieta „50 plus” może być piękna?

Piękna, atrakcyjna, inteligentna, o szerokich horyzontach, że może mieć dużo do powiedzenia. A kobiet 50 plus często się nie dostrzega, tak jak skarżyły się bohaterki tamtego artykułu. Dojrzała kobieta może  być fantastyczna, ale mężczyźni nie zauważają już jej na ulicy. Ona nie „łapie” ich spojrzeń. A to jest jednak dla nas kobiet ważne. Określenie „niewidzialna” było zresztą w użyciu już wcześniej. Annie Proulx, amerykańska pisarka („Kroniki portowe”, „Tajemnica Brokeback Mountain”) opowiadała w wywiadzie, jak po kolejnym rozwodzie, a była wtedy po 50-tce kupiła sobie campera i pojechała poznawać Amerykę.  Przekonała się, że kobieta w pewnym wieku może wejść do baru, usiąść,obserwować ludzi i nikt jej nie zauważy. W ten sposób zbierała materiały do swoich książek.   

Nie ma ról dla aktorek w „pewnym wieku”. Kobiety kończą 40 lat i nie mogą już grać amantek, a ról ciekawych brakuje. Tworzy się pusta przestrzeń.

Myślę, że powoli i ta sytuacja się zmieni. Dojrzałych, pewnych siebie i świadomych swoich potrzeb kobiet jest coraz więcej i będzie ich tylko przybywać. Jednocześnie będzie wzrastać zapotrzebowanie na takie bohaterki. Coraz więcej protestów w tej sprawie w Hollywood, więc myślę, że wiatr zmian będzie wiał coraz mocniej. Ja należę do pierwszego pokolenia transformacji ustrojowej. W 1989 roku miałam 23 lata. Jestem więc z  generacji, która wychowała się w PRL-u, ale dziś ma już nowe nawyki, nowy sposób myślenia, dbania o siebie. Większość moich koleżanek to szczupłe, zadbane dziewczyny. Inteligentne kobiety, które chodzą do teatru, czytają książki, są aktywne. Taka jest i moja rzeczywistość, a niestety stereotypów na nasz temat, na przykład w reklamach, nie brakuje. Jak ten, kiedy 50tka kupuje maść na stawy, żeby dobiec do wnuka. Ona  jako ktoś inny niż tylko babcia w ogóle się nie liczy. Dlaczego nie pokazać jak smaruje się tą maścią, żeby iść na tańce i jakiegoś fajnego faceta poderwać? Albo przebiec maraton. Mamy dość tego stereotypowego postrzegania kobiet dojrzałych. Nikt nikogo nie namawia do rezygnowania z opieki nad wnukami, ale prosimy o to, żeby dać nam też pożyć naszym własnym życiem. Najpierw wychodzimy za mąż, mamy „na głowie” rodzinę. Później pojawia się oczekiwanie, że zajmiemy się tymi wnukami. A za chwilę będziemy musiały się zająć starszymi rodzicami, być może też teściami, a wreszcie mężem, bo też będzie potrzebował opieki. A gdzie jest miejsce dla nas samych? Przecież my też mamy swoje potrzeby i chcemy mieć swoje życie.

W dzisiejszych czasach starsze osoby łamią te stereotypy na potęgę! W zeszłym roku zrobiłam wywiad z dziewczynami, które pojechały na obóz rockowy (Lucciola Ladies Rock Camp) uczyć się grać na gitarze basowej i na perkusji,. Jedna z nich miała 69 lat, druga 65. Są super aktywne, mają masę zainteresowań, zwiedzają Polskę i świat. Znam też ludzi z Dancingu Międzypokoleniowego (inicjatywa Pauliny Braun). Chodzą na tańce, uczą się w akademii dj-skiej, biorą udział w reklamach, jeżdżą po Polsce, organizują spotkania, a mają po 70 i więcej lat. Chcę więc powtórzyć: wnuczki to bardzo miła sprawa, ale chodzi o proporcję, o równowagę.

Podobno po 50-tce kobiety coraz częściej odchodzą od partnerów, bo budzi się w nich świadomość, że potrzebują zmian.

Tak, znam te statystyki. Pokazują, że w tej chwili liczba rozwodów rośnie najszybciej w grupie „50 plus” i to z inicjatywy kobiet. Mają dość wiecznej obsługi, lekceważącego traktowania i zdrad albo nie chcą czekać, aż partner się zmieni, obudzi się, aż mu się będzie chciało.

Ale to jest taki moment, kiedy kobieta zdaje sobie sprawę, że „albo teraz albo nigdy”?

To jest moment, w którym kobieta dostrzega, że nie ma szansy na poprawę danej sytuacji. Nie chodzi tu o desperację. Proszę sobie wyobrazić: jest pani z partnerem, zależy pani na nim, ale życie ucieka, a mamy je jedno i na przykład jeszcze jakieś 20 lat przed sobą. A on już „uwiądł”: umysłowo, energetycznie. Tymczasem kobiecie, która już odchowała dzieci, uwalnia się energia, bo ma więcej czasu dla siebie. I może zacząć wszystko to, czego do tej pory nie mogła. Ale jej mężczyzna bardzo często już za nią nie nadąża albo lekceważy jej pragnienia. „Mijają się”. Dla niego zawsze ważna była praca, zasuwał, żeby „rodzina miała dobre życie”. Zużył całą swoją energię. Jego partnerka, mimo, że też często pracowała na dwóch etatach, bo jeszcze miała dom na głowie, to jednak  tryska witalnością, kreatywnością, pomysłami. Kobiety mają w sobie więcej siły. Choć zdarza się, że mężczyźni dostrzegają, że warto za tą kobietą podążać, bo ona robi coś ciekawego i dzięki temu można samemu też coś ciekawego przeżyć.

Ona jest motorem?

Tak, a on na tym korzysta. To jest fajne. To ma sens i służy obojgu partnerom, bo robią coś razem, a to wzmacnia związek. Mogę jeszcze dodać, że to w moim pokoleniu nastąpił efekt „wyzwolenia się” i on postępuje, zatacza coraz szersze kręgi. Widzę to, obserwuję, jak babcie mówią swoim wnuczkom „Ale ty to masz dobrze, możesz to i owo, za moich czasów to nie było możliwe”. I często ta babcia pod wpływem wnuczki otwiera się na nowe myślenie, zaczyna się inaczej ubierać, założy czerwoną apaszkę, staje się pewniejsza siebie, znajduje sobie hobby. Nie wiem do końca, jak wygląda świadomość kobiet w małych miasteczkach, bo tam są zupełnie inne uwarunkowania, ale mam sygnały, że i tam dojrzałe kobiety zaczynają „chcieć więcej”. Bardzo mnie to interesuje. Nie chcę opisywać sytuacji kobiet 50+ tylko z perspektywy Warszawy czy innych dużych miast, bo to nie ma sensu. Wręcz przeciwnie, jestem ciekawa, co tym z kobietom z mniejszych miejscowości w duszach gra. Wiem, że te dusze bywają bardzo bogate.  

Fot. Ida Strzelczyk, Sound of Shutter

Fot. Ida Strzelczyk, Sound of Shutter

Obserwowała Pani internetową nagonkę na Brigitte Macron?

Oczywiście. Nie chce mi się nawet myśleć o wszystkich tych określeniach typu „Pierwsza babcia”, bo to zwyczajnie głupie jest. Napisałam ostatnio na blogu, że „Dała nam przykład madame Macron, jak zwyciężać mamy”, ponieważ mam nadzieję, że jej pojawienie się na scenie międzynarodowej i to w tak spektakularnej roli zapoczątkuje rewolucję w postrzeganiu kobiet dojrzałych

Trochę nam wynika z tej rozmowy, że „równym” partnerem dla kobiet dojrzałych stają się mężczyźni nieco młodsi. Bo skoro rówieśnicy osiadają na laurach…

Moi rówieśnicy niespecjalnie interesują się kobietami w swoim wieku, bo oni szukają młodszych partnerek. Zaś niektórzy panowie, tacy koło 60-tki i dalej  zaczynają się rozglądać za „opiekunką”. Nie wiem, czy dla wielu kobiet dojrzałych jest to rola, którą są zainteresowane. Chcą mieć w mężczyźnie partnera, żeby razem iść przez życie i cieszyć się wspólnymi przeżyciami, a w razie czego mieć oparcie, ale WZAJEMNE!  Kobietami około 50-tki interesują się panowie z przedziału „60 – 70”.  Są panie, którym odpowiada sporo starszy partner, ale to już zależy od osobowości, potrzeb. No i formy tego pana . .

A ten troszkę młodszy?

Tak, jak najbardziej. Czasem spotyka się 50 -letnich chłopców, a czasem 30-latków nadzwyczaj dojrzałych. Nie ma reguł. Liczy się porozumienie dusz, umysłów. Są kobiety, którym zależy jedynie na porozumieniu ciał. Ale wiele z nas ceni sobie jednak komplet.

Kobieta dojrzała, to jaka?

Mnie się wydaje, że chodzi o dystans do siebie, o samoakceptację tego kim jestem, tego co się dzieje w moim ciele z upływem czasu. Świadomość, że to jest normalna sprawa. Jasne, szkoda, że pojawiła się nowa zmarszczka. Ale się na tym nie skupiajmy. W kobietach dojrzałych kocham dystans do świata, ich spokój. Mam dużo młodszych koleżanek. I widzę, że na pewne problemy reagują bardzo emocjonalnie, są niepewne siebie, przerażone. Potem spotykam moje rówieśniczki i widzę zupełnie inny poziom reakcji, właśnie ten cudowny dystans.  

Marzę o tym momencie, kiedy to nadejdzie.

To się zaczyna po 40- tce. Dużo większy kryzys emocjonalny przeżywałam, kończąc 40 lat, bałam się, co się stanie. Na „50-tkę” czekałam z radością. Mówiłam jej: „no chodź, pokażmy co potrafimy razem”.

Jaki jest najlepszy wiek dla kobiety?

Każdy, w którym dobrze się czuje w swojej skórze. Życie po 40- tce i później ma szereg zalet, nie należy go postrzegać jako końca świata.

Nie gońmy na siłę młodości?

Nie gońmy, bo efekt może być odwrotny. I nie pomoże młodszy partner, coraz krótsze spódniczki czy botoks. Samoakceptacja i nowoczesny, pogodny styl życia działają dużo lepiej. Nawet jeśli od śmiechu dostaje się zmarszczek.


Fot. Ida Strzelczyk, Sound of Shutter

Fot. Ida Strzelczyk, Sound of Shutter

Ela Hübner, blogerka lifestylowa 50+.  Z zawodu tłumaczka, z zamiłowania obserwatorka życia i jego aktywna uczestniczka. Warszawianka od urodzenia, lubi swoje miasto za energię, która inspiruje do działania. Dużo podróżowała i mieszkała przez kilka lat poza Polską. Lubi książki, kino, sport oraz podróże bliższe i dalsze. Dorosły syn wyfrunął z gniazda. Otwarta na ludzi, optymistka o pogodnym usposobieniu. Lubi patrzeć na świat z dystansem i humorem. Blog Fajna Baba Nie Rdzewieje jest jednym z marzeń, które spełnia po 50tce. Pisze dla kobiet w wieku, w którym paniom mija ponoć „termin przydatności do użycia”, choć one same wiedzą najlepiej, ile jeszcze w nich życia, energii, planów i pragnień. I teraz wreszcie mają czas, aby się tym zająć. Blog zachęca do antykorozyjnego stylu życia, aby na tej „trzeciej zmianie” jak najdłużej zachować zdrowie, dobrą formę i młodość ducha.