Go to content

Domowy vintage… Co warto wykraść z szafy babci i mamy

fot. iStock/freemixer

Wszystko zaczęło się bardzo niewinne. Było zimowe popołudnie, z serii tych pachnących zupą pomidorową i sernikiem. Za oknem minusowa temperatura i mróz, który dawał się we znaki nawet w babcinym mieszkaniu. Pewnie w tym dniu nie byłoby nic specjalnego, gdyby nie wielka, dębowa szafa – mająca kilka razy więcej lat niż ja. Niektóre dzieci wchodzą przez szafę do Narni, inne rozpoczynają swoją przygodę z modą podkradając ciuchy babci.

fot. iStock/CoffeeAndMilk

fot. iStock/CoffeeAndMilk

Domowy vintage

Apaszka i torebka z Paryża, bransoletka z Rzymu i cudowny mięsisty sweter własne roboty – kiedy wykopałam te cuda z prawdziwej kopalni skarbów, czułam się dumna jak górnik po szychcie kilkaset metrów pode mną. Bo jak to możliwe, żeby tak piękne rzeczy ukrywały się tak długo? Babcia zaniemówiła. Dla niej to nie były tylko rzeczy, ale część historii i wiele wspomnień. Właśnie dlatego przechowywała je przez kilkadziesiąt lat. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z wartości, jaką mają rzeczy określane mianem „vintage” czyli takich, które mają powyżej dwudziestu lat. Z czasem przyszła większa świadomość. Od tamtej pory, przegląd dębowej szafy stał się normą. Babcia ciągle powtarza, że nic już tam nie znajdę, ale dziwnym trafem za każdym razem jest coś, co może zyskać nowe życie i ujrzeć światło dzienne po wielu, wielu latach ukrycia.

Naast oorlog hebben de jaren ’40 toch nog wat goeds gebracht ? #foutgrapje #fourtiesdress #vintage

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Gaby Heine ? (@gabyheine)

Moda kołem się toczy

Podobnie jak w przyrodzie, w modzie także nic nie ginie. Pomimo tego, że trendy potrafią się zmienić w ciągu dwóch sezonów o 180 stopni, w pewnym momencie powracają. Weźmy na przykład dzwony; pomimo tego, że dekadę temu kochali je wszyscy, krótko później nastąpiła era nienawiści. Projektanci nieśmiało wprowadzali je do swoich kolekcji przez ostatnie sezony, aż w końcu dziś możesz (a nawet powinnaś!) kupić je w każdej sieciówce. Zanim jednak udasz się do sklepu i wydasz lekką ręką co najmniej 150 złotych, sprawdź czy nie ma ich w rodzinnych zbiorach ciuchów. Na tym właśnie polega fenomen garderoby mentorki rodu – nie ma znaczenia, który jest rok, możesz być pewna, że znajdziesz coś, co wpasowuje się do dzisiejszych trendów i ma więcej lat niż ty.

Klasyka czyni mistrza

Łatwo przekroczyć cienką granicę między wystylizowaniem a przestylizowaniem. Gdy do gry wchodzą ciuchy vintage linia staje się coraz mniej widoczna. Może to kwestia dobrego wyczucia stylu, a może po prostu należy trzymać się jednej, standardowej zasady, która umyka nam szczególnie, gdy mamy nadmiar ciuchów. Jedni stawiali na Tolka Banana, Ty musisz postawić na klasykę. Uniwersalne kroje, stonowane kolory i dodatki, które nigdy nie wychodzą z mody sprawią, że nie zagracisz swojej szafy jeszcze bardziej. Jeżeli do twoich wykopalisk należy mała czarna – bierz ją szybko i uciekaj! W przypadku gdybyś znalazła sukienkę z odkrytymi ramionami w stylu hiszpańskich wakacji – odpuść, to że jest modna dzisiaj, nie oznacza, że za rok też ją założysz. Chyba, że babcia pozwoli ci odłożyć ją do schowka zaraz po sezonie.

Szukaj, a odnajdziesz

Jest kilka rzeczy, które powinnaś zapisać na liście „do odnalezienia”; najlepiej zrobić spis przed wycieczką do krainy vintage. Nadmiar rzeczy może cię przytłoczyć, a przez to wybierzesz ciuchy odpowiednie do przestylizowania. Przejdźmy do listy! Na pierwszym miejscu powinna znaleźć się wcześniej wspomniana mała czarna. W mojej rodzinie jest niczym mityczny pierścionek z amerykańskich filmów. Ma kształt litery A i srebrny zamek na plecach; babcia uszyła ją dla siebie ponad czterdzieści lat temu. Po babci nosiła ją mama, potem ja i siostra, choć obecnie wróciła do drugiej właścicielki. To właśnie takich klasyków trzeba szukać! Do listy dorzuć biżuterię – perły, naszyjniki, wisiorki, ale przede wszystkim pierścionki. Zwróć uwagę na kopertówki, kiedyś były bardzo popularne, a dziś ciężko o porządną w dobrej cenie. Wełniane płaszcze, dobrze skrojone marynarki, plisowane spódnice, no i sweterki! W tym wypadku pamiętaj, żeby także były w stonowanych kolorach.

fot. iStock/Pekic

fot. iStock/Pekic

Jakość i długowieczność

Gdybyś szukała zalet babcinej szafy, poza tym oczywistym, że mało prawdopodobne, aby ktoś miał taką rzecz jak ty na tej samej imprezie, zwróć uwagę na mateirały i wykończenia. Kupując w sieciówkach jesteśmy przyzwyczajane, że wydając 50 złotych na t-shirt, wywalimy go po trzecim praniu. Ewentualnie możemy zmienić go na szmatę, bo tylko do tego będzie się nadawał. Kiedyś ubrania były szyte z prawdziwych, świetnych materiałów: lnu, wełny, jedwabiu, bez żadnych domieszek. Babcie wcale nie przechowywały ubrań w ogromnych szafach, ale trzymały je, bo nie było tak szybko zmieniającej się mody – królowała klasyka. Kupowało się jedną torebkę na długie lata, bo nie pasek nie zrywał się po kilku miesiącach, a sukienka była z tak dobrego materiału, że starczała na kilka sezonów. To właśnie dlatego powinnyśmy zaufać rzeczom, które nasze babcie trzymają w zagłębiach garderoby. Swoją drogą, ciekawe, czy nasze wnuczki będą miały co wyciągać z naszych szaf.