Go to content

Czy stać nas choć na odrobinę zrozumienia? Proszę was o chwilę refleksji, tylko tyle

Fot. iStock/Pekic

Dzisiaj Dzień Pamięci Osób Transpłciowych – przejdzie bez echa, bo kto by głośno mówił o ludziach, którzy zostali zamordowani z powodu transfobii. Ktoś powie: „W wypadkach samochodowych ginie więcej w tydzień”. I miałyby rację, bo skali osób, które giną w wyniku zabójstwa lub samobójstwa z powodu swojej transpłciowości nie da się zmierzyć.

Brak statystyk, ile osób ma problem ze swoją tożsamością płciową. Bo co znaczy mieć problem z jej określeniem, no w końcu jest się chłopcem albo dziewczynką. I kropka. Koniec. Trudno nam dopuścić w ogóle do myśli fakt, że nasze dziecko, brat, przyjaciółka, a może i partner czuje się źle w swojej skórze. To COŚ jest obrzydliwe, niezrozumiałe i nie powinno oczekiwać akceptacji. Tak, jesteśmy tolerancyjni – ale patrzymy na Annę Grodzką i myślimy „po co jej to było”. A ona chciała być szczęśliwa w końcu ze sobą. Zresztą do dzisiaj mówi, że dokonanie tranzycji – czyli korekty płci jest heroizmem, bo choć często odzyskuje się siebie, to staje się wykluczonym społecznie.

I niby nasza mentalność się zmieniła, niby świadomość jest inna, ale nadal odmienność, a raczej coś, czego nie znamy, budzi w nas dziwne uczucia, strach, że może to spotkać bliską nam osobę.

Rozmawiałam kiedyś z chłopcem, nastolatkiem. Postanowił głośno i publicznie powiedzieć, że nie jest dziewczynką, jakby natura zrobiła mu psikusa i chłopca zamknęła w kobiecym ciele. W klasie z rozpoczęciem roku wychowawczyni oznajmiła, że mają nową osobę, nową, ale jednak im znaną. Przedstawiła Maksa – który nie musiał ukrywać się już pod chłopięcymi bluzami i wysłuchiwać uwag, że nie nosi się jak nastolatka. Maks spotkał się z pełną akceptacją ze strony rówieśników, nauczycieli i rodziców. I choć ta pełna akceptacja miała swoje pęknięcia, to jednak on sam otrzymał wsparcie od dorosłych osób. Z nich powinniśmy brać przykład.

Anna Grodzka odebrała tysiące telefonów, maili z pogróżkami. Nienawiść z jaką musiała się zmierzyć z pewnością dla każdego byłaby trudna do udźwignięcia. I dla wielu jest, bo przecież wśród osób transpłciowych były te, które zdecydowały się odebrać sobie to co najcenniejsze – własne życie, które jest koszmarem. Jest wiele osób, które nie przyznają się do tego, co czują. Odgrywają rolę, którą akceptuje społeczeństwo i najbliżsi pozostając głęboko nieszczęśliwym człowiekiem.

Kilka dni temu rozmawiałam z Anią Grodzką, powiedziała, że to, co niezrozumiałe, nie jest tolerowane. I wiem, że trudno zrozumieć, ale gdyby zadać sobie choć odrobinę trudu i przestać określać niektóre kobiety „babochłopami”, bo ekspresja ich ubioru i zachowania bliższa jest męskiej. Gdyby tak nie mówić o facetach, że są ciotami i obrażać ich pytaniami o męskość? Pomyślmy, jak bardzo możemy, choćby nieświadomie, dotknąć czyichś uczuć, uderzyć w najwrażliwszą z nut.

Wiem, że dla każdego transpłciowość jest tylko tym, co widzimy w telewizji. Ale jak często się w takich poglądach mylimy?

Dzisiaj Dzień Pamięci Osób Transpłciowych, dla zdecydowanej większości z nas – jak każdy inny. Niedziela, rodzinny obiad, może spacer, jeśli pogoda będzie sprzyjać. Ale są domy, w których rozgrywane są ludzkie tragedie. Jesteście w stanie zapalić dzisiaj świeczkę za tych, którzy zwyczajnie chcą być sobą? Jesteście w stanie wykazać się zrozumieniem dla tych, którzy by być szczęśliwi czasami muszą stracić wszystko?

Proszę was tylko o chwilę refleksji. Myślę, że dla tych ludzi będzie to już bardzo dużo.