Go to content

Autostopem, bez pieniędzy, jedząc świeże owoce i śpiąc w lasach. Tak wygląda przygoda życia

Archiwum prywatne

Rzucili wszystko i wyruszyli w ośmiomiesięczną podróż po Europie. Do plecaka spakowali najpotrzebniejsze rzeczy i gitarę. Nie wzięli ze sobą pieniędzy – celowo. Chcieli poznać prawdziwy smak życia, śpiąc w lasach, jedząc to, co udało im się załatwić. Z podróży wrócili bogatsi o nowe doświadczenia i nowe przyjaźnie, bo na swojej drodze spotkali cudownych ludzi, którzy wspierali ich w realizacji marzeń. To inspirująca historia Mileny Rogowskiej, która wraz z chłopakiem, Kamilem, odważyła się rzucić wszystko i udać w najpiękniejszą podróż.

Anna Wójtowicz: Skąd w ogóle pomysł, żeby rzucić wszystko, zapakować kilka rzeczy do plecaka, wziąć gitarę i ruszyć w podróż po Europie?

Milena Rogowska: Ja i Kamil byliśmy wtedy „świeżą” parą, zamieszkaliśmy razem w Warszawie i tak nam leciał dzień po dniu… Uświadomiliśmy sobie, że nie tak miały wyglądać nasze wspólne chwile, czyli praca – dom i mało czasu wspólnego, że chcemy odczuwać całkowitą radość z życia, taką w pełni! Pewnego dnia coś się we mnie przebudziło i zapytałam Kamila, czy wyruszylibyśmy razem w podróż, tak po prostu – przygoda i my. Zaznałam już wcześniej autostopowania, bo „zaraziła” mnie tym moja przyjaciółka poznana za czasów studenckich. Wiedziałam, czym to „pachnie” i bardzo chciałam spełnić pragnienie takiej podróży ze swoim partnerem. Okazało się, że było to także marzeniem Kamila, tyle że wcześniej nie miał go z kim zrealizować. W kilkanaście minut rozważył propozycję na tak i odtąd każde działanie sprzyjało nam, byśmy ruszyli w drogę. U niego podjęcie decyzji było o tyle „trudniejsze”, że spełniał się zawodowo, ale szybko zdał sobie sprawę, że przecież wszędzie można się realizować i że warto zaczerpnąć czegoś nowego w swoim życiu☺.

I naprawdę nie wzięliście ani grosza? Odważnie!

Tak, zrobiliśmy to celowo. Przekraczając granicę Polski, nie mieliśmy już ani grosza, ale byliśmy porządnie wyposażeni. Mieliśmy ze sobą namiot, śpiwory i plecaki z poidełkami, no i gitarę ☺.

Ile trwała wasza podróż?

8 miesięcy.

Archiwum prywatne

Archiwum prywatne

To dużo czasu i udało się wam wiele zwiedzić. Zaczęliście od Polski, co było później?

Najpierw chcieliśmy zobaczyć polskie tereny (trwało to ok. 3 tygodni). Udaliśmy się na Mazury, później kierowaliśmy się wzdłuż Morza Bałtyckiego. Potem wyruszyliśmy do Niemiec, potem zwiedziliśmy Holandię – wzdłuż i wszerz ;). Następna była Belgia, Francja i Hiszpania, po czym w drodze powrotnej znów zawitaliśmy do Holandii i pomieszkiwaliśmy w Amsterdamie.

Wyruszyliśmy w tę podróż w sierpniu ( 2015 r.), korzystając jeszcze z ładnej pogody, pozwiedzaliśmy dużo ciekawych miejsc w państwach, które odwiedziliśmy. Jednak najdłużej podróżowaliśmy po Hiszpanii i to ją poznaliśmy dość dobrze – zarówno Katalonię, jak i Andaluzję. Nie opisuję szczegółowo miejsc, bo było ich sporo – zarówno małych jak i dużych miasteczek. Punktem „docelowym”, najdalszym, była Tarifa i Gibraltar.

Archwium prywatne

Archwium prywatne

Nie mieliście planu, wybieraliście miejsca spontanicznie. Podróżowaliście stopem, spaliście w lasach.

Podróżowaliśmy cały czas autostopem, nie mieliśmy zaplanowanej trasy z góry, ale mieliśmy kilka miejsc, które chcieliśmy zobaczyć. Dlatego często był to spontaniczny kierunek ;).  Trzymaliśmy się raczej miejsc z dostępem do wody. Spaliśmy w przeróżnych miejscach: w lasach, na łąkach, zdarzyły się nawet Parki Narodowe i Rezerwaty Przyrody – nieświadomie. Czasem byliśmy goszczeni przez ludzi, odwiedziliśmy także naszych znajomych. Ogólnie namiot był naszym domem, w Hiszpanii jednak spaliśmy już tylko i wyłącznie pod gwiazdami – sama przyjemność. Poza tym zwiedzaliśmy, poznawaliśmy ludzi, Kamil odkrywał kolejne tajniki gry na gitarze, ja malowałam i pisałam. Przebywaliśmy prawie cały czas na łonie natury, a więc nie zabrakło opalenizny, pięknych zdjęć i codziennych kąpieli w morzu.

Archwium prywatne

Archwium prywatne

To wszystko brzmi fantastycznie. Jednak pojawia się pytanie – co jedliście żyjąc w takich warunkach i nie mając pieniędzy?

Najczęściej robiliśmy ognisko i na nim gotowaliśmy w naszym podręcznym, jedynym garnuszku np. zupę – ze zdobytych po drodze warzyw. Piekliśmy kukurydzę, wcinaliśmy świeżutkie owoce prosto z drzew. Nie narzekaliśmy na brak jedzenia, ponieważ w każdym miejscu doznawaliśmy hojności mieszkańców i natury. Ludzie, widząc podróżników, sami dawali nam poczęstunek.

Kiedy byliśmy w większym mieście i kończyły się nam zapasy, to zwyczajnie przy ulicy Kamil grał na gitarze, mieliśmy karteczkę w języku danego państwa, z prośbą o jedzenie. Naprawdę mało pamiętam dni, żebyśmy go nie mieli. Choć kilka razy się zdarzyło, że nie mieliśmy co jeść. Poza tym bez jedzenia również da się żyć. Ja po drodze robiłam rękodzieło, więc mieliśmy też jak odwdzięczyć się za pomoc i hojność.

Naprawdę da się tak żyć? 🙂

Tak, naprawdę ☺.

Będąc tak długo w podróży, na pewno pojawił się kryzys. Kiedy mieliście moment, w którym chcieliście wszystko zapakować do plecaka i wracać?

Ja miałam taki moment w Barcelonie. Jedyną myślą był powrót – miałam dość wszystkiego wokoło. To było jakoś po 3 miesiącach podróżowania. Wypłakałam się i zdałam sobie sprawę, jak daleko jestem od domu i że nie chcę tego wszystkiego, całej przygody, tracić. I wzięłam się w garść.

Archiwum prywatne

Archiwum prywatne

Masz takie przeżycie, o którym chciałabyś nie pamiętać?

Hm… było kilka niemiłych momentów,  np. kiedy to mieliśmy siebie dość, była kiepska pogoda, a my przemoczeni, bez warunków na nocleg. Zmęczenie, emocje i bycie z drugą osobą 24 godziny na dobę (i tak naprawdę dopiero poznając się w pełni) niosło czasem za sobą różne sytuacje. Patrząc jednak z perspektywy czasu, to takie chwile jedynie wzmacniają i w sumie to nie muszę ich specjalnie rozpamiętywać, one po prostu siłą rzeczy nas do siebie zbliżyły.

A czego nigdy nie zapomnisz?

Ojej, całe mnóstwo tego. Na pewno zachodu słońca na Tarifie, gościnności Monique w jej Holenderskim domku, zapachu czekolady unoszącej się w powietrzu w Zaandam, nocy pod rozgwieżdżonym niebem na hiszpańskich terenach, jak i słonecznych, pełnych obłoków poranków, pysznych pomarańczy i fig prosto z drzewa, pełni na pustkowiu, cudownego melodyjnego hiszpańskiego języka i wielu innych wspomnień.

Taka przygoda wiele uczy o sobie. Człowiek odkrywa w sobie cechy, o które wcześniej siebie nie podejrzewał. Co było dla ciebie najcenniejsze?

Wszystko, każda chwila, ale przede wszystkim cenię sobie naszą wytrwałość i zobaczenie naszego odbicia w otaczającym świecie. To było to dla nas ciekawym odkryciem na tamten czas i dowodem, jak działa cały Wszechświat. Czyli w skrócie – co wysyłasz to odbierasz ;). Kiedy między nami było super, promieniowaliśmy miłością, to wszystko sprzyjało, z łatwością płynęliśmy sobie przez życie. Natomiast kiedy pojawiały się między nami spięcia, to albo pogoda nam jeszcze „dowaliła”, albo nie mogliśmy złapać stopa itp. Kiedy zorientowaliśmy się, jak to działa, nasze dąsy trwały zdecydowanie krócej.

Archiwum prywatne

Archiwum prywatne

Wspominałaś o ludzkiej życzliwości, która was spotykała. Musieliście prosić o pomoc, czy mieszkańcy sami wam ją oferowali? Z tego, co wiem, nawiązaliście dużo znajomości.

Większość sama wychodziła do nas z inicjatywą. Wszędzie byliśmy bardzo dobrze traktowani. Zdarzyło się może kilka sytuacji, gdzie, krótko mówiąc, ktoś nas „olał”, ale jakoś szczególnie ich nie pamiętam. Byłam raczej pozytywnie zaskoczona otwartością. Poznaliśmy bardzo fajnych ludzi, z którymi nadal mamy kontakt.

Warto było?:)

Tak!! Zdecydowanie.

Macie już plany na kolejną podróż. Co teraz? Afryka, Azja?

Teraz „szykujemy się” na kolejną podróż, o zupełnie innej jakości. Tamto doświadczenie dużo nam dało i teraz super byłoby ruszyć z nowymi umiejętnościami. Już nie autostopem, a naszym „domem”. Tym razem jedziemy autem, które będzie przystosowane do podróży i noclegu. Ruszymy, gdzie nas poniesie, ale bardzo czujemy klimat południowy – byłoby cudownie, gdyby udała się Afryka. Właśnie jesteśmy w trakcie zbierania funduszy na auto i paliwo. Wspierajcie Nas i trzymajcie kciuki, aby nam się to wszystko zrealizowało w niedługim czasie.

To taki kolejny etap w życiu – zrealizowanie siebie. Chcemy razem tańczyć, grać, śpiewać, tworzyć i cieszyć się na maxa każdą chwilą podziwiając piękno różnych miejsc. Poznawać siebie jeszcze bardziej i przyjmować to, co życie ma do zaoferowania cudownego i ciekawego.

Archiwum prywatne

Archiwum prywatne

Słuchając ciebie aż ma się ochotę wszystko rzucić i ruszyć w taką podróż. Będziemy wdzięczni za rady, dlaczego warto choć raz w życiu się odważyć. 

Taka podróż to piękna przygoda, ale również zmierzenie się, poznanie i odkrycie samego siebie. My, będąc we dwójkę jako para, w pełni również poznaliśmy się nawzajem. To cudowne przeżycia, owocują bardzo po czasie, jeśli chodzi o relacje między nami.

Co ciekawe, każdy napotkany po drodze człowieczek podkreślał nam jedno (często z własnego doświadczenia), że jeśli przetrwamy taką podróż we dwójkę, to przetrwamy już wszystko. I to jest prawda. Wspomnień i doświadczeń jest bez liku… Z takiej podróży wraca się zupełnie inną osobą. Ja i Kami kochamy naturę, także czuliśmy się bardzo dobrze w warunkach, można powiedzieć survivalowych. Jeśli ktoś ma podobne marzenia, to jak dla mnie nie ma się nad czym zastanawiać, bo żyje się raz! I m.in. po to właśnie, by spełniać marzenia i realizować się.

Powiem tyle, jeśli ktoś naprawdę czegoś pragnie i to czuje całym sobą, to wystarczy odrzucić zbędne schematy, które czasem w nas siedzą i ograniczają, zrobić krok a wszystko się uda zrealizować :).