Go to content

Czy to już mobbing? Gdy szef przekracza swoje kompetencje

Fot.Splitshire / Daniel Nanescu / CC0 Public Domain

Myślisz o pracy i ściska ci żołądek ze stresu? W niedzielę wieczorem już się denerwujesz na myśl o kolejnym tygodniu? Partner ci powtarza „Rzuć tę robotę, wykończysz się”, a ty boisz się, że innej nie znajdziesz, bo w końcu to właśnie w pracy słyszysz, że do niczego się nie nadajesz, ewentualnie do mycia podłóg?

Kiedyś usłyszałam, że gdyby słowo mobbing było znane w Polsce wcześniej, to wiele osób uratowałoby przed nerwicą depresją i fatalnym stanem psychicznym. Tyle tylko, że nam często się wydaje, że zachowanie naszych szefów nie jest może czymś naturalnym, ale koniecznym do zaakceptowania. To nieprawda! Przemoc w pracy jak każda inna nie ma prawa być akceptowana. Tyle tylko, że często nie zdajemy sobie sprawy, że nasi przełożeni czy współpracownicy przekraczają granice, których przekraczać nie powinni, że nie mogą traktować nas w taki a nie inny sposób i w końcu, że też są ludźmi, a ich stanowiska nie są im przypisane na stałe.

Mobbing, aby za taki został uznany musi mieć charakter długotrwały, to jedna z ważnych przesłanek. Dlatego jeśli czujesz, że od jakiegoś czasu praca stresuje cię bardziej niż powinna, że na myśl o kolejnym poniedziałku chce ci się płakać, kiedy podskórnie czujesz, że to jak jesteś traktowana jest dużą niesprawiedliwością, pomyśl, czy nie stałaś się ofiarą mobbingu.

„Na twoje miejsce jest stu innych”

Ile razy słyszysz to w pracy? Kiedy tylko próbujesz się odezwać, powiedzieć, że dane obowiązku są nie do wykonania w tak krótkim czasie, że nie podoba ci się forma, w jakiej zlecane są ci kolejne zdania, twój przełożony mówi: „Masz wolny wybór, idź sobie, na twoje miejsce od razu ktoś się znajdzie”. I nie, nie tłumacz sobie, że nie ma ludzi niezastąpionych i że może powinnaś zacząć się bardziej starać. Nie pozwól, by ktoś podkopywał twoje poczucie wartości tylko dlatego, że lubi znęcać się nad innymi żądając niemożliwego.

„Ty, to lepiej siedź cicho”

Lekceważone jest twoje zdanie? Chcesz zabrać głos w jakieś dyskusji, nad projektem, zadaniem, nowym pomysłem? Ale od razu przełożony zamyka ci buzię w chamski sposób? Tak, bo ten sposób jest chamski: „Ty, to się lepiej nie odzywaj”, „Naprawdę myślisz, że masz coś mądrego do powiedzenia?”, „O patrzcie księżniczka chce zabrać głos”. Nikt nie ma prawa tak się do ciebie zwracać. Nikt nie ma prawa cię ośmieszać wśród twoich współpracowników. Jeśli twój szef czy przełożony ma uwagi do twojej pracy, powinien to zrobić na osobności i w merytoryczny sposób.

„Czy ty w ogóle myślisz?”

Ubliżanie. „Mózg już ci całkiem odebrało?”, „Co ty masz w tym łbie? Na pewno nie mózg?”, „Do niczego się nie nadajesz?”, „Ty, to co najwyżej mogłabyś kible u nas szorować, nie wiem, kto cię zatrudnił”. Mówi tak ktoś do ciebie? Poniża cię w towarzystwie innych? Upokarza? Twierdzi, że gdyby nie ta praca, to byłabyś zerem? To nie są uwagi do tego, co robisz, to jawny terror psychiczny nie mający nic wspólnego z krytyką twojej pracy, z konkretnymi uwagami dotyczącymi wykonywania przez ciebie zadań. Nikt nie ma prawa w ten sposób wypowiadać się o tobie i twojej pracy.

„Jak ty wyglądasz”

„Może lepiej zmień fryzjera”, „Ale ci dupa urosła”, „Jeszcze trochę to się Pani w naszych głównych drzwiach nie zmieści”, „Wygląda Pani, jak szczotka – taka chuda i nastroszona”. Inni się śmieją? Ale tobie nie jest do śmiechu? Uwago dotyczące tego, jak wyglądasz, twojego stroju, fryzury, czy makijażu są w pracy zbędne. Przychodzisz tam pracować, a nie być powodem do niewybrednych żartów twojego przełożonego i do ośmieszania cię w oczach innych, którzy pewnie śmieją się ze tu strachu, że za chwilę oni mogą stać się celem takich dowcipów.

„Urlop? Jaki urlop?”

Trzymasz wniosek urlopowy w dłoni i czujesz, jak drżą ci ręce. W domu partner pyta, czy już masz podpisane wolne, bo planuje wakacje, a ty na samą myśl o rozmowie na temat urlopu dostajesz skrętu kiszek, bo wiesz, jaki teatr się rozegra. Usłyszysz, że za „taką” pracę to urlop ci się w ogóle nie należy. Później zaczną się uwagi dotyczące długości urlopu: „że chyba ci się w tyłku poprzewracało”, że ktoś taki jak ty powinien dostać dwa dni wolnego, bo i tak w pracy odpoczywasz, żebyś pamiętała, że podczas urlopu ktoś może się wgryźć na twoje miejsce. Zgodę na urlop otrzymujesz w ostatniej chwili tak naprawdę do końca nie wiedząc na czym stoisz… Jesteś tak zmęczona tą sytuacją, że na wolnym trudno ci odpocząć.

„Za godzinę chcę to mieć u siebie”

Tylko co? Kiedy? I jak? Dostajesz polecenia wykonania zadań, rzucone na biurko papiery, jakiś niejasny mail, telefon, do poprawy coś, co robiłaś wcześniej bez żadnych wskazówek. Kiedy prosisz o wyjaśnienie, powiedzenie, co tak naprawdę masz zrobić, żeby nie popełnić błędu tak naprawdę pozostajesz z niczym. „No chyba nie musze Pani tego tłumaczyć”, „Rozmawialiśmy o tym w zeszłym tygodniu”. Kiedy próbujesz powiedzieć, że takiej rozmowy nie było, słyszysz tylko: „Trzeba było uważnie słuchać”, „Nie będę powtarzać tysiąc razy”, „Chce Pani nada dyskutować? Czas ucieka”. Masz prawo do informacji o tym, co masz zrobić i w jaki sposób, zwłaszcza, gdy dostajesz niejasne polecenia, gdy nie znasz tematu, a nagle zostajesz zasypana tysiącem zadań, o których nie masz pojęcia. To nie świadczy o twoim braku kompetencji, bo masz prawo spytać, to świadczy o znęcaniu się nad tobą i poniżaniu cię przez przełożonego.

„Nie dostała Pani ode mnie maila?”

Oczywiście, że dostałaś, ale został wysłany o drugiej w nocy, podobnie jak SMS na służbową komórkę. Mobbing to też trzymanie cię w ciągłym napięciu, nie przestrzeganie twojego prawa do czasu wolnego, wysyłanie zdań, informacji na już tu i teraz po godzinach pracy. Oczekiwanie (jeśli nie było to ustalone w umowie o pracę) pełnej i ciągłej dyspozycyjności, reagowania na maile, telefony bez względu na porę dnia i godzinę. To nie jest normalne. Tak nie powinna wyglądać twoja współpraca z przełożonym. Masz pełne prawo powiedzieć: stop, nie godzę się na takie traktowanie.

Boisz się, że stracisz pracę. Że łatwo mówić, ale jak się pracuje w miejscu, gdzie o pracę ciężko, to co zrobić? To wszystko nie tłumaczy takiego zachowania, twoja sytuacja nie jest przyzwoleniem do znęcania się nad tobą w pracy. Nikt nie ma do tego prawa. Wiesz, na co cię stać, wiesz, jakim jesteś pracownikiem. Nie pozwól sobie wmówić, że jesteś nikim, tylko dlatego, że przełożony na tobie wyładowuje swoje frustracje i kompleksy i daje upust swojej agresji. Masz prawo się sprzeciwić. Pamiętaj o tym!