Go to content

Dlaczego nie warto robić życiowych bilansów? Ja za nie podziękuję

fot. FG Trade/iStock

Koniec roku to czas podsumowań. Wszędzie pełno różnych list: „Najważniejsze wydarzenia roku”, „Ludzie sukcesu w 2021 roku”, „Najwięksi przegrani…”. Prywatnie, w życiu, robimy „to” sobie nie tylko w grudniu. Bilansu życia dokonujemy, gdy przekraczamy 30-tkę i okazuje się, że nie mamy jeszcze własnego mieszkania, dziecka, a nasz związek jest bardziej kruchy niż stały. I  kiedy mamy „50”, a do zajęcia upragnionego, kierowniczego stanowiska w pracy ciągle daleko. I także wtedy,  gdy zbliża się 10 rocznica ślubu, a my zastanawiamy się nad rozwodem. Czy warto podsumowywać swoje życie?

Ja za życiowe bilanse dziękuję. Nie zrobię sobie tego. I mówcie co chcecie, mam swoje powody. Nawet mogę wam je wyłożyć. Nie będę robić żadnych podsumowań:

1. Ponieważ nieustannie się zmieniamy

To dość oczywiste. Dziś nie jesteśmy tacy sami, jak kilka lat temu. Coś, czego nie dokonaliśmy pięć lat temu (np. zmiana pracy, która nie przynosi nam satysfakcji innej niż finansowa), za następne pięć przyjdzie nam z łatwością. Albo, odwrotnie, dziesięć lat temu w ciemno dokonaliśmy wyboru (przeprowadzka zagranicę), który dziś budzi nasz lęk. Sytuacje, w których decydowaliśmy tak, a nie inaczej, okoliczności, w których się znajdowaliśmy, ludzie z którymi byliśmy, wszystko to wpływało na nas i na nasze, określone decyzje. Ale jesteśmy już innymi ludźmi. Nie porównujmy siebie z „wtedy” do siebie z „dziś”.

2. Bo lepiej patrzeć w przyszłość niż ciągle mierzyć się z przeszłością

Przecież zawsze możemy znaleźć w tej przeszłości coś, co można było zrobić lepiej, inaczej. ”Gdybym miała wtedy to doświadczenie życiowe co dziś” – lubimy sobie powtarzać, przekonani, że z dzisiejszą mądrością nasze losy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Skąd się bierze ta pewność? Takiej gwarancji wcale nie ma, bo życie jest czasem bardziej nieprzewidywalne niż najdziwniejszy sen. Nie dokładajmy sobie tym „gdybaniem” rozczarowań sobą. Nie potrzeba nam gorzkich wniosków tylko optymistycznego spojrzenia w to wszystko, co ciągle przed nami.

3. Bo to, czego dokonaliśmy w przeszłości, bądź to, na co na co nie starczyło nam siły, odwagi, wiary czy możliwości wcale nas nie określa

Człowiek to istota złożona:). Nie możesz jeszcze „odhaczyć” najważniejszych punktów z twojej listy? Nie masz pięknego domu, dwóch samochodów, kierowniczego stanowiska? A może głównym celem było założenie rodziny, szczęśliwy związek, spokojne, poukładana codzienność? Nie udało się, rozumiem. Twoje życie, za sprawą twoich osobistych wyborów potoczyło się inaczej niż o tym marzyłaś. Ale jutro jest ciągle otwarte i od ciebie zależy co z nim zrobisz. Nie ograniczaj się więc myśleniem o tym, że dziś ten twój bilans jest „na minusie”. To cię wcale nie określa. Gdyby tak było, czy dawalibyśmy sobie ciągle nowe szanse? Może dopiero dojrzewasz do tego, by przeorganizować swoje życie?

4. Bo życie i tak pełne jest egzaminów, klasówek i sprawdzianów

Są takie dni, kiedy olbrzymim wyzwaniem jest samo wyjście z domu. Czasem chorujemy my, czasem bliskie nam osoby. I wielkie plany trzeba odkładać na jakieś „później”, które być może wcale nie nastąpi. Miejmy tę świadomość i nie stawiajmy sobie poprzeczki wyżej niż sięga nasz wzrok. Nie oznacza to wcale: pozbądźmy się marzeń. Raczej: nie rozpaczajmy, gdy do ich spełnienia ciągle daleko. Nie stawiajmy sobie minusów, nie katujmy uwagami w życiowym dzienniczku.

5. Bo życie nie jest matematyką, a człowiek nie jest maszyną zaprogramowaną na sukces

Nie zawsze wysiłek, czas i poświęcenie, które zainwestujesz w jakieś przedsięwzięcie przyniesie spektakularny efekt. Ludzie zawodzą, ty zawodzisz i wymiernego efektu nie zobaczysz, nie zapiszesz w swojej tabelce. A  może źle ją skonstruowałaś? Może za mało w niej miejsca w rubrykach „doświadczenia”, „emocje”, „uczucia w danym momencie”, a za dużo w tych, które nazwałaś „życiowe sukcesy” i „życiowe porażki”…?

Pamiętajcie, nie chodzi o to, by żyć, działać, podejmować ważne decyzje bez refleksji, nie ucząc się na błędach przeszłości. Chodzi o to, by nie stać się więźniem utartych schematów, tego przekonania, że „trzeba czegoś w życiu dokonać”. Żyjmy tu i i teraz, dokonujmy „małych rzeczy” codziennie. Szczera rozmowa z bliskimi, czas spędzony z dziećmi, zaakceptowanie swojej niedoskonałości zamiast dążenia do wyśrubowanego ideału. To są prawdziwe życiowe sukcesy.