Go to content

Demotywatorzy – mistrzowie zniechęcania do działania. Rozejrzyj się, czy ktoś nie podcina ci skrzydeł

Fot. iStock / miljko

Nie wierzysz w siebie, masz wątpliwości co do podejmowanych przez siebie decyzji? Rozejrzyj się wokół? Czy przypadkiem nie masz obok siebie kogoś, kto wiecznie się nie docenia, wytyka niedociągnięcia, podkopuje twoją pewność siebie, obniża twoje poczucie wartości? 

Są ludzie, którzy lubią patrzeć na innych z pozycji tronu. Wynika to albo z ich samozachwytu i przerośniętej mani wielkości, albo ze strachu – by ktoś nie okazał się lepszym od nich samych. Znasz kogoś takiego?

Takie osoby palcem chcą pokazać innym, gdzie jest ich miejsce. Podcinają skrzydła, dzięki czemu sami czują się lepsi. Może warto zdać sobie sprawę, że wokół są ludzie, którzy nas demotywują, sprawiają, że czujemy się niedoceniani, nietraktowani poważnie. Kiedy zdamy sobie sprawę z tego, co – a raczej kto, obniża naszą chęć działania, jakie słowa nas ranią, to może nie będziemy myśleć coraz gorzej o sobie, a wręcz przeciwnie – zrozumiemy, że fakt, iż ktoś inny nas tłamsi i zniechęca, nie świadczy o tym, że jesteśmy do niczego. A da nam wiarę we własne siły i możliwości, a kto wie… może siłę do zmiany.

Jak rozpoznać swojego demotywatora? On często mówi:

Świetnie, ale myślę, że można to było zrobić lepiej.

Super ci to wyszło, tylko poprawiłbym kilka elementów.

Świetnie, że się tego podjęłaś, ale myślisz, że dasz radę?

Brawo, ale trzeba było mnie prosić o pomoc.

Ekstra, ale dlaczego zrobiłaś to tak, można było o wiele prościej.

Nie ma jak demotywującą pochwała. Prawda? Jakby nie można było po prostu pochwalić. Każdy z nas jest głodny pochwał, choćbyśmy nie wiem, jak się zarzekali, że jest inaczej. Kiedy wiemy, że coś robimy dobrze, że przyniesie to zamierzony efekt, to dlaczego nie mamy usłyszeć, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Po prostu.

Ile razy dostaliście pstryczka w nos, kiedy staraliście się, czuliście, że robicie coś naprawdę dobrze, że  wiecie, że idziecie w dobrym kierunku, że tym razem na pewno wam się uda, a  tu nagle ciach – szpila i poczucie bezsensu starań. Co bywa taką szpilą? Jak potrafi nas zdemotytwować nasz osobisty stojący na straży demotywoator, który pilnuje, byśmy nie byli zbytnio zadowoleni z siebie?

Wyszukuje problemy

Zwłaszcza tam, gdzie ich nie ma. Ty robisz coś, co wiesz, że przyniesie pozytywny efekt, ale dla osoby, która rozsiada się na swoim tronie nieważne jest osiągnięcie celu, wręcz przeciwnie, zawsze zauważy jakiś problem. Od najbardziej banalnych typu: „I myślisz, że schudniesz? Z taką dietą, przecież nie będzie ci się chciało gotować, a to wymagające”, „Daj sobie spokój, po co masz to robić? Nie lepiej być tu gdzie jesteś i nie wychylać się za bardzo, wtedy na pewno będzie ktoś chciał cię wykorzystać”, „Po co tyle z siebie dajesz? Naprawdę myślisz, że ktoś cię doceni, wezmą cię za naiwniaka, od którego można wymagać więcej i więcej”. Cudownie prawda? Na samą myśl o takich słowach przechodzi ci chęć na robienie czegokolwiek.

Krytykuje

„Stać cię na więcej”, „Myślisz, że to wystarczy?”, „A wdziałaś Ankę, jej to się dopiero udało” – niby nic, niby nikt ci wprost nie mówi, że coś poszło nie tak, ale czujesz, że brak 100% akceptacji, zrozumienia. Bo skoro Anka mogła lepiej, to znaczy, że ty nie dałaś z siebie wszystkiego. I ZONK, cała radość z efektów twoich starań bierze w łeb. A przecież tak się starałaś, tyle z siebie dałaś, wiesz, że wszystko, ale jest ktoś kto ci powie, że to było i tak za mało. Smutne.

Niedocenia

„Szkoda, że nie mówiłaś, zrobiłabym to” – w domyśle, na pewno lepiej od ciebie. „Awans? Moja znajoma dostała po miesiącu, a ty pół roku musiałaś tyrać?” – no tak, trudno docenić ciężko wypracowany awans, lepiej porównać z kimś innym. „Naprawdę, tyle pracy w to włożyłaś? Jestem zaskoczony?” – jakby jemu (czy jej) miało przyjść to zupełnie łatwo i nie rozumie kompletnie skąd twoje zmęczenie. „Też mi coś” – to chyba mówi wszystko…

Przypisuje sobie choć część twojego sukcesu

„Cieszę się, gdyby nie ja, nie byłabyś w tym miejscu”, „A nie mówiłam, że to świetny pomysł, dobrze, że ci go podsunęłam”. „Świetnie nam to wyszło, cieszę się, że wpadłam na ten pomysł” – choć autorem projektu był ktoś zupełnie inny. Twój sukces musi być sukcesem kogoś, kto poczuje się dzięki temu lepiej, a przy okazji umniejszy twój własny wysiłek. Bo przecież może być tak, że komuś coś zawdzięczasz, ale miejsce w którym jesteś wypracowałaś już sobie sama. Nie wystarczy podsunięcie pomysłu, pomoc w sprecyzowaniu planu – jednak to ty wykonałaś całą ciężką robotę. Każdy lubi czuć się ojcem sukcesu, najchętniej czyjegoś, co by sam nie musiał się skalać jakąkolwiek pracą.

Co można zrobić z ludźmi, którzy nas demotywują? Którzy wszystko, co robimy chcą umniejszyć? Którzy, choć jesteśmy pewni, że to co zrobiliśmy/osiągnęliśmy jest dobre sprawiają, że tę pewność tracimy, że nie potrafimy w pełnić cieszyć się z osiągniętego sukcesu?

Najlepiej odsunąć ich od siebie. Nie zważać na ich opinie. Tak wiem, to nie jest łatwe. Ale kiedy po raz kolejny usłyszysz: „można by to było zrobić lepiej”, spytaj, dlaczego on czy ona tego nie zrobili, dlaczego nie podjęli wyzwania, tylko siedzieli z założonymi rękami. „Zrobiłam to, jak umiałam najlepiej, podczas gdy ty nawet nie ruszyłeś palcem, pogadamy, gdy coś naprawdę zrobisz, coś więcej poza krytykowaniem innych”. I tyle. Nie dawajcie się demotywatorom. Oni rosną w siłę was osłabiając. A przecież sami wiecie, ile jesteście warci. Prawda? Na pewno więcej niż oni chcą wam wmówić.