Go to content

Dziewczynki w szkole robią „testy na przyjaźń”. To emocjonalne okrucieństwo. Co zrobiliśmy naszym córkom?

Fot. iStock/anyaberkut

Kiedy jest mała, tulisz ją do serca często i rozpływasz nad jej kreatywnością, wyobraźnią, wiarą we własne siły. Kiedy zaczyna dorastać, widzisz jak z dnia na dzień staje się inna. Czy tak jest naprawdę, czy może to twój stosunek do niej się zmienia i coraz trudniej dostrzec ci w niej te wszystkie zachwycające cechy, które widziałaś bez trudu, gdy była małą dziewczynką? Co takiego zrobiliśmy naszym dziewczynkom, że bywają okrutne dla swoich rówieśniczek, że potrafią być bezwzględne wobec nas samych, że coraz trudniej nam do nich dotrzeć, by się z nimi porozumieć?

Przyglądam się koleżankom mojej córki. Większość z nich znam od przedszkola. Jak się zmieniły, jak wyrosły w ciągu tych kilku lat. Kilka wygląda już jak nastolatki, niektóre noszą biustonosze, nawet jeśli biustu wciąż nie widać. Niektóre ubrane modnie, w obcisłych dżinsach i fikuśnych tunikach, inne – wciąż jeszcze bardziej dzieci niż młodzież – kolorowo i „byle wygodnie”. Zaraz, stop. To dopiero czwarta klasa podstawówki, a już tak wyraźnie  widać te różnice?

Ale nie tylko o ubrania tu chodzi. Nastała nowa moda, „testowanie przyjaźni”. Najpierw dziewczyny walczyły wzajemnie o sympatię tej jednej, najbardziej popularnej. Później w klasie zapanowały coraz większe podziały i moja córka straciła możliwość zabawy z ulubioną koleżanką. „Jeśli chcę się nią przyjaźnić muszę przejść test przyjaźni” – wyjaśniła mi pewnego dnia. Zrobiło mi się słabo. Przed oczami pojawiły się natychmiast wszystkie możliwe artykuły dotyczące niebezpiecznych, ale coraz bardziej obecnych wśród dzieci zabaw, wyzwań i zakładów. Ale tak jawne okrucieństwo emocjonalne nie dotyczyło nas nigdy w tak bezpośredni sposób. Z bólem serca słuchałam o tym, jak mojej córce nie wolno bawić się z przyjaciółką, którą znała przecież od kilku lat, dopóki nie przejdzie odpowiedniej próby. Jakie zadania ją czekają, tego nie wiem. Na razie „jest przyjęta”, na chwilę. Ale musi się starać, bo inaczej, straci sympatię koleżanki i „mózgu” całej afery, czyli „tej trzeciej”, kierującej wszystkim niczym szara eminencja.

Tego wieczora odbyłyśmy długą rozmowę o tym, czym jest przyjaźń, miłość i lojalność. O tym, że nie wolno nikomu kazać na nie zasłużyć. I o tym wreszcie, że warto poczekać trochę na szczerą, dobrą relację z kimś, kto polubi i zaakceptuje cię takiego jakim jesteś. Obie płakałyśmy w poduszkę, choć z zupełnie innych powodów.

Znajoma mówiła mi ostatnio, że w klasie jej córki panuje jeszcze inna moda. Codziennie wybiera się tę dziewczynkę, która wygląda (czyli jest ubrana i uczesana) najlepiej oraz tę, która wypada najgorzej. Ta ostatnia zostaje odrzucona na cały dzień, a następnego dnia musi się „zrehabilitować” lepszym wyglądem, lub „przekupić” jakoś koleżanki.

W tym wypadku rodzice i wychowawca klasy zadziałali od razu, organizując serię spotkań z psychologiem.

Widać to coraz bardziej w naszym codziennym życiu. Dziewczynki uczą się, że agresja relacyjna jest po prostu czymś naturalnym. Tylko niewielu z nich uda się tego doświadczenia uniknąć, większość, choć raz padnie jej ofiarą..

Agresja relacyjna ma wiele postaci i może obejmować zarówno plotki jak i publiczne upokarzanie , wykluczenie społeczne i budowanie sojuszy przeciw upatrzonej „ofierze”. Biorąc pod uwagę, że wiele dzieci ma teraz dostęp do smartfonów, tabletów i innych form technologii, przybiera także postać  cybernękania. Granice są tu bardzo niejasne. Co się dzieje z dziewczynkami, które doświadczają takiej przemocy?

Cóż, zaczynają się nieobecności w szkole, bo to miejsce i osoby, które tam spotkamy napawają nas lękiem. Są problemy ze zdrowiem psychicznym, zaburzenia psychosomatyczne, a nawet zaburzenia jedzenia. Jeśli w porę tego wszystkiego nie wyłapiemy, sytuacja naszego dziecka może doprowadzić je do myśli samobójczych oraz depresji i zaburzeń lekowych. Naszym podstawowym błędem i przyczyną kłopotów jest zaniedbanie i brak czasu na to, co naprawdę ważne – stały i dobry kontakt z dzieckiem.

Co możemy i powinniśmy robić?

Przede wszystkim od dzieciństwa mówić córkom (synom również, ale nie o nich dziś ten tekst), czym jest agresja. Musimy podawać konkretne przykłady i konkretne podpowiedzi, jak sobie radzić w momencie, gdy ktoś stosuje wobec nas elementy przemocy relacyjnej. Starajmy się pomóc zrozumieć różnicę miedzy dokuczaniem, kłótniami i aktami zastraszania. Rozmawiajmy, odgrywajmy scenki.

Poza tym ważne jest, by nasze dzieci wiedziały, że muszą stawać w obronie kolegi lub koleżanki, któremu dzieje się krzywda.

No i najważniejsze chyba, to budowanie empatycznego środowiska. Dzieci, które ranią innych, cierpią. Musimy pomóc dzieciom zrozumieć, że empatia i współczucie są ważniejsze niż popularność, wygląd, wyniki testów i zasobność portfela. Bądźmy dobrym przykładem.