Go to content

JA_2-03

Marudziłam jakiś czas temu, że gorąco. Już nie pamiętam.

Teraz mi zimno. I ciemno. Słońca nie widzę – schowane w chmurach.

A ja schowana w pracy dzień cały. Bo przed pracą i po – ciemno.

Wolałabym się schować w koc, w książkę i sen. Jeszcze roweruję

i to jedynie mi otwiera oczy. Chyba ten wiatr, który hula mi pod powiekami.

Gorzej z deszczem – kapuśniak przeżyję, ale ulewa mnie unieruchamia

i przenosi do śmierdzącego autobusu. I tam to już w ogóle sen i apatia.

Przepraszam Cię Gorąco, że mówiłam, że Cię nie lubię. Wróć słońce!

Na trochę dłużej niż te kilka godzin w pracy (i tak Cię nie widzę

znad komputera). I jeszcze na porannym rowerze mam jakieś ambicje

na wieczór: zrobię to, to i to. Ale z powrotem język na brodzie, plany

i siły gubię na skrzyżowaniu. Wracam z jednym okiem otwartym.

Nie wiem jak to możliwe, że potrafię spać od 22.30 do 5.30

i być niewyspaną Marudą. Na szczęście moje dziecko mnie rozumie

i śpi grzecznie (nie licząc okresu jak jest chora i jak coś tam jej

w brzuszku zaświdruje w nocy). I tak sobie wegetuje ostatnio,

wstyd mi za to Nicnierobienie. Zapadam w sen zimowy.

Coś tam skrobnę, narysuje, ale plan jest wykonany w 1%.

To mało.

Zima idzie.

Jestem misiem.

Nie chce mi się!

 

czytaj więcej na blogu:

kreskaasi.blogspot.com